StoryEditorWiadomości rolnicze

Simental na polskim podwórku?

08.05.2017., 16:05h
Z dr. hab. Tomaszem Sakowskim – profesorem Instytutu Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN w Jastrzębcu rozmawia Andrzej Rutkowski

To już ponad 10 lat współpracy z Austriackim Związkiem Hodowców Bydła Simentalskiego z siedzibą w Zwettl?

– Tak, staram się pomóc, aby nasz Mazowiecki Związek Hodowców Bydła i Producentów Mleka skorzystał jak najwięcej z doświadczeń austriackich hodowców. Stąd też nasz wspólny wyjazd na wystawę bydła simentalskiego do Maishofen. Na wystawach hodowlanych w Austrii podoba mi się to, że na pierwszym miejscu jest zwierzę, tuż zaraz za nim jest hodowca, a na odległym trzecim miejscu działacz, urzędnik, polityk, który np. dekoruje daną czempionkę. U nas ten układ jest zupełnie odwrócony. Pewne środowiska lansują się w ten sposób. Tak nie powinno być. Wystawa ma promować zwierzę i to w taki sposób, aby gospodarstwo, z którego wystawiane zwierzę pochodzi, miało jakąś realną korzyść. Nie chodzi tu o nagrodę czy też zwrot kosztów transportu. Stada, z których wywodzi się duża liczba czempionek zasługują na wyższe ceny sprzedawanych zwierząt hodowlanych. Szansą na to są aukcje, które w Austrii przeprowadzane są podczas wystaw, ale nie tylko. Dużym zainteresowaniem cieszy się aukcja buhajków o elitarnym pochodzeniu. Jeden z nich osiągnął cenę 44 000 euro. Walczyły o niego dwie stacje unasienniania.


Co aukcje cieląt i innych zwierząt hodowlanych oznaczałyby dla polskich hodowców?


– Chcę, aby podobne aukcje mogły zaistnieć w polskich realiach, co byłoby z dużą korzyścią dla hodowców, zwłaszcza tych posiadających mniejsze gospodarstwa. Wszak w Austrii struktura gospodarstw jest podobna jak u nas. Jest tam dużo małych i średnich gospodarstw. Cielęta z tych gospodarstw są wystawiane w wyrównanych stawkach na aukcjach, gdzie przyjeżdża znaczna ilość kupców, a ceny są znacznie lepsze niż przy sprzedaży bezpośrednio w gospodarstwie pojedynczych sztuk. Transport i cała organizacja leży po stronie związku hodowców, który pobiera 3-procentową prowizję od uzyskanej ceny za cielę. Razem z MZHBiPM dążymy, aby w Płońsku powstało swego rodzaju centrum hodowlane, na wzór tych w Austrii, jakie posiadają tamtejsze związki regionalne. Dysponowałoby ono halą aukcyjną, oborami do przyjęcia zwierząt, przeprowadzenia kwarantanny, z których stawki zwierząt wyjeżdżałyby na eksport do krajów trzecich. Chcielibyśmy to połączyć z nauką, a więc z Mazowieckim Parkiem Naukowo Technologicznym – Parkiem Spółdzielczym w Płońsku, wdrażającym innowacyjne, ale przebadane, pomysły w praktykę, tak aby nauka służyła hodowli. Ten park działalność zaczął dopiero w tym roku, a reszta przed nami.

Profesor dr hab. Tomasz Sakowski (z lewej)


Jakie inne dobre praktyki austriackiej hodowli warto by było wykorzystać w naszych warunkach?


– Związki hodowców w Austrii oprócz prowadzenia ksiąg, odpowiadają za jakość programu hodowlanego, sami o nim decydują. Rząd oddał im istniejące stacje unasienniania zwierząt z myślą o pozostawieniu związkom całości obrotu materiałem hodowlanym. Dotyczyło to też innych ras takich jak: brunatna, hf, pinzgauska czy alpejska szara. To właśnie najbardziej zainteresowało naszych hodowców. Z byłym dyrektorem związku Richardem Pichlerem i obecnym Johannesem Tanzlerem rozmawialiśmy o tym, jak było kiedyś i jak jest po 20 latach transformacji. Dzisiaj związek żyje z eksportu jałówek hodowlanych i nasienia buhajów. Jałówki eksportuje się głównie do Turcji i krajów Bliskiego Wschodu. Obecnie osiągają one cenę około 2700 euro, z uwagi na rosnące zainteresowanie rasami dwustronnie użytkowymi, w przypadku których popyt przewyższa podaż. Chcielibyśmy jak najwięcej doświadczeń austriackich przenieść na nasze polskie podwórko, ale do tego trzeba pewnego wysiłku organizacyjnego i zgody wokół wcześniej wspólnie uzgodnionej polityki hodowlanej. Trudno jest się pogodzić z faktem, że populacja ponad 2 200 000 krów musi kupować jałówki cielne z zagranicy, gdyż sama nie jest w stanie się odtwarzać. Nie mamy też własnych dobrze wyselekcjonowanych buhajów hodowlanych ani też aukcyjnego systemu sprzedaży cieląt i zwierząt hodowlanych. Oddanie SHiUZ-ów w ręce prywatne, ale nie rolników, którzy nie mają nic do gadania, pozbawiło hodowców wpływu na decyzje hodowlane i praktycznie uzależniło wszelkie poczynania w tym zakresie od przyznawanej dotacji budżetowej. Patrząc na wyniki hodowców w innych krajach, wydaje się, że polski system staje się niewydolny i jest uwarunkowany biurokratycznymi decyzjami.


Mając tak liczną populację bydła aż się prosi, abyśmy zarabiali na eksporcie jałówek hodowlanych, przez kolejne lata się to nie udaje?


– Niestety, cały czas kupujemy, a nie sprzedajemy. Między innymi ma to związek z tym, że u nas jest za dużo hf-a, który wymaga najlepszych warunków. W słabszych, a nawet średnich warunkach hf charakteryzuje się bardzo dużym brakowaniem. Dlatego w Austrii tylko 8% populacji to bydło holsztyńsko-fryzyjskie, a 67% stanowi rasa simentalska. Z kolei w Holandii gospodarstwa, które nie poradziły sobie, a były takie, z problemami zdrowotnymi hf-ów wprowadziły krzyżowanie z simentalem mlecznym w celu poprawienia wskaźników zdrowotnych na czele z rozrodem. 


Co oprócz ogólnoużytkowości, zdrowotności, płodności, długowieczności może przemawiać za simentalem?


– Obecnie na świecie jest tendencja, aby jak najwięcej pasz produkować na miejscu w gospodarstwie, a więc, aby żywić krowę z największym udziałem dobrej jakości pasz objętościowych, przy możliwie jak najmniejszym zużyciu mieszanek treściwych. Ponieważ jest to zgodne z zasadami ekonomii, wszak pasze treściwe są głównym czynnikiem po stronie kosztów. Przy dużej skali obniżenie kosztów produkcji 1 litra mleka nawet o 1 grosz ma znaczenie. To również przemawia za simentalem, który bardzo dobrze wykorzystuje pasze objętościowe i nie potrzebuje aż tak dużych ilości kupnych komponentów białkowych i energetycznych co bydło rasy hf. Stado hf-a budowane na buhajach z czołówki rankingu można porównać do wyczynowych sportowców. Są to osobniki bardzo wydajne, ale też niesamowicie wymagające, potrzebujące specjalnych i drogich diet. Ich organizmy są bardzo obciążone i wyeksploatowane. Bicie rekordów świata niestety nie idzie w parze ze zdrowiem.


Dziękuję za rozmowę

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
22. grudzień 2024 04:29