Po kilku latach w uśpieniu omacnica prosowianka znowu daje o sobie znać w kukurydzy. Zdaniem Jana Tarkowskiego – prowadzącego z synem Markiem gospodarstwo rolniczo-warzywnicze we wsi Ernestynów niedaleko Kutna – w tym sezonie zauważalny był nagły wzrost populacji tego szkodnika. A gdy w przyszłym roku ponownie wystąpi susza połączona z wysokimi temperaturami, omacnica może uderzyć w kukurydzę ze zdwojoną siłą. Ale można się przed nią bronić wykonując zabiegi chemiczne. Jan Tarkowski jest na taki zabieg przygotowany, prezentując naszej redakcji specjalny opryskiwacz szczudłowy, który jest w stanie bezpiecznie wjechać w łan wysoki nawet na 3 metry!
Opryskiwacz ma prześwit liczący 1,8 metra, ale jego belkę polową można unieść nawet na 3 metry. To sprawia, że może poruszać się w bardzo wysokim łanie. Jest to istotne, wszak aby zabieg chemiczny przeciwko omacnicy przyniósł spodziewane rezultaty, należy go wykonać w czasie masowego wylęgu larw, który przypada na okres kwitnienia kukurydzy, kiedy rośliny mają ponad 2 metry wysokości. I choć pierwotne przeznaczenie tej maszyny – którą rolnik sprowadził z zagranicy pięć lat temu – nie było związane z wykonywaniem zabiegów w kukurydzy tylko na plantacji tytoniu, to jego rozstaw kół równy 2,25 m idealnie odpowiadał kukurydzy wysiewanej w międzyrzędzia co 75 cm.
– Sprowadziliśmy go z zachodnich Niemiec, spod granicy z Francją – wspomina Jan Tarkowski. – Trafiliśmy na niego w internecie. Jest to opryskiwacz z 1990 roku francuskiej firmy Derot Tecnoma. Kosztował 20 tys. zł, ale prawie drugie tyle musieliśmy w niego włożyć, aby doprowadzić go do odpowiedniego stanu technicznego i przystosować do wykonywania zabiegów w kukurydzy. Zamontowaliśmy w nim fabrycznie nową kabinę, taką jaką montuje się w traktorach Władimiriec T25. O jej wyborze zdecydow...
