Pięćdziesiąty szósty odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego „Sprawa kryminalna”.
Za panem Rochem wtoczył się w pół godziny jeden z Hornowskich, potem przybył posłaniec od podkomorzego... Nie było znowu mowy o niczem w sąsiedztwie prócz o Orygowcach. Kto jeszcze tam nie był, ten się wybierał. Komentowano, rozprawiano, ale na to się zgadzali wszyscy, że cała ta sprawa kuso jakoś wyglądała, i że w opowiadaniu pana Daniela prawdy nie było...
Na ucho udzielano sobie rozmaitych uwag i przypuszczeń.
Wieczorem do stołu wyszedł prezes zadumany i chmurny, podejrzliwie wpatrując się w córkę i ciocię Wychlińską, na których twarzach nic wyczytać nie mógł.
Sam nad wszelki wyraz ponury był i taił w sobie źle gniew, który w nim wrzał, szukając tylko pozoru do wybuchu. Miarkował się jednak i wolał milczeć, gdyż czuł, że pierwsze wyrywające się słowo poprowadzi za sobą wylew niepohamowany.
Ojciec Serafin, który był także u stołu, zdawał się o niczem nie wiedzieć. – Jego na ostatku użył prezes, aby ulżyć sobie i wypowiedzieć, co chciał, nie zwracając do córki i ciotki.
– Słyszałeś, spytał stłumionym g...