Na grupie Moje KGW chwalicie się wszystkim. Tym, co się udaje, tym, co przeszkadza i co czasem wymaga zmiany. Śledzimy grupę z uwagą, a z największą chyba wasze pierwsze doświadczenia zdobywane jako koła gospodyń wiejskich. Dlatego nasze zainteresowanie wywołał niedawny ich post. „A oto i nasze długo wyczekiwane spotkanie i nasza mała pierogarnia. Na razie dla nas... planów i pomysłów mamy dużo, ale czy się uda... czas pokaże...”.
Nawet niewprawionym w zawiłościach interpunkcji nie trzeba wyjaśniać, o czym świadczy ta ilość wielokropków w tekście. Mówią najczęściej o obawach, niepewności, czasem nie tyle o skromności, co lęku przed chwaleniem się albo marzeniem o wielkich rzeczach. Ileż to razy usłyszeliśmy podczas wywiadów: „Ale my nie robimy nic takiego”, „Chyba nie ma o czym opowiadać” albo „A to warto o tym pisać?”. Zawsze wtedy, kiedy tak naprawdę działy się rzeczy wielkie. Kiedy robiłyście coś twórczego, coś, z czego korzystać mogły dziesiątki innych ludzi, kiedy wasza praca i pomysłowość stwarzała inny, lepszy świat wokół was. Kiedy zadzwoniliśmy do Moniki Wąs, która wraz z Pauliną Gajdą, oficjalną przewodniczącą, kieruje kołem gospodyń „ Pozytywn...