Kim jest Jolanta Piszczatowska?
Kim jest? Rolniczką z doświadczenia. Mieszka w Grabówcu od urodzenia. Urodziła się kilka domów dalej, w niewielkim gospodarstwie. Przyszła do męża na większe, gdzie zawsze hodowano świnie.
Tak było przynajmniej do przed chwilą. Mam z Jolą rozmawiać o tym, jak straciła swoją lewą rękę, ale w opowieści o zamknięciu hodowli pada gdzieś między zdaniami: „kiedy mąż umarł”. Przez chwilę mam wrażenie, że coś źle usłyszałam. Ale Jola spokojnym głosem wyjaśnia, że pochowała go tydzień temu. Nie dowierzam i pytam, czy można to wszystko znieść bez tabletek. Podobno można.
Zachodzę w głowę jak, bo ona raptem pół roku temu uległa potwornemu wypadkowi, a do domu ze szpitala wróciła dosłownie z otchłani i bez lewej ręki dopiero dwa miesiące temu. Miała nie żyć. Teraz robi herbatę, sprząta, zbiera na nową lewą rękę i walczy o odszkodowania. Póki co, dowiaduje się, że za koszmar, który przeszła, nie należy się jej ani złotówka.
– Dziś nawet dostałam pismo z KRUS-u, że nie dostanę tych kilkunastu tysięcy. Że to nie była praca w gospodarstwie. A ja pracowałam w warzywniku i z tymi warzywami poszłam do sąsiada, bo dzielimy się zawsze sadzonkami. Nie wiem, te warzywa nie rosną przecież na dachu, tylko na polu. Gdzie ja pracowałam, jak nie w gospodarstwie? – próbuje zrozumieć decyzję instytucji.
Śmierci mogło być więcej
Tego dnia nie było słońca, wiatru ani burzy. Taki trochę pochmurny był ten piątek 25 maja. Było trochę po 14.00. Jola pracowała w warzywniku, wstała i nagle zobaczyła sąsiada leżącego przy ciągniku.
– Nie mieliśmy ogrodzenia. Oni chodzili do nas, my – do nich, jak po swoim. Wbiegłam na ich podwórko, zaczęłam krzyczeć. Przybiegł mój mąż i Piotr, znajomy z sąsiedniej wsi, który kładł u nas akurat płytki. Nie zauważyłam wtedy, że opryskiwacz zahaczony był o linię wysokiego napięcia. Dopiero potem zdaliśmy sobie sprawę, że Kazik zrobił błąd, wysiadając z niewyłączonego ciągnika. Sprzęt jest uziemiony, gdyby w nim został, prąd by mu nie zaszkodził – relacjonuje z najdrobniejszymi szczegółami Jola.
Okazało się, że wypadek wyłączył prąd w całym powiecie. Krzyk Joli wywołał z domu córkę sąsiada. Wszyscy pochylili się nad Kazikiem. Prąd nie zdołał go zabić, ale zatrzymał mu na chwilę serce. Jola z Piotrem zaczęli go reanimować, tymczasem mąż pobiegł sprawdzić, czy jedzie karetka, a córka Kazika wróciła na chwilę do zostawionych w domu dzieci. Kazik już łapał pierwsze hausty powietrza. Cieszyli się. I nagle – potężny błysk!
- Jola ma tylko 49 lat. Ale mówi, że czuje się bardzo staro. I że trzeba się zbierać, choć łzy cisną się do oczu
Okazało się, że wypadek wyłączył prąd w całym powiecie. Krzyk Joli wywołał z domu córkę sąsiada. Wszyscy pochylili się nad Kazikiem. Prąd nie zdołał go zabić, ale zatrzymał mu na chwilę serce. Jola z Piotrem zaczęli go reanimować, tymczasem mąż pobiegł sprawdzić, czy jedzie karetka, a córka Kazika wróciła na chwilę do zostawionych w domu dzieci. Kazik już łapał pierwsze hausty powietrza. Cieszyli się. I nagle – potężny błysk!
– Zobaczyłam tylko wielką iskrę na kablach. Nic więcej nie pamiętam. Podobno w sekundę zaczęliśmy się palić. Mąż przybiegł i zaczął nas gasić piaskiem. Gdyby on i córka sąsiada stali przy nas, nikt z nas by dziś nie żył. Iskra na miejscu zabiła Kazika, a już widzieliśmy, jak oddycha – przywołuje ostatnie skrawki pamięci.
Mamo, nie masz... ręki
Paliły się na niej jeansy, sweter, gumiaki. Ogien trawił rękę i głowę. Przyleciał helikopter i przyjechały dwie karetki. Jedna zabrała Piotra do Grudziądza. A Jola poleciała do Torunia, a potem do Poznania. Obudziła się w poznańskim szpitalu pod respiratorem po miesiącu.
– Miałam poparzenia IV stopnia 40% ciała. Osiem operacji, osiem przeszczepów. Po tygodniu przestały pracować nerki i wątroba. Pojawiła się sepsa. Lekarz kazał dzieciom pożegnać się ze mną. I nagle po kilku dniach pojawiła się szansa – postawił im warunek: życie albo ręka. Udało się. Lekarze mówili, że pod respiratorem w śpiączce spędzę przynajmniej sześć miesięcy. Obudziłam się po jednym – wspomina zapłakana.
Kiedy obandażowana jak mumia odzyskiwała przytomność, córka Ola powiedziała: „Mamuś, mam złe wieści, nie masz włosów. Ale to nie jest najgorsze”. „Dzieci, co może być gorszego?” zapytała. „Mamuś, nie masz ręki”. Jola nie czuła tego ani nie widziała, była przecież skrępowana bandażami. Ból ręki czuje do teraz, już wie, że to czucie fantomowe.
Jola wróciła do domu pod koniec sierpnia. Mąż nie odstępował jej na krok. Ale coś nie przestawał kaszleć. W październiku przeszedł się do lekarza. W prześwietleniu wyszedł guz na płucu i na oskrzelu. W ciągu czterech tygodni pojawiły się przerzuty do mózgu. Dwa tygodnie później już nie żył.
Jola mówi, że to za dużo jak na jedną osobę. I że teraz wszystko na jej głowie. Chciałaby odrobić zaległości w domu – mężczyźni nie potrafią tak dobrze sprzątać. Chwyta miotłę pod prawe ramię, szufelkę przytrzymuje nogą. Ale są rzeczy, których nie zrobi jak kiedyś.
– Jak tu odcedzić ziemniaki? Próbuję na durszlaku. Ale już ich nie obiorę, nie założę czapki, nie zawiążę buta. Po lewej ręce nie mam nawet kikuta – mówi, dzielnie powstrzymując łzy.
Na rehabilitację wydaje z własnej kieszeni, bo państwo proponuje zabiegi za kilka miesięcy i w liczbie, która nic nie wniesie. Jola cieszy się, że już teraz potrafi wesprzeć się z leżenia na trzech kończynach i się schylić do umycia podłogi. Ukochany bokser wnosi przecież sporo błota.
- Tarcie jabłka na surówkę, tak dotychczas banalne, stało się dla Joli prawdziwym wyczynem
Kiedy trze przy mnie warzywa w wymyślnej pozycji, opowiada o największym marzeniu – protezie, która pozwoli jej poprowadzić gospodarstwo i nie być tak zależną od innych. Wie, że na najwyższej klasy sprzęt wart 600 tysięcy pewnie nie uzbiera. Ale ma nadzieję, że uda się jej na ten za 240.
– Taka ręka zegnie się w łokciu i może ruszać palcami! Mogę tym zawiadywać, napinając odpowiednio mięśnie na plecach. Już to przećwiczyłam! – opowiada z ogniem w oczach.
Nie można pozwolić mu zgasnąć, bo Jola chce być sprawna dla siebie, ale i dla innych. Ma jeszcze dużo na tym świecie do zrobienia.
Możesz pomóc!
Pomożesz Joli wpłacając pieniądze na stronie www.siepomaga.pl/jolantap
Karolina Kasperek