Był to człowiek obcy, opowiadał się obywatelem z Królestwa, gdzie miał na Mazowszu mały ziemi kawałek. Tu nikt a nikt go nie znał. Wyglądał dostatnio, ale skromnie. Nie miał z sobą własnego nawet powozu i przybył na pocztowej bryczce. Cały dzień jeden i część następnego poranku strawił na rozpatrywaniu się w Orygowcach, objeżdżając pola, łąki, lasy, obchodząc budynki, dowiadując się o granice. Nawet z włościanami zgromadzonymi w karczmie dużo i długo mówił. Człek wydawał się bardzo stateczny, rozważny, powolny, małomówny, skromny. Naówczas młodym się mógł nazwać, bo nie miał nad lat dwadzieścia kilka do trzydziestu, ale dojrzalszym był nad swój wiek. Ci z miejscowych ludzi, którym nieład był na rękę i coby anarchię radzi byli przeciągnąć, starali się wszelkiemi sposobami zrazić przybysza, opowiadając mu, ile to tu kłopotów mieć będzie na karku, ile zajść, ile wydatków. Przybyły wcale się jednak nie zniechęcił – i owszem badał, rozpatrywał, notował, a gdy drugiego dnia do Dubna powrócił, rozeszła się zaraz wieść, że wioskę kupuje.
Nabycie takich Orygowiec wcale nie było łatwem. Gdyby się ludz...
Drugi odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego „Sprawa kryminalna”.