– Poza jednym metalowym elementem wszystko w tej chacie jest łączone za pomocą kołeczków drewnianych i one są dokładnie z 1877 roku. Pochodzą z chaty orawskiej, ze Spytkowic. (...) A to? Cepy, tak! Te są z końca dziewiętnastego wieku. A to równie stare. Ciekawe, czy ktoś zgadnie, do czego służyło? Nie wiecie? To urządzenie do wytwarzania lodów. A to? Nie zgadniecie – to pralka. Może ubrania nie były w niej tak dokładnie wyprane, ale było na pewno czystsze – opowiada Zdzisław Brzykcy grupie młodzieży z pobliskiego Pruszcza, która przyjechała w ramach zajęć z przedsiębiorczości.
Chcą się dowiedzieć, czy na ocalaniu starych przedmiotów i przywracaniu wizerunku dawnej wsi – co jest celem Nadwiślańskiej Chaty – można zarabiać na życie. Za chwilę na piętrze spichlerza, który Zdzisław Brzykcy sprowadził w całości z majątku hrabiego Ostrowskigo z Tomaszowa Mazowieckiego, obejrzą niezwykłe zbiory. Tu stara żydowska waga, tu XIX- -wieczne pudełko po „landrynach z Petersburga”. A obok zdekompletowany nieco piec z, bagatela, XVI wieku. Zdzisław kupił go za grosze od kogoś, kto uratował kafle w 1951 roku z gruzowiska na Wawelu....