Dwudziesty dziewiąty odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego „Sprawa kryminalna”.
Towarzystwa trafiały się różne... Pan Symforyan grać lubił, więc gdzie pokątny faraonik* się zebrał albo w sztosika* się zabawiono, chętnie tam spędzał wieczory. Gier publicznych już naówczas w Warszawie nie było, ale w różnych domach kawalerskich zbierali się cicho amatorowie. Jednym z tych był właśnie na Podwalu niejaki Drobisz, który gdzieś kiedyś służył ponoć wojskowo, a teraz nie wiadomo, co robił we dnie, wieczorami zaś i nocami przyjmował dobrych przyjaciół i ciągnął im sztosika. Jakkolwiek rzadko kto wyszedł cały z rąk owego Drobisza, gra ma taką ponętę szatańską dla tych co jej raz skosztowali, iż ludzie nałogowi szukają jej, choćby nie bardzo byli pewni, jak ona jest prowadzoną. Rzadko się tu kto zgrał skandalicznie, lecz pan kapitan Drobisz nigdy też przegranym nie był.
Jednego wieczora, zasiadając do poniterowania* z nudów, pan Górnicki obok siebie znalazł z czarnemi tajemnemi oczkami figurkę ruchawą, która z wielką grała zapalczywością. Gracze, choć nieznajomi, wzajem dla siebie byli grzec...