Podczas reportaży często zaczynam rozmowę od pytania o to jak długo istnieje koło, czy były jakieś inne przed nim albo czy taka organizacja działała też przed wojną. We Wrzeszczynie usłyszałam niecodzienną odpowiedź.
– Ooo, tu były dawniej dwa koła. Nie bardzo ze sobą współpracowały, przewodniczące chyba trochę były poróżnione. Podobno jedno nazywało się „Ziarno”, a drugie „Plewy”. Czy takie były oficjalne nazwy? Nie jestem pewna, ale tak mówiono o nich we wsi. Trochę się dziś wszyscy z tego śmiejemy, choć zdajemy sobie sprawę, że to dyskryminujące. Dziś myślimy raczej jak łączyć ludzkie wysiłki i talenty – opowiada Mariola Myszkowska, przewodnicząca koła i jednocześnie członkini Stowarzyszenia Aktywności Lokalnej „Rabarbar”.
Nie ma tego złego...
Rabarbar to też kawał
historii Wrzeszczyny, i też
o charakterze wykluczającym.
Ale koło i tę sprawę
przekuło w coś dobrego.
– Jak tylko pamiętam o Wrzeszczynie wszędzie w okolicy mówiło się „stolica rabarbaru”. To było pogardliwe, mieszkańcy wstydzili się, że są z wioski, w której nie rośnie nic lepszego, tylko ary niewymagającego nawet do...