Jako kilkulatka grała na skrzypcach i fortepianie, układała wiersze, szkicowała. Malarstwa na szkle nauczył ją pierwszy mąż, Zdzisław Walczak – nieżyjący już znany zakopiański twórca ludowy, artysta malarz, snycerz i muzykant.
– Poprosiłam męża, żeby nauczył mnie malować. Zainspirowana jego umiejętnościami, tworzyłam w podobnej konwencji. Z czasem wykształciłam własny styl – opowiada Janina Budzicz-Walczak.
Jej pierwsze obrazy uhonorowano trzecią nagrodą na jednym z ogólnopolskich konkursów sztuki ludowej. Bywało, że wyprzedzała męża, zdobywając pierwszą nagrodę.
– Oprócz słów uznania, pojawiała się też krytyka. Etnografowie zarzucali mi, że maluję zbyt ładne twarze, nie po ludowemu. Zbuntowałam się. Miałam malować, za przeproszeniem, takie gęby, za które od razu można dostać piętnaście lat? – żartuje.
Po drugiej stronie
Większość życia związała z Podhalem, w Warszawie mieszka i tworzy od kilku lat.
– Owdowiałam, zostałam z papużką. Koleżanka namówiła mnie, żeby kogoś poznać przez Internet. Byłam sceptyczna, ale znalazłam drugą połówkę. Do Warszawy przyjechałam za drugim mężem, Tomaszem – opowiada....