Czterdziesty ósmy odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego „Sprawa kryminalna”.
Przyjaciel prezesa miał nań wpływ wielki, chociaż nie chlubił się nim ani go okazywał. Zdaje się, że pani Pstrokońska szepnęła mu słówko i wskazała potrzebę przyjścia do prezesa...
Ojciec Serafin wchodził jak człowiek, który o niczem nie wie i nic się nie domyśla, z dosyć wesołą twarzą dni powszednich, niezachmurzoną troską żadną.
Twarz jego pergaminowa, wypogodzona, uśmiechnięta patrzała na prezesa, jakby go pytała, co mu jest, wprzódy niżeli usta wyrzekły zapytanie...
– Cóż to mi tak pan prezes coś sumuje... Sumuje...? Hę? Czy nogi kręcą? Czy... nie domaga głowa? Czy żołądek...
– A to ty chyba nic nie wiesz? – przybliżając się, żywo spytał prezes.
– A cóż ja mam wiedzieć? – zażywając długo tabaki i strzepując palce, odezwał się przyjaciel. – Cóż tam się stało?
– Toż cały dom do góry nogami przewróciłem...
– Nie widzę – odparł ksiądz...
– Ale bo mnie zburzyli, powiadam ci, że mi się wątroba zwinęła. Jak na złość, jak na przekor...