Jego rodzice pochodzili z Wielkopolski. Mama z podpoznańskiego Fabianowa, ojciec – z podpoznańskiego Golęczewa. Kiedy w ostatnich latach wojny rodzina nieco się powiększyła, ruszyli na „dziki zachód” po lepsze życie. Osiedli w Ustroniu Morskim i to tam urodził się Ryszard. Pomieszkali kilka lat w nadmorskiej wiosce. Mieli krowę, Rysiek prowadził ją na łąki. Kiedy o dwunastej mama przynosiła mu kwartę świeżo udojonego mleka z pianką, mawiała: „Zobacz, Rysiu, jest południe i słońce jest nad Poznaniem”. Tak tęskniła, że wszyscy wrócili do Golęczewa.
Dom tam, gdzie śpiew
Ryszard pierwsze klasy
podstawówki skończył
w Ustroniu, ostatnie –
w Golęczewie. Poszedł do
liceum o profilu pedagogicznym
w pobliskim Rogoźnie.
Miał być nauczycielem.
Ale już wtedy dawał
o sobie znać sentyment do
słowa śpiewanego.
– Dziadek bardzo dużo śpiewał. Głównie piosenki „brzydkie”. Mama nawet mu zakazywała. Ale dziadek raz zaśpiewał, a ja już pamiętałem – wspomina.
W liceum stawiano na wykształcenie muzyczne. Każdy nauczyciel musiał umieć na czymś grać. Ryszard grał na akordeonie i często przyśpiewkami urozmaic...