Chciałbym odnieść się do artykułu z numeru 27 z 7.07.2020 r. pod tytułem „Umowa rozwiązana, pola zapuszczone, urzędnicy idą w zaparte” napisanego przez panią Magdalenę Szymańską.
Jestem waszym prenumeratorem od wielu lat, a teraz dodatkowo występuję w roli tego zaniedbującego grunty, dzierżawcy, który w podejrzany sposób włada tymi gruntami. Postaram się przedstawić spojrzenie na ten sam problem z nieco innej strony. W 2002 roku stanąłem do przetargu na dzierżawę gruntu, który ówczesna Agencja Nieruchomości Rolnych wystawiła do wydzierżawienia. To była część większej działki, która została podzielona. Tutaj należałoby zadać sobie pytanie, kto to podzielił i dlaczego. Część większa została wydzierżawiona panu Sylwestrowi, a drugą, mniejszą, o powierzchni 1,5 ha, bez wyraźnie zaznaczonego dojazdu, wydzierżawiłem ja. Potrzebowałem gruntów, a graniczenie tych gruntów z gruntami należącymi do Skarbu Państwa sugerowało, że nie powinno być problemów z dojazdem. Niestety, byłem w błędzie, okoliczne grunty były zagrodzone pastuchem elektrycznym, ponieważ wypasały się na nich zwierzęta pana Sylwestra, a ja nie mogłem dojechać do działki. Wielokrotnie rozmawiałe...