Ten ciągnik nie grzeszy wyrafinowaną techniką. Jest też mniej atrakcyjny niż zachodnie odpowiedniki. Trudno go nawet porównać do maszyn oferowanych przez tuzów techniki rolniczej. Ale kiedy zaczyna się rozmowę na temat ceny Belarusa 1025.3 i jego kosztów utrzymania, wszystkie uprzedzenia znikają. Bo kosztuje 117 tys. zł netto. To trzy, a nawet cztery razy mniej w porównaniu do traktorów z Zachodu. W tej cenie zawarte są obciążniki przednie o masie 440 kg z zaczepem, obciążniki na tylne koła o masie po 40 kg, dwuobwodowy układ pneumatyczny do przyczep oraz trzy tylne zaczepy. Czy jak jest taniej to musi być gorzej? Niekoniecznie. Kabina pozytywnie nas zaskakuje. Jest nader duża i przestronna. Fakt, dominuje w niej tani plastik, ale w niektórych miejscach jest przykryty tapicerką. Ten zabieg miał na celu lepsze wygłuszenie wnętrza.
I choć po części to się sprawdza, to brak fabrycznej klimatyzacji powoduje, że w upalne dni nie da się pracować bez uchylenia chociażby bocznej szyby, a to z kolei potęguje hałas w kabinie i powoduje przedostawanie się kurzu do wnętrza. Ale – wedle zapewnień importera – dealerzy Belarusa są w stanie doposażyć traktor w klima...
Traktory Belarus mają to do siebie, że praktycznie się nie zmieniają. Nawet nowe modele bazują na tej samej kabinie, dźwigniach czy wskaźnikach, co starsze ciągniki. Nie znajdziemy w nich także bajerów – elektroniki, rewersu czy klimatyzacji, a obsługa reduktora wciąż jest toporna do bólu. Ale z drugiej strony, białoruskie traktory biją konkurencję niską ceną. Niektórzy mówią nawet, że odpowiada ona faktycznym dochodom rolników. Aby wyrobić sobie własną opinię na temat tych maszyn postanowiliśmy przetestować popularnego 110-konnego Belarusa 1025.3 i ruszyliśmy nim w pole z zawieszonym trzymetrowym agregatem ścierniskowym marki Kverneland.