● Czy epidemia ASF, która przetrzebiła hodowlę trzody na wschodzie Polski i przesuwa się na zachód była do powstrzymania?
– Choroba jest zwalczana z urzędu, w praktyce jednak cała odpowiedzialność spoczywa na hodowcach, którzy zostali zostawieni z problemem sami sobie. W skrajnych przypadkach z tego, jak prowadzili produkcję, muszą się tłumaczyć przed sądem. Mam tu na myśli konkretnego rolnika spod Chełma, którego inspekcja weterynaryjna oskarża o szerzenie ASF, a którego rozprawa właśnie ruszyła przed sądem (o tej sprawie szerzej napiszemy osobno – dop. red.). Gdy cztery lata temu zostałem przewodniczącym Komisji, proponowałem ówczesnemu ministrowi rolnictwa Krzysztofowi Jurgielowi, utworzenie szerokiego na 50 km korytarza sanitarnego wzdłuż wschodniej granicy. Miałyby tam być wybite wszystkie dziki. Skończyło się na zapewnieniach, że zostaną wybite. Nic nie wyszło też z pomysłu zbudowania wzdłuż wschodniej granicy płotu. Problematyką związaną z ASF zajmują się aż trzy ministerstwa: rolnictwa, środowiska i częściowo zdrowia. Te dwa pierwsze słabo współpracują. Jestem przekonany, że ich połączenie, tak jak to jest np. w Austrii, pozwoliłoby na znacznie skuteczniejsze zwa...
Z przewodniczącym sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jarosławem Sachajko rozmawia Krzysztof Janisławski