Zdenowicz zrezygnowany był zupełnie acz upokorzony, pisarz wściekał się nie mogąc niczego więcej dojść, a nawet domyślić się, co z ciałem zamordowanego się stało.
Nie pozostawało więc nic nad wystosowanie raportu do sądu, który resztę musiał sam już dośledzać.
– No! zawołał rzucając pióro na stół po dokończeniu urzędowgo pisma Małejko – no – jeżeli oni tu teraz czego dojdą i mądrzejsi będą ode mnie to – dam sobie urznąć głowę...
Zdenowicz fajkę palił milczący. Wszystko zdawało się wyczerpane, skończone, zamknięte. Ciemności zostawały takie, jakie znaleźli nim z fiat lux*, urząd pierwszej instancyi na grunt zjechał. – Pani Słońska jaki taki przygotowała obiadek, podano i butelczynę wina; asesor z pisarzem zasiedli smutni do posiłku. Już kurczęta stanowiące pieczyste ogryzali, gdy gwałtownie do pokoju wpadł jakby mocno wystraszony, blady i niespokojny ekonom Braun. Po twarzy jego można było poznać, iż coś nadzwyczajnego zajść musiało. Małejko, który się gryzł niepomiernie niemożnością odkrycia czegoś – zerwał się rzucając kurczę i sałatę.
Braun nim począł mówić, czuprynę sobie już targ...