– Przywiozłam ci Leokadyę – odezwała się Wychlińska. – Może tu trochę odżyje.
– Daj to Boże, ale rany serca leczą się trudno – odpowiedziała, wzdychając, gospodyni. – A ta biedna wiele z powodu tak okropnego wypadku z tym Danielem ucierpieć musiała. Nie dość, że straciła człowieka, do którego była – jak mi pisałaś, szczerze przywiązaną, ale w tak okropny sposób... Powiedzże mi, odkryto też... co to właściwie było? Co się z nim stało?
– Dotąd nic – cicho przemówiła Wychlińska, jakby zbywając się przykrej rozmowy. – Miałam wiele, wiele przykrości, patrząc na szczere, serdeczne, a tak ciche i ukrywać się zmuszone przywiązanie tych dwojga istot. Daniel był jej wart, ona go cenić umiała... Ale z prezesem, ty wiesz – ani mówić, jak sobie raz co powie... Musieli przed nim jak najstaranniej ukrywać swoje uczucia, bo gdyby najmniejszej rzeczy się domyślił – byłby mu drzwi zamknął natychmiast.
– E! Stary nieznośny szlachciura! – odezwała się gospodyni. – A kocha tak tę Leokadyę i sam przyznawał to nawet, pisząc potem do mnie, że człowiek był jej wart ze wszech względów. Tak się jakoś złożyło, żem go nigdy ni...
Osiemnasty odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego „Sprawa kryminalna”.