Czterdziesty odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego „Sprawa kryminalna”.
W duszy podziękował Bogu, że jeszcze sobie nic nie miał do wyrzucenia i że to, co zrobił – jeśli było złem, mogło się jeszcze naprawić. Widocznem było po pannie Leokadyi, że się wysilała na to, ażeby ojciec nie mógł się stanu jej duszy domyślić – zmuszała się do uśmiechu straszniejszego niż łzy, które niewidome kręciły się pod powiekami, prostowała się, aby nie pokazać złamaną. Była bezprzytomną, a chciała wydawać roztargnioną.
Wszystko to Małejko przeczytał jak z książki i oblał się wstydem i oburzeniem nad sobą samym. Sumienie mówiło mu: „Co ci winien ten człowiek? Dlaczego chcesz mu jedyne szczęście odebrać i potępić go, i wydać na pastwę? Wszakże nie zawinił przeciwko nikomu? Wszakże dla ludzi czystym jest? Co ci winni tych dwoje nieszczęśliwych?
Stało się to w jednej chwili, w mgnieniu oka, błyskawicą przebiegały myśli przez głowę biednego pisarza, który się sam siebie wstydził, ręce ścisnął i oczy spuścił.
Leokadya szła tymczasem do ojca, który zapomniawszy o Mał...