Opowiedziała nam o niej synowa, którą poznaliśmy na gali „100 lat naszego gospodarstwa”. – Proszę kiedyś przyjechać do Witowa, babcia już w drodze do „setki”, opowie dużo o tym, jak to kiedyś na wsi było. A i sporo przeszła – powiedziała o Stanisławie Hanna Maciejewska. „Babcia” okazała się żwawą starszą panią, z pamięcią, której dziś próżno szukać u młodych.
– Ładną ma pani obrączkę. Złota?
– Tak, ale to nie jest ślubna. Ślubną zgubiłam. Potem z mężem kupiliśmy sobie takie. – Stanisława Maciejewska, rocznik 1929, pokazuje piękny, szeroki na centymetr pierścionek, z lekko grawerowanej cienkiej złotej blaszki w miedzianym odcieniu. I zaczyna od anegdoty.
– 1929, 10 listopada. A w papierach mam 19 grudnia. Jak to? Rodziłam się w Inowrocławiu, poród był podobno bardzo trudny, więc w szpitalu ochrzcili mnie z wody. Mama też była w nie najlepszym stanie. I pewnie zapytali, jak dać na imię dziecku. Chyba nie dostali odpowiedzi i ktoś postanowił, że skoro matka Stanisława, to i niech córka będzie. Ojce chcieli Teresa, ale w parafii nie chcieli już zmienić. Więc oficjalnie jestem Stanisława z późniejszą datą urodzenia – mówi Stanisława, dla bliskich – Teresa.
Z Janką szyła fartuszki
Mówi, że miały być chrzciny z pompą, bo po dziesięciu chłopcach urodziła się wreszcie dziewczynka. Ale akurat tuż przed uroczystością zmarła babcia – matka jej ojca. Więc świętować się nie dało.
Rozmawiamy w Witowie, w którym Stanisława mieszka, odkąd wyszła za mąż za Zygfryda Maciejewsk...