StoryEditorInterwencja

Są na świecie także przyzwoici myśliwi

18.07.2016., 13:07h
Koła łowieckie występują w naszych artykułach głównie w roli przeciwnej strony konfliktów, wynikłych przy szacowaniu szkód na polach rolników. Rzadko mamy więc okazję, by o myśliwych wyrażać się w superlatywach. Okazuje się jednak, że są też rolnicy, którzy chwalą sobie współpracę z myśliwym i są koła łowieckie, które zasługują na pochwałę. Oby takich przykładów było jak najwięcej.

Po jednej z naszych dziennikarskich interwencji dotyczącej sporu rolników z lokalnym kołem łowieckim, do redakcji „Tygodnika Poradnika Rolniczego” zadzwonił rolnik spod Częstochowy. Spodziewaliśmy się raczej kolejnej skargi na myśliwych i prośby o kolejną interwencję, tymczasem…
– Czytam wasz Tygodnik regularnie i dochodzę do wniosku, że koło łowieckie dzierżawiące obwód w okolicy mojej wsi, to jakiś ewenement. Wszyscy na waszych łamach „wieszają psy” na myśliwych, a ja złego słowa nie mogę o nich powiedzieć – stwierdził Henryk Kalota ze wsi Kuchary w gminie Mstów. – Może więc warto byłoby napisać, że są też dobrzy myśliwi na tym świecie, którzy z rolnikami żyją w zgodzie.

Oddać sprawiedliwość
Pomysł ten wydał się nam ciekawy, szczególnie w kontekście planowanych zmian, jakie nastąpią w związku z nowelizacją Prawa Łowieckiego i ustawy dotyczącej szacowania szkód łowieckich. Odwiedziliśmy więc naszego Czytelnika…
– Prowadzę z żoną 25-hektarowe gospodarstwo, wyspecjalizowane w produkcji gęsi i kaczek – mówi Henryk Kalota. – Uprawiamy sporo kukurydzy, której większość skarmiamy na zielono, a w niewielkim zakresie przeznaczamy na ziarno. Pola są znacznie oddalone od lasu, ale dawniej w pobliżu był duży majątek ziemski, przekształcony po wojnie w PGR. Grunty są już prywatne lub w dzierżawach, ale z dawnych czasów zostały tzw. remizki, czyli zadrzewione wysepki, gdzie kiedyś chłopi chronili się przed skwarem, by zjeść posiłek i odetchnąć. Między tymi remizkami przemykają watahy dzików, a po drodze buchtują uprawy.

– W tym roku dziki zryły nam pole już dwa dni po wysiewie kukurydzy – opowiada rolnik. – Nie zgłaszałem szkody, bo sądziłem, że to „gra nie warta świeczki”. Posiałem kukurydzę drugi raz. Tym razem ziarno było zaprawione Mesurolem i myślałem, że to pomoże. Ale po kilku dniach znów było to samo. Dziki całkowicie zniszczyły 1 ha uprawy. Stwierdziłem, że tak gospodarzyć się nie da.

– Sąsiad dał mi numer do myśliwego z Koła Łowieckiego „Żubr” w Częstochowie, które dzierżawi tu obwód – relacjonuje nasz rozmówca. – Zadzwoniłem i przyjechali jeszcze tego samego dnia. Nie tylko uczciwie wycenili szkodę, ale i od razu wypłacili odszkodowanie. Zapytali, czy zamierzam przesiewać pole, żeby w razie czego pomóc w zgłoszeniu do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Przez kilka kolejnych nocy pilnowali też moich zasiewów. Odstrzelili chyba dwa dziki w trakcie tych dyżurów. Dali mi również jakiś środek zapachowy do pryskania, który odstrasza dziki i odtąd był już spokój.

– Czy w tych okolicznościach mógłbym narzekać na myśliwych? – pyta Henryk Kalota. – W moim przypadku zareagowali błyskawicznie i zrobili więcej niż do nich należało, i niż ja sam od nich oczekiwałem. Pokazali się od najlepszej strony i okazali się nie przeciwnikiem, a partnerem. Każdemu rolnikowi życzę takiej pomocy i współpracy. Sam nie jestem myśliwym i nikt z mojej rodziny nie poluje – zaznacza gospodarz. – Nie mam żadnego interesu w chwaleniu myśliwych. Uważałem tylko, że należy oddać im sprawiedliwość i opowiedzieć o swoich doświadczeniach. A skoro niewiele jest takich kół w kraju, które potrafią się przyzwoicie zachować, to tym bardziej należy chyba takie przykłady promować.

Róbmy swoje
Powodów do narzekań na myśliwych z KŁ „Żubr” nie mieli też inni pytani przez nas mieszkańcy wsi w gminie Mstów. Wszystko więc wskazuje na to, iż koło faktycznie na swą dobrą opinię wśród rolników zasłużyło.

Średnio co trzecia skarga, z jaką zgłaszają się do nas Czytelnicy dotyczy właśnie szacowania szkód łowieckich. Jak to się dzieje, że koło Żubr” znajduje w tym względzie uznanie w oczach rolników? – tym pytaniem zwróciliśmy się do Sławomira Bajora, prezesa Koła Łowieckiego „Żubr” w Częstochowie oraz Andrzeja Chereźniaka, myśliwego, któremu rolnik zgłosił szkodę.
– Cieszy, że ktoś docenia naszą pracę – mówi Chereźniak. – Faktem jednak jest, że robimy po prostu to, co do nas należy. Zawsze szybko reagujemy na zgłoszenia o szkodach, bo to leży w naszym interesie. Pilnujemy plantacji, żeby szkody były jak najmniejsze, bo od tego przecież zależy wysokość wypłacanych odszkodowań. Im bardziej się postaramy, tym mniejsze koszty poniesiemy.

– W naszym kole są i robotnicy, i rolnicy, wielu z nas mieszka na wsi, więc potrafimy „wejść w skórę” poszkodowanego gospodarza – twierdzi Sławomir Bajor. – Można powiedzieć, że gospodarzymy po sąsiedzku – oni w polu, my w lesie – a sąsiedzi powinni żyć w zgodzie. Jesteśmy skazani na siebie, więc lepiej współpracować i pomagać sobie nawzajem, niż uprzykrzać sobie życie. Oczywiście zdarza się, że oczekiwania poszkodowanych rozmijają się z naszymi szacunkami szkód. Dotąd jednak zawsze udawało się nam dochodzić do kompromisu. Jeszcze nigdy żaden gospodarz nie wystąpił wobec koła „Żubr” na drogę sądową. Wypada przy tym zaznaczyć, że mamy 40 członków a dzierżawimy dwa obwody łowieckie o łącznej powierzchni ok. 9 tys. ha. Pracy więc nie brakuje.

Nowe zasady
Gdy od nowego roku wejdą w życie nowe przepisy w kwestii szacowania szkód łowieckich, to już nie koła łowieckie a urzędnicy będą ustalać rozmiar szkód i wysokość odszkodowań. Pieniądze na rekompensaty nie będą zaś pochodzić bezpośrednio z koła łowieckiego, a specjalnie utworzonego z udziałem Skarbu Państwa funduszu. Jak planowane zmiany przepisów oceniają myśliwi z KŁ „Żubr”?

– Dobrze, że państwo bierze odpowiedzialność za dziką zwierzynę, skoro to Skarb Państwa jest jej właścicielem w świetle prawa – mówi Sławomir Bajor. – Koła łowieckie mają jednak łożyć na ten fundusz w zależności od pogłowia zwierząt w swoich obwodach. Dla wielu wpłata ta może okazać się zbyt dużym obciążeniem. Koła będą musiały podnieść składki członkowskie, a przez to stracą część mniej zamożnych myśliwych. Wkrótce okaże się, że nie ma kto strzelać. Powszechny dziś ruch łowiecki stanie się raczej rozrywką dla elity.

– Według moich szacunków, nasze koło musiałoby zapłacić do funduszu składkę, która będzie pięciokrotnością sumy, jaką w ubiegłym roku wypłaciliśmy na odszkodowania za szkody – wyznaje prezes KŁ „Żubr”. – W tej sytuacji zabraknie pieniędzy na inne działania, m.in. na budowę nowych ambon, bez których polowanie na tych terenach staje się niebezpieczne ze względu na zakrzaczenie terenu. Dziś nie brakuje chętnych do nocnych dyżurów na polach, bo za dzika ustrzelonego na własny użytek myśliwy wnosi opłatę niższą niż cena komercyjna w skupach. Gdy wejdą w życie nowe przepisy, stawkę będziemy musieli urynkowić, bo to koło, czyli reszta członków musiałaby pokrywać różnicę.

– Poszkodowani rolnicy mają zwracać się do urzędów odpowiedzialnych za szacowanie szkód. Myśliwi informacje o szkodach otrzymają z dużym opóźnieniem. Nie będziemy mogli w porę zareagować i przypilnować upraw, więc szkody będą nieporównywalnie większe – argumentuje Andrzej Chereźniak. – Koła mogą bankrutować.

– Uważam, że na tych zmianach rolnicy wcale nie zyskają. Dziś wystarczy telefon do koła, a przy małych szkodach odszkodowania często płacimy od ręki – dodaje Sławomir Bajor. – Po zmianach rolnik będzie musiał złożyć pisemny wniosek w urzędzie i czekać. Kto będzie tracił czas i pieniądze na dojazdy, a potem nerwy w kolejkach, żeby odzyskać np. 200 zł? A kolejki z pewnością będą, bo do szacowania szkód potrzebna jest armia urzędników. W sezonie przyjmujemy nawet 5 zgłoszeń o szkodach dziennie. Podobnie jest w każdym z 80 kół w naszym okręgu. Według mnie, państwo powinno stworzyć jedynie mechanizmy prawne, by ingerować w kołach, które nie wywiązują się z zadań – nie wykonują planów, czy nie płacą rolnikom odszkodowań. Tymczasem nowe przepisy zaszkodzą również kołom, które działają prawidłowo.

Grzegorz Tomczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
23. grudzień 2024 01:57