Pięćdziesiąty trzeci odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego „Sprawa kryminalna”.
Z niego jednak pani Słońska wielkiej pociechy nie miała. Gdy nadeszły wieczory jesienne, długie i nudne, rada by była sprowadzić go sobie na rozmowę. A trzeba wiedzieć, że kabałę doskonale ciągnęła i z różnych rzeczy wróżyła tak, że na około o mil dziesięć ekonomowe i ekonomówny się do niej zjeżdżały, radząc się w serdecznych utrapieniach i zawiłych sperandach* małżeńskich. Pana Franciszka to jednakże zwabić ani utrzymać nie mogło... mruk był ponury i milczący jak dawniej. Reszta dworu, nie wyjmując ogrodnika, furmana i ekonoma, została w miejscu... Do roboty nie było nic...
Słońska, zastosowując się do rozkazów nowego dziedzica, dom utrzymywała na dawnej stopie i jakby w gotowości na przyjęcie pana, który się niby to zawsze obiecywał.
Wprawdzie do pokoju sypialnego nigdy o mroku nie wchodziła, lecz we dnie, modląc się za duszę nieboszczyka i przybrawszy do pomocy Jurka, otwierała sypialnię i pył w niej ścierała starannie... Ślady okropnego wypadku zupełnie już były znikły. Okno naprawiono, oki...