Sama konsultacja, która dopuszcza do dyskusji o dobrostanie zwierząt wszystkich – nawet tych co zwierzątko widzieli tylko w telewizji – budzi u mnie jako hodowcy niesmak, bo traktuje mnie jak gbura i nieuka, który sam nigdy nie wprowadziłby postępu w swoim gospodarstwie i należy dać mi wytyczne.
Jestem rolnikiem, który od 40 lat zajmuje się hodowlą bydła mlecznego, a moja wiedza w tym zakresie oparta jest na: przekazie moich rodziców, długoletnim, własnym doświadczeniu, korzystaniu z nowości na szkoleniach organizowanych przez w ODR, producentów pasz i środków ochrony roślin, wiedzy i informacji czerpanej z prasy rolniczej i internetu. Z powyższego wiem, że Unia i jej zasady dobrostanowe zwierząt nie jest wyłącznym promotorem nowości i lepszych standardów. Z powodu przepisów m.in. o dobrostanie zwierząt, jakie UE wdrożyła postrzegana jest przez hodowców jako żandarm, który nakazuje i egzekwuje. Fakt, że jest żandarmem wynika z opinii hodowców, szczególnie tych rezygnujących z hodowli (bo już się nie boją). Jako jeden z czynników rezygnacji z hodowli wymieniają oni częste kontrole weterynaryjne i coroczne nowe obciążenia.
I ta...