Rolniczka z powiatu poznańskiego z gminy Kleszczewo hodująca bydło mleczne wniosek o wypłatę pomocy suszowej złożyła 30 października ub.r. Szkody w uprawach wyniosły u niej powyżej 30%.
– W grudniu otrzymałam pismo z Agencji, że sprawa zostanie załatwiona do końca stycznia. W lutym przyszło kolejne, w którym poinformowano mnie, że muszę czekać do końca marca. Marzec minął, zaczął się kwiecień i... cisza. Dzwoniłam przed Wielkanocą do Agencji. Powiedziano mi, że nie ma pieniędzy i dziennie nie mogą wydawać nie więcej niż 4–5 decyzji w sprawie przyznania pomocy, a do wydania mają ich jeszcze około 2 tys. Urzędnik powiedział mi też, że specustawa związana z koronawirusem zwalnia ich z obowiązku przesyłania kolejnych informacji o terminie załatwienia sprawy – relacjonuje Czytelniczka TPR.
Podobnych telefonów przed Wielkanocą odebraliśmy wiele.
– U mnie szkody w całym gospodarstwie były poniżej 30%, a straty w uprawach wyższe. Przychodziły tylko pisma, że sprawa będzie załatwiona później. Byłem cierpliwy, czekałem, ale jak usłyszałem w telewizji wicepremiera, który mówił, że wszystkie zobowiązania z ubiegłe...