Rolnicy zaczynają protest. Wysypią zboża pod domami polityków PiS
Rolnicy z AGROunii rozsypali dziś pod siedzibą ministerstwa rolnictwa plewy zbóż. Zostawili także zboże i kukurydzę w workach oraz jabłka i mleko. Ustawili również tabliczki z napisami: "Kraj chorych cen" i "PiS nie reprezentuje polskiej wsi". W ten sposób zapoczątkowali akcję protestacyjną przeciwko brakowi działań rządu, polegającą na rozsypywaniu płodów rolnych pod domami polityków PiS. W najbliższym czasie posłowie tej partii mogą spodziewać się „niespodzianek” pod bramami swoich posesji.
- Niech minister zobaczy, z czym polscy rolnicy muszą się borykać. Niech ubrudzi sobie swoje lakierki tymi plewami. Nasza cierpliwość się skończyła, a PiS skapitulował przed problemami polskich rolników. Dlatego w najbliższych dniach pod domy i biura posłów PiS będą dostarczone płody rolne. Będziemy im wozić pszenicę, kukurydzę, plewy czy jabłka. To będą te wszystkie płody, z którymi dziś mamy problem – mówił Michał Kołodziejczak, prezes AGROunii.
Pszenica po 800 zł, rzepak po 1900 zł. "Nie ma kto tego kupić"
Rolnicy są rozgoryczeni przede wszystkimi spadającymi cenami zbóż i rzepaku. Nadmierny i niekontrolowany napływ ziarna w Ukrainy rozregulował polski rynek. W tej chwili ceny pszenicy we wschodniej i południowej Polsce spadły nawet do 800 zł/t.
- Sytuacja na Lubelszczyźnie jest tragiczna. Rolnicy nie mają gdzie sprzedać zboża i rzepaku. Ceny już dawno przebiły dno. W okolicznych skupach notowania są rzędu nawet poniżej 800 zł netto za pszenicę. A przypomnę, że pszenica w żniwa kosztowała 1500-1600 zł. Natomiast rzepak w tej chwili kosztuje 1900 zł, podczas gdy w żniwa cena ta sięgała 3500 zł. Mało tego, te płody są niesprzedawalne. Magazyny rolników są wypełnione po brzegi, a firmy skupujące mają pełno ukraińskiego ziarna. I przez to my nie mamy gdzie sprzedać swoich płodów. W tej chwili skupy przyjmują zboże tylko na zapis albo na wymianę za nawóz – mówił Rafał Kargol, rolnik z woj. lubelskiego.
Rolnik: straciłem 200 tys. zł, bo posłuchałem ministra Kowalczyka
Ale problem dotyka rolników także w centralnej Polsce i na Kujawach. Michał Dams, rolnik z woj. kujawsko-pomorskiego podkreślił, że sytuacja w jego regionie jest dramatyczna, bo zboże jest praktycznie niesprzedawalne. On sam, kierując się radami ministra Kowalczyka, stracił 200 tys. zł.
- U nas zboże też tragicznie staniało. Pszenica jest po 1000 zł, a rzepak po 2000 zł. Firmy nie chcą od nas kupować, bo nie mają gdzie dalej wywieść tego towaru. Więc oprócz tego, że cena jest niska, to nie można tego ziarna sprzedać. Nawozy kupiliśmy, bo minister mówił, że ich nie będzie, a zboże zatrzymaliśmy, bo minister obiecywał, że zdrożeje. Ja sam straciłem 100 tys. zł na kupnie drogich nawozów i drugie 100 tys. zł, bo przechowałem zboże, jak radził minister Kowalczyk. Kto nam to zwróci? – pytał Dams.
Zboża nie ma gdzie sprzedać, choć było wyprodukowane na najdroższym nawozie w historii
Kołodziejczak przypomniał, że taniejące zboże, którego rolnicy nie mogą sprzedać było wyprodukowane na najdroższym nawozie i paliwie w historii. Dlatego AGROunia kieruje pismo do UOKiK, by zbadał, na ile wicepremier Kowalczyk wpłynął na zmiany cen zbóż w Polsce.
- Polska wieś umiera. Mamy tego wszystkiego cholernie dość! PiS zawiódł polską wieś. Kłamał na temat sytuacji w rolnictwie i nie rozwiązał przez 7 lat swoich rządów żadnego problemu o którym tu dziś mówimy – zaznaczył Kołodziejczak. Wyliczył, że w czasie rządu PiS upadło 120 tys. gospodarstw rolnych, a 200 tys. zlikwidowało hodowlę zwierząt.
Rolnicy: wagony ze zbożem są na lewo doczepiane do pociągów z Ukrainy
Rolnicy odnieśli się także do sytuacji na polsko-ukraińskiej granicy. Zarzucili ministerstwu, że zboże nadal wjeżdża bez jakiejkolwiek kontroli.
- Cyrki się dzieją na granicy. Nasi znajomi, którzy pracują w miejscach, gdzie są przepinane pociągi mówią, że jak przyjeżdża pociąg z 30. wagonami z Ukrainy, to 10 jest doczepionych na lewo, bez żadnych dokumentów. Nikt tego nie kontroluje – zaznaczył Kołodziejczak.
„Zboże z Ukrainy wjeżdża w węglarce albo w koszach”
Informacje te potwierdziła także Magdalena Zawiślak z woj. lubelskiego, która codziennie odwiedza przejście kolejowe w Hrubieszowe.
- To nieprawda, że pociągi ze zbożem nie wyjeżdżają przez to przejście. To jest kłamstwo i mamy na to dowody. Pracownicy sami do nas wysyłają zdjęcia dokumentów zboża i to, czym jest ono przewożone, np. w węglarce albo w koszach. Wjeżdża syf – mówiła działaczka AGROunii. Kargol dodał, że na dobę wjeżdżają dziesiątki wagonów i setki ciężarówek.
- W Polsce ta kontrola wygląda tak, że bierze się zboże na rękę i się mówi: jest dobre, może wjeżdżać. Sprawdzanych jest tylko 10 proc. wagonów - uzupełnił Kołodziejczak.
Kołodziejczak poinformował też, że AGROunia przyłączy się protestów NSZZ Solidarności RI i innych organizