– Ja to jeszcze pamiętam skubanie pierza. Sąsiadki zbierały się, żeby naskubać pierza na pierzynę. To trzeba było kilka wieczorów... Ile, moje panie? Z dwunastu gęsi? W każdym razie na jedną pierzynę trzeba było sześć kilogramów. Bo z jednej gęsi to jakieś dziesięć dekagramów pierza z jednego podskubku. No, brało się żywą gęś i zabierało się jej pióra. Wyrastały jej od nowa, ale ona i tak latem by je zgubiła. Trochę z brzucha się skubało i trochę z pleców. Skrzydła i szyję zostawiało się niepodskubane. Te gęsi chodziły wtedy tak jakby po fryzjerze. Latem gęś była podskubana dwa razy, a zimą zabijana – opowiada Henryka.
– A żeby gęś oskubać, trzeba było głowę w skarpetę jej włożyć, żeby nie szczypała. I między nogami się ją trzymało – mówiły sąsiadki.
Siedzimy przy stolikach zestawionych w jeden długi stół w sali Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Białej. Wszędzie biało. Na blacie – dywan z pierza. Niektóre z pań w białych płóciennych chustkach na głowach – żeby było jak dawniej. Przebierają palcami i rozrywają na strzępy większe pióra. Między nimi – biały puch.
Gęsi skubało ...