– Problemy z szacowaniem przez koło szkód łowieckich w naszym gospodarstwie trwają od kilku lat – mówi Stefan Moskowicz, rolnik z Młodowic w powiecie przemyskim, który z żoną i synami prowadzi gospodarstwo rodzinne.
Mediacja? Jeszcze czego!
Rolnik opowiada, że kłopoty rozpoczęły
się po zmianach personalnych,
jakie przed kilku laty nastąpiły
w KŁL „Dzik”. O nieprzejednanej
postawie koła ma świadczyć
m.in. sytuacja z 2018 roku, gdy
pan Stefan zwrócił się o mediację
sądową.
– Chodziło o szkody z 2016 roku. Ktoś mi doradził, żeby wystąpić do sądu o mediację. Na wyznaczony termin przyszedł przedstawiciel koła razem z wynajętym w Rzeszowie adwokatem. Nie było mowy o ugodzie. Woleli zapłacić kancelarii prawniczej, niż chociaż spróbować porozumieć się ze mną – komentuje plantator.
– Miałem wątpliwą przyjemność brać udział w mediacji sądowej między „Dzikiem” a panem Moskowiczem. Myśliwi traktują człowieka jak kogoś, kto przyszedł żebrać o coś, co mu się nie należy. To żałosne – mówi Witold Szumełda, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Przemyślu.
Podkr...