łódzkie
Do pożaru budynku inwentarsko-składowego w wyniku uderzenia pioruna doszło we wtorek 22 czerwca przed godziną 16. Całkowicie spalił się dach na oborze, częściowemu uszkodzeniu uległ dach na stodole. Z dymem poszło ponad 100 balotów siana oraz worki z paszą treściwą.
– Usłyszeliśmy ogromny trzask pioruna, wyszliśmy z domu, a na dachu obory momentalnie pojawił się ogień. Pobiegłem ratować zwierzęta, pomagali też sąsiedzi. Daliśmy radę wyprowadzić tylko krowy, bo było tak duże zadymienie, że nie dało się oddychać. Jałówki zostały uratowane dopiero przez strażaków, którzy mieli do dyspozycji maski tlenowe – relacjonował Sylwester Płacheta.
Uratowane, ale podtrute
Całość bydła udało się uratować, ale zwierzęta mocno obniżyły swoją wydajność w wyniku stresu i zatrucia dymem. Dwie jałówki ledwo uszły z życiem. Stado kilka dni spędziło na pastwisku i dopiero po przewietrzeniu pomieszczeń wróciło do obory, w której mury i strop zostały zalane wodą w wyniku akcji gaśniczo-ratowniczej. Strażacy spisali się na medal, bo ogień zajmował już dach sąsiadującej z oborą stodoły, o czym świadczą osmolone krokwie i częściowo zniszczone po...