StoryEditorWiadomości rolnicze

Michałowo, czyli strażacy bez granic

02.11.2021., 10:11h
Spragnionych poją, głodnych karmią, nagich przyodziewają. Strażacy ochotnicy znad granicy, czyli ze sławnego już Michałowa, niosą pomoc imigrantom. Nam jeden z druhów opowiedział, jak od ponad miesiąca wyglądają ich popołudnia i wieczory.
podlaskie

Ochotnicza Straż Pożarna z Michałowa to straż z długą brodą. Mieszkańcom pomaga już ponad 120 lat. Dziś należy do niej czterdziestu druhów, do akcji wyjeżdża kilkunastu. Jeszcze do niedawna ich praca wyglądała tak, jak tysięcy ochotniczych straży w Polsce.

– Kiedyś straż była tylko od pożarów. Teraz jeździmy do różnych wydarzeń. Wypadki, czasem pomaga się zespołom ratownictwa, sadzamy na trudnym terenie LPR-y, czyli śmigłowce ratownicze. Gniazda szerszeni też usuwamy. Do palących się od sadzy kominów jeździmy jesienią, wiosną – do suchych traw. Czasem jest bardzo trudno, ponieważ mamy tu dużo torfowego podłoża, a takie może palić się i trzy tygodnie. Największy nasz pożar to ten po zderzeniu dwóch pociągów z cysternami w Białymstoku w 2010 roku – opowiada Kamil Ławreszuk, jeden z michałowskich druhów.

Punkt pomocy w try miga

Miesiąc temu ich służba nagle zyskała nowy wymiar. Media zaczęły pisać o "dzieciach z Michałowa", kiedy we wsi Szymki w gminie Michałowo znaleziono grupę imigrantów, w której były dzieci.

– Kiedy media zaczęły dopytywać, gdzie są dzieci z Michałowa, burmistrz zarządził na...

Pozostało 80% tekstu
Dostęp do tego artykułu mają tylko Prenumeratorzy Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Żeby przeczytać ten i inne artykuły Premium wykup dostęp.
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. listopad 2024 01:47