StoryEditorŻycie wsi

Roman Bartoszcze: Zmarnowana szansa

23.12.2017., 12:12h
31 grudnia miną dwa lata od śmierci Romana Bartoszcze, działacza chłopskiego, który współtworzył w latach 80. ub. wieku „Solidarność” Rolników Indywidualnych. Postać tę wspomina Stanisław Majdański, jego współpracownik i przyjaciel.
Choć obaj pochodzą z Lubelszczyzny, to pierwszy raz spotkali się w Rzeszowie. W 1981 r. w tamtejszym Domu Kolejarza trwał strajk chłopski. – Ja byłem wydelegowany przez Radę Wojewódzką NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” z Zamojszczyzny. On był delegatem z Bydgoszczy. Wtedy jeszcze związek był nielegalny. Walczyliśmy m.in. o jego rejestrację – mówi Stanisław Majdański.

Rzeszów i Bydgoszcz

Bartoszcze trafił z lubelskiego na Kujawy z rodzicami. Jego ojciec, Michał Bartoszcze, sprowadził się do Sławęcina w latach 60.

Roman był jednym z liderów NSZZ „Solidarność Wiejska” na Kujawach – kontynuuje Majdański. – Z Domu Kolejarza w Rzeszowie zapamiętałem go jako młodego, szczupłego chłopaka. Chyba był w grupie bezpośrednio negocjującej z przedstawicielami rządu.

W nocy z 18 na 19 lutego 1981 r. doszło do podpisania porozumienia. Rolnicy wywalczyli m.in. gwarancje nienaruszalności chłopskiej własności wraz z prawem do dziedziczenia, zrównanie w prawach rolników indywidualnych z rolnictwem państwowym i spółdzielczym, zniesienie ograniczeń w obrocie ziemią. Władza zgodziła się na swobodę w budownictwie sakralnym, dostęp do praktyk religijnych na koloniach dla dzieci, w wojsku i więzieniach. Miał wzrosnąć nakład prasy katolickiej i liczba szkół i przedszkoli na wsiach. Ustalono ograniczenie sprzedaży alkoholu na wsi. Porozumienie obejmowało też wiele innych spraw.

O nazwisku Bartoszcze zrobiło się głośno w marcu 1981 r. Chłopi rozpoczęli wtedy okupację siedziby Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego w Bydgoszczy, partii satelickiej wobec PZPR. Wśród strajkujących był Michał Bartoszcze i jego synowie: Piotr i Roman. Wtedy Roman nie był już członkiem ZSL, zrezygnował z członkostwa w 1980 r.

19 marca milicjanci podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy pobili Jana Rulewskiego, szefa bydgoskiej „Solidarności” , jego współpracownika Mariusza Łabentowicza oraz Michała Bartoszcze, ojca Romana. W odpowiedzi „Solidarność” zagroziła strajkiem generalnym. Po wyjściu ze szpitala Michał Bartoszcze wrócił do strajku w siedzibie ZSL. Towarzyszył mu Roman. Piotr zaś wraz z grupą działaczy opanował lokal partyjnej propagandy w Inowrocławiu i rozpoczął głodówkę. Władze  ugięły się. 12 maja zarejestrowano NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”.

Nie byłem w Bydgoszczy, śledziłem doniesienia na ten temat w radio Wolna Europa. Szczegóły poznałem m.in. przy okazji następnego spotkania z Romanem podczas uroczystości związanych z rejestracją związku. Wyszliśmy z mszy w kościele św. Jana w Warszawie w euforii. Mieliśmy rolnicze związki zawodowe – wspomina nasz rozmówca.

Karnawał Solidarności

Przez najbliższe miesiące okazje do spotkań nadarzały się w Warszawie. Spotykali się tam przedstawiciele zalegalizowanej rolniczej „Solidarności” z całej Polski.

Mało kto dziś pamięta, ale wtedy na wsi nie było niczego. Zastanawialiśmy się, co robić, żeby małymi krokami iść do przodu. Bywało tak, że na pierwszy plan wysuwali się ci, którzy najgłośniej krzyczeli, a niekoniecznie najmądrzej. Na tym tle Roman prezentował się zupełnie inaczej. Był spokojny, wyważony. Nie przekonywał do swoich racji krzykiem, tylko argumentami. To był człowiek kompromisu i dialogu, konstruktywny – opowiada Stanisław Majdański. – Ale jednocześnie nieufny. Właściwie do każdego trzymał dystans.

Śmierć brata

Legalna działalność związku trwała tylko kilka miesięcy. Po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. obaj bracia Bartoszcze ukrywali się. Roman wpadł w ręce esbeków jesienią 1982 r. Został internowany. Pod koniec roku wyszedł na wolność. Zatrzymanie i pobyt w ośrodku internowania nie wystraszyły go. W podziemiu wraz z bratem i ojcem działał w Ogólnopolskim Komitecie Oporu Rolników, kolportował nielegalne pismo dla mieszkańców wsi „Żywią i Bronią”.

Działaliśmy w ramach duszpasterstwa rolników i dzięki temu utrzymywaliśmy kontakt – mówi Majdański. – W 1982 r. spotkaliśmy się na pierwszych dożynkach rolniczych na Jasnej Górze. Do Częstochowy przyjechało wtedy 300 tys. rolników. A wspaniałą homilię wygłosił biskup Ignacy Tokarczuk.

W lutym 1984 r. na Romana Bartoszcze spadł potężny cios. Zginął jego brat Piotr. Nie wrócił do domu na noc. Syrena, którą jechał została odnaleziona w kanale Smyrnia, jego ciało, kilkaset metrów dalej w studzience melioracyjnej. Komunistyczne służby umorzyły wtedy śledztwo z „braku znamion przestępstwa”. Tak samo zakończyło się ponowne śledztwo w 1995 r. Ani jedno,, ani drugie nie wyjaśniało szeregu wątpliwości. A wśród historyków i ludzi „Solidarności” powszechne jest przekonanie, że Piotr zginął z rąk tajnych służb, tak jak ks. Popiełuszko.

Po tym skrytobójczym mordzie Roman zmienił się. Nic dziwnego, takie wydarzenie nie mogło pozostać bez wpływu. Mimo to nie wycofał się z podziemnej działalności – mówi Majdański.

Poseł Bartoszcze

W 1989 r., po tym jak władza najpierw w Magdalence, a potem przy Okrągłym Stole dogadała się z częścią opozycji, odbyły się pierwsze, częściowo wolne wybory parlamentarne – wspomina dalej Majdański. On i Roman Bartoszcze zostali posłami z ramienia Komitetu Obywatelskiego. – Wcześniej spotkaliśmy się w sali BHP w Stoczni Gdańskiej, gdzie robiliśmy słynne zdjęcie z Lechem Wałęsą – kontynuuje późniejszy poseł i senator z Zamojszczyzny. Taką fotografię miał każdy kandydat Komitetu Obywatelskiego w Polsce.

W Sejmie kontraktowym reprezentowali Obywatelski Klub Parlamentarny.

Powołana została sekcja rolna OKP jako przeciwwaga dla posłów ZSL. Ale szefowie OKP zaczęli nami manipulować. Szybko okazało się, że rolnicy w klubie OKP potrzebni są tylko w momencie głosowań, gdy trzeba było podnieść rękę według wytycznych Bronisława Geremka. Czara goryczy przelała się przy wyborze generała Jaruzelskiego na prezydenta, który to wybór poparła część parlamentarzystów OKP.

W proteście wystąpili z klubu. Roman Bartoszcze został wiceprezesem tzw. PSL „wilanowskiego”, gdzie skupili się działacze PSL „mikołajczykowskiego”. Majdański tworzył na Zamojszczyźnie PSL tomaszowski, zwany też PSL Majdańskiego. 5 maja 1990 r. na Politechnice Warszawskiej doszło do powstania Kongresu Jedności PSL. Nastąpiło zjednoczenie partii i ruchów ludowych, także PSL o rodowodzie zeteselowskim. Wybory na prezesa zjednoczonego PSL wygrał Roman Bartoszcze.

Po latach Stanisław Majdański uważa, że zjednoczenie szybko stało się fikcją. – Roman jeździł dużo w teren, spędzał czas w Sejmie, nie miał za wielu ludzi, na których mógł liczyć. Nic dziwnego, że realną władzę w zjednoczonym PSL przejmowali aparatczycy z dawnego ZSL – wspomina nasz rozmówca. – Działacze popierający Romana Bartoszcze byli stopniowo marginalizowani.

Wybory prezydenckie

W Radzie Naczelnej PSL zdecydowaliśmy, mimo silnych sprzeciwów Waldemara Pawlaka i innych, że stronnictwo powinno wystawić swojego kandydata na prezydenta. Został nim Roman. Ale Rolnicza Solidarność i inne ruchy ludowe nie poparły chłopskiego kandydata. Człowieka, który współtworzył rolniczy związek i wciąż był jego działaczem. My odebraliśmy to jak nóż wbity w plecy – mówi Majdański.

Zaczęła się kampania. – Roman szedł do wyborów z programem odbudowy wsi wraz z jej wspaniałym dziedzictwem oraz wspierania rolnictwa i przemysłu rolno-spożywczego. Mam wielką satysfakcję, że jako ówczesny szef zamojskiej rolniczej Solidarności i prezes PSL w Zamościu robiłem mu kampanię. W woj. zamojskim Roman uzyskał 25 proc. poparcia, był to najlepszy wynik w Polsce – przypomina nasz rozmówca.

W całym kraju Bartoszcze zdobył 7,15 proc. (1,1 mln głosów). – W PSL spadła na niego olbrzymia fala krytyki. Że w ogóle startował, że uzyskał słaby wynik. Tymczasem żaden z późniejszych kandydatów PSL na prezydenta do dziś nie poprawił tego wyniku – mówi były senator. W 2015 r. Adam Jarubas dostał zaledwie 1,6 proc. głosów, a dziś PSL balansuje na granicy progu wyborczego do parlamentu.

Majdański zapamiętał, że po wyborach prezydenckich rosnący w siłę przeciwnicy Romana Bartoszcze w PSL oskarżali go już właściwie o wszystko. On z kolei wydał oświadczenie, w którym mocno opowiedział się za lustracją. To nie mogło spodobać się działaczom PSL z rodowodem zeteselowskim. – W czerwcu 1991 r. Nadzwyczajny Kongres PSL odwołał Romana Bartoszcze z funkcji prezesa partii wbrew zapisom statutowym. Ja na znak protestu złożyłem swój mandat delegata. Obaj odeszliśmy ze stronnictwa. Specjalne oświadczenie w obronie Romana Bartoszcze podpisali wtedy m.in. Jarosław Kaczyński, Jan Olszewski, Władysław Siła-Nowicki, Romuald Szeremietiew i Wojciech Ziembiński – mówi Majdański.

W lipcu 1991 r. powstało Polskie Forum Ludowo Chrześcijańskie „Ojcowizna”, którego Roman Bartoszcze został prezesem. – Ale bez pieniędzy i struktur trudno się przebić z najlepszym programem – komentuje Majdański. W latach 1991-93 Bartoszcze był jeszcze posłem z listy Porozumienia Obywatelskiego Centrum. W 1997 r. bez powodzenia startował z listy Narodowo-Chrześcijańsko-Demokratycznego Bloku dla Polski. – To nie mogło zostać bez wpływu na jego zdrowie. Później doszedł wylew, dwa lata temu zmarł w wieku 69 lat – mówi Majdański. – Byłem na jego pogrzebie.

Starał się godzić politykę z życiem rodzinnym i pracą. Nie jestem gołosłowny, wiem, bo już w latach 90. odwiedziłem kilka razy gospodarstwo Romana, a on odwiedził mnie w moim gospodarstwie w Typinie. Zasłużył na bardziej szczegółowe opracowanie. Gdyby historia potoczyła się inaczej i na początku lat 90. nie zniszczono jedności ruchu ludowego, mielibyśmy szanse zdziałać więcej dla wsi i rolnictwa. A tak z ponad 2 milionów gospodarstw dziś zostało niecałe milion trzysta – uważa Majdański.

Krzysztof Janisławski
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
24. grudzień 2024 05:22