StoryEditorSusza

NIK: walka z suszą rolniczą to tylko pozory

30.03.2021., 16:03h
Trwają wiosenne prace polowe. Doświadczeni niedoborem opadów, jaki o tej porze występował w ubiegłych latach, rolnicy z niepokojem obserwują prognozy pogody. Nie ma się co dziwić, ponieważ, jak wynika z raportu przedstawionego przez Najwyższą Izbę Kontroli, zapobieganie suszy rolniczej w Polsce odbywa się bez spójnego planu, a susze rolnicze występują coraz częściej.

4 mld złotych na pomoc suszową w minionych latach

Straty w produkcji rolnej w związku z suszą spowodowały, że w 2018 oraz 2019 roku o wsparcie z tego tytułu ubiegało się ponad 620 tys. rolników. Pomimo że pomoc suszowa pochłonęła prawie 4 mld zł, wiele gospodarstw jej konsekwencje odczuwa jeszcze dzisiaj. Inną sprawą jest, że nie wszyscy, którym susza zabrała płody, mogli się o to wsparcie ubiegać. Ponadto na dopłaty do oprocentowania kredytów na wznowienie produkcji rolnej w przypadku szkód spowodowanych suszą w latach 2018–2019 wydano łącznie 41,7 mln zł. W 2015 roku rolnikom poszkodowanym w wyniku suszy wypłacono 500 mln zł.

Pieniądze są, ale wziąć je bardzo trudno

Od 2019 roku rolnicy mogą ubiegać się o unijne wsparcie z PROW w wysokości do 100 tys. zł na wykonanie ujęć wody na potrzeby nawadniania w gospodarstwie, w tym studni lub zbiorników, oraz zakup nowych maszyn i urządzeń, w szczególności do poboru, mierzenia poboru, magazynowania, uzdatniania, odzyskiwania lub rozprowadzania wody. Według stanu na dzień 30 wrześ­nia 2020 roku, łącznie w naborach w latach 2019 i 2020 złożono 1492 wnioski o to wsparcie na łączną kwotę 118 mln zł. Rozpatrzono 1096 wniosków, ale: zawarto zaledwie 67 umów na kwotę 4,2 mln zł, a ostatecznie o płatność wnioskowało jedynie 6 rolników.

Brak dokumentacji głównym czynnikiem odmowy wypłat

Jak zbadała NIK, głównymi przyczynami odmowy przyznania pomocy był m.in. brak dokumentacji budowlanej lub wodnoprawnej, decyzji dotyczącej projektu robót geologicznych, decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, operatu wodnoprawnego oraz błędnie sporządzony kosztorys. Świadczy to tylko o tym, jak skomplikowane jest wnioskowanie o tę pomoc.

112 mln zł dla spółek wodnych

W ramach PROW o dofinansowanie na zakup sprzętu do utrzymania urządzeń melioracji wodnych mogły wnioskować spółki wodne. Jak wykazała Izba, łącznie w naborach w latach: 2017–2020 złożono o tę pomoc 289 wniosków na kwotę 112 mln zł. O płatność wnioskowało jednak już tylko 100 podmiotów, a kwota zrealizowanych płatności wyniosła 24 mln zł. Do 30 września ub.r. nie zrealizowano płatności na wnioski złożone w naborach w 2019 i 2020 roku. Tak więc z tą pomocą, podobnie jak ze wsparciem nawadniania, coś jest nie tak.

Spółki wodne na bieżącą działalność związaną z utrzymaniem wód i urządzeń wodnych otrzymują dotacje podmiotowe z budżetów wojewodów. W latach 2018–2020 wyniosły one łącznie około 14 mln zł. Do tego dochodzą pieniądze w ramach rezerwy celowej budżetu państwa. Ich wysokość w analizowanym okresie wynosiła w każdym roku 40 mln zł, łącznie 120 mln zł. Najwięcej pieniędzy z rezerwy celowej budżetu państwa trafiło do spółek wodnych województwa wielkopolskiego – łącznie 22 mln zł. Czy te pieniądze zostały wykorzystane właściwie, najlepiej wiedzą rolnicy, przez których pola przebiegają cieki melioracyjne.

A gleba wysycha….

