opolskie
W wielu gminach w ogóle nie ma spółek wodnych, a więc żadna gospodarka wodna nie jest prowadzona. W rezultacie na przykład podtopienia wiosek, choćby po deszczach nawalnych, albo zalewanie pól po ulewach jest standardem. Na szczęście nie zawsze i nie wszędzie tak jest.
Choć powoli i stopniowo, jednak powyższy czarny scenariusz zmienia się na Opolszczyźnie. Tamtejsza izba rolnicza wspiera te zmiany.
Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu, mówi dyplomatycznie o słabej kondycji spółek wodnych, ale jako jednego z winowajców tego stanu rzeczy wskazuje także rolników i mieszkańców wsi, którzy w niewielkiej części płacą składki na rzecz spółek, czyli 5 zł za posesję i 10 zł/ha ziemi uprawnej.
Mimo to próbuje znaleźć panaceum na zmianę tak fatalnego stanu rzeczy. W coraz większym stopniu to mu się udaje, ponieważ w regionie jest coraz więcej dobrych przykładów.
– W naszej spółce ściągalność składek jest na poziomie 90%. Tylko niektórzy z rolników nie płacą – cieszy się Kazimierz Morawiec z Samodzielnej Miejsko-Gminnej Spółki Wodnej w Byczynie (powiat kluczborski). – Ale wiem, że jest różnie w różnych miejscowościach. ...