– Jeszcze w 2004 roku produkowaliśmy w rzucie do 300 tuczników. Produkcja prowadzona była częściowo w cyklu zamkniętym, częściowo w otwartym. Posiadaliśmy własne maciory, ale część warchlaków do tuczu pochodziła z zakupu. Później ojciec rozpoczął prowadzenie działalności gospodarczej. Zajmowaliśmy się odbiorem folii od rolników. Koniunktura na rynku folii zaczęła się psuć, pole nie było wykorzystane, więc pomyśleliśmy, że spróbujemy zająć się hodowlą bydła mięsnego. Wydawało nam się, że na obsługę stada nie będziemy potrzebowali zbyt dużo czasu. Życie zweryfikowało jednak nasze przypuszczenia – mówi Karol Łęczycki.
Dwie główne cechy herefordów zdecydowały o wyborze właśnie tej rasy.
– Herefordy mają stosunkowo łatwe wycielenia i nie są wymagające pod względem żywienia. Po drugie, są zdecydowanie spokojniejsze niż np. krowy limousine. W kwestii wycieleń, praktyka okazała się jednak nieco inna niż założenia. Owszem krowy cielą się bez problemów, niemniej czasami potrzebna jest interwencja człowieka wyjaśnia – hodowca.
Trzy lata temu państwo Łęczyccy zakupili 22 jałówki rasy hereford oraz buhaja, k...
Załamanie się koniunktury na rynku trzody chlewnej skłoniło rodzinę Łęczyckich do rezygnacji z tej gałęzi produkcji na rzecz działalności gospodarczej. Po pewnym czasie, chcąc wykorzystać posiadaną ziemię, gospodarze zdecydowali się na produkcję czystorasowego bydła mięsnego. Wybór padł na herefordy, których stado, łącznie z młodzieżą, liczy obecnie blisko 60 sztuk.