Tymczasem, jak wykazały badania NIK, obecnie w naszym kraju trwale zagrożonych suszą jest 37,8% gruntów ornych, a blisko 70% powierzchni użytków zielonych znajduje się na obszarach z deficytem wody. Polska, mimo że jest położona w umiarkowanej strefie opadów, dysponuje bardzo małymi zasobami wody na potrzeby produkcji rolnej. Są one nie tylko nierównomiernie rozmieszczone na obszarze kraju, ale również nie w każdym roku są dostępne w optymalnym dla tej produkcji czasie i w wystarczającej ilości.

Okresowo deficyty wody obejmują najczęściej i w największym stopniu tereny Wielkopolski, Mazowsza i Kujaw. Przewidywane zmiany klimatyczne i związany z nimi wzrost częstotliwości i intensywności susz spowodują wzrost zapotrzebowania na wodę do nawodnień w rolnictwie. Z prognoz wartości niedoborów wody w glebie dla wybranych roślin wynika, że nastąpi ciągły proces przesuszania się gleby i zwiększenie zagrożenia suszą. Problem ten może w największym stopniu dotknąć wymienione tereny z deficytem wody. Prognozuje się wzrost strat w plonach w wyniku zagrożenia suszą rolniczą w dekadach następujących po 2020 roku.

Susza w polskim rolnictwie nie jest zjawiskiem nowym

Do suchych należały lata 90. XIX wieku, później lata 20. XX wieku. Starsi nasi Czytelnicy pamiętają zapewne jeszcze susze w latach 50. czy 60. Młodsi suszę w 1976 roku, potem w latach 1982–1983, 1989, 1992 oraz 1994. Wraz z nadejściem XXI wieku susze się nasiliły – wystąpiły kolejno w latach: 2002, 2005–2006 oraz 2013–2018 i swym zasięgiem objęły przeważający obszar kraju.

Bez ładu i składu

Jak wykazała NIK, prowadzone przez wiele lat w niewłaściwy sposób melioracje doprowadziły do nadmiernego przyspieszenia spływu powierzchniowego, erozji rzecznej oraz zahamowania naturalnej retencji, co skutkowało degradacją torfowisk i innych ekosystemów zależnych od wody.

Działania zaradcze nie zapobiegły niedoborom wody

Działania dotyczące gospodarki wodnej w rolnictwie, w tym melioracji oraz programu rozwoju małej retencji, zarówno w poprzednich latach, jak i w okresie objętym kontrolą NIK, czyli od stycznia 2018 do września 2020 roku, nie zapobiegły niedoborom wody.

Podczas gdy w 2006 roku liczba oddawanych obiektów małej retencji wyniosła 673, w 2016 – 129, to w 2018 roku oddano ich tylko 57, a w 2019 – 75, ale wydano na nie o wiele więcej pieniędzy niż w latach wcześniejszych. Na przykład w 2016 roku kosztowały one 17,7 mln zł, natomiast w 2019 ponad 201 mln zł.

Jak oceniła NIK, działania związane z gospodarowaniem wodą w rolnictwie realizowane były przez szereg podmiotów i nie były skoordynowane. W wielu dokumentach strategicznych określających politykę państwa w tym zakresie wskazywano na problem niedoborów wody w rolnictwie. Brak było jednak spójnego dokumentu, który wyznaczałby kierunki przeciwdziałania niedoborom wody w rolnictwie, określał cele i mierniki, a także źródła finansowania.

Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli, dotychczas ograniczano skutki niedoboru wody, budując wielozadaniowe zbiorniki wodne, poprawiając warunki retencji, promując rozwiązania polegające na zatrzymaniu wód przy użyciu urządzeń technicznych, jak również z wykorzystaniem możliwości środowiska przyrodniczego. W ten sposób udało się zmagazynować w istniejących zbiornikach retencyjnych w Polsce zaledwie 4 mld m3, co stanowi tylko nieco ponad 6,5% objętości średniorocznego odpływu rzecznego. Warunki fizyczne i geograficzne Polski stwarzają natomiast możliwości retencjonowania 15% średniorocznego odpływu.

O rolnictwie nie myślano

W styczniu 2018 roku w związku z wymaganą przez UE reformą prawa wodnego, zadania dotyczące gospodarowania wodami przejęło od samorządów Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Podejmowane przez nie działania inwestycyjne oraz związane z utrzymaniem wód i urządzeń wodnych służyły zarówno celom przeciwpowodziowym, jak i przeciw­działaniu skutkom suszy. Jak wykazała NIK, w latach 2018–2019, choć podejmowano pewne działania, nie planowano tam jednak zadań dotyczących wyłącznie przeciwdziałania niedoborom wody w rolnictwie, nie określono też odrębnych pieniędzy na ten cel.

W Regionalnych Zarządach Gospodarki Wodnej w Białymstoku i w Poznaniu stanowiły one około 50% wszystkich zadań inwestycyjnych, w RZGW w Warszawie nie realizowano ich wcale, m.in. dlatego, że za priorytet uznano ochronę przed powodzią, a w Lublinie dopiero przygotowano niezbędną dokumentację. Zróżnicowanie dotyczyło też utrzymania wód i urządzeń wodnych – w RZGW w Białym­stoku zadania mające związek z przeciwdziałaniem niedoborom wody w rolnictwie stanowiły 60–70%, w Warszawie ponad 40%, w Lublinie i w Poznaniu ponad 30%.

Tylko na papierze

Dopiero na początku 2020 roku, w obliczu zagrożenia kolejną suszą w rolnictwie, w Wodach Polskich opracowano założenia do Programu kształtowania zasobów wodnych, w których przewidziano zadania służące zwiększeniu retencji na obszarach wiejskich.

Zaplanowano, że do końca 2022 roku ma być zrealizowanych 148 zadań, z tego 55 inwestycyjnych, służących przywróceniu dwufunkcyjności urządzeń melioracyjnych (zarówno gromadzeniu, jak i odprowadzaniu wód z pól). W planach ujęto też budowę, odbudowę lub remont 644 urządzeń wodnych (np. jazów, zastawek). Według założeń, objętość retencjonowanych wód ma wzrosnąć o niemal 32,5 mln m3 na obszarze ponad 30 tys. ha gruntów w skali kraju. Łączny koszt tych prac ma wynieść około 157 mln zł. Do 11 września 2020 roku, czyli do dnia zakończenia kontroli NIK, żadne z tych zadań, poza przygotowaniem pod względem formalno­prawnym, nie zostało zrealizowane.

Kontrola NIK pokazała także, że w Wodach Polskich nie zapewniono sprawnego prowadzenia postępowań administracyjnych dotyczących utrzymania urządzeń melioracji wodnych. Były realizowane z naruszeniem zasad Kodeksu postępowania administracyjnego. Wydawanie decyzji administracyjnych związanych z utrzymaniem urządzeń melioracji wodnych, z ustalaniem obszaru, na który wywierają one korzystny wpływ, a także z prowadzeniem ewidencji samych melioracji wodnych utrudnił brak rozporządzenia w tym zakresie. Zostało ono wydane z rocznym opóźnieniem, a powodem była nieskuteczna współpraca w tej sprawie ministerstw: Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Wszystko na głowie jednego pracownika

W okresie objętym kontrolą NIK sprawami gospodarowania wodą zajmowały się głównie, oprócz wymienionych ministerstw, powstałe w 2018 roku Wody Polskie. Jednak tylko w ministerstwie rolnictwa, i to dopiero w marcu 2020 roku, wyróżniono komórkę, która zajmowała się sprawami związanymi z zarządzaniem i gospodarowaniem wodą dla rolnictwa. Zajmuje się ona m.in.: poprawą zarządzania wodą i optymalizacją jej wykorzystania, nawodnieniami, zapobieganiem suszy i jej monitoringiem, rozwojem małej retencji, melioracjami pełniącymi funkcje nawadniająco-odwadniające. Wszystkie te zagadnienia były na głowie jednego pracownika merytorycznego.

Działania obu ministerstw doprowadziły natomiast do uproszczenia wymagań w zakresie inwestycji w małą retencję i nawodnienia w rolnictwie. Wprowadzono zmiany w ustawach: Prawo wodne i Prawo budowlane, dzięki którym np. od połowy lutego 2020 roku nie trzeba już mieć pozwolenia na budowę stawów i zbiorników wodnych o powierzchni nieprzekraczającej 1000 m2 i głębokości nieprzekraczającej 3 m, nie trzeba także zgłaszać takiej budowy. Jedno­znacznie wskazano też, że korzystanie z wód na potrzeby nawadniania gruntów lub upraw i innej działalności rolniczej nie stanowi tzw. szczególnego korzystania z wód, które wymaga płatnego pozwolenia wodnoprawnego. Aczkolwiek, jak wskazują czytelnicy „Tygodnika”, procedury ubiegania się o unijne dofinansowanie na nawadnianie są nadal bardzo skomplikowane.

Magdalena Szymańska
Fot. M. Szymańska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. grudzień 2024 11:12