O tym na jak słabych glebach przyszło gospodarować Barbarze i Januszowi Zawadzkim świadczy fakt, że z ponad 11 ha fizycznych rolnicy nie mają nawet 3 ha przeliczeniowych. Dokładnie jest to 2,57 ha przeliczeniowego. Taka ziemia potrzebuje obornika, dlatego od zawsze jest tu bydło. Jednak nigdy nie uprawiali kukurydzy na kiszonkę, gdyż nakłady przy tak słabych ziemiach byłyby zbyt duże, a plony dość niskie. Dlatego siano i śruty zbożowe uzupełniają zakupionymi ziemniakami paszowymi oraz marchwią.