– Ten agregat to efekt trzy i pół roku naszej pracy – mówi Michał Sawicki. – Same jego dłuta przyjmowały z sześć różnych kształtów. O ilości wykorzystanych materiałów nawet nie wspomnę. Zbudowaliśmy już trzy prototypy, a ten ostatni ma za sobą ponad 500 zasianych hektarów. Testowaliśmy go w niezwykle trudnych warunkach, bo na rędzinach, dlatego jesteśmy pewni naszej konstrukcji. Założyliśmy firmę NoTiller i wystartowaliśmy z jego produkcją. Teraz liczymy, że zainteresują się nim rolnicy, bo daje on możliwość wprowadzenia uprawy pasowej nawet na relatywnie niewielkich areałach. A korzyści ze strip-tillu jest mnóstwo? Przede wszystkim oszczędzamy czas, paliwo i nawozy. W moim przypadku po całkowitej rezygnacji z pługa koszty spadły o połowę. Zauważyłem również, że gleba uprawiana w tej technologii ma lepszą nośność i szybciej przenika przez nią woda. To sprawia, że wiosną szybciej możemy wjechać na pole. Pozostawienie resztek pożniwnych na powierzchni roli ogranicza też straty wilgoci z gleby. Nieznacznie wzrosły również plony szczególnie kukurydzy i buraków cukrowych, które dobrze reagują na uprawę pasową. Ale żeby być uczciwym dodam, że na pola, na których nie ma wykonanej orki...
Uprawa pasowa nie jest zarezerwowana tylko dla dużych gospodarstw. Michał Sawicki z Józefina oraz Paweł Pietrzak z Suszna zbudowali agregat uprawowo-siewny przeznaczony do technologii strip-till. Maszyna o nazwie Multi powstała z myślą o mniejszych i średnich gospodarstwach rolnych. Ma trzy metry szerokości, waży poniżej 2 ton i może ją obsłużyć 150-konny ciągnik. Nadaje się zarówno do siewu zbóż i rzepaku, jak również – po wymianie szyny siewnej na siewnik punktowy – do buraków i kukurydzy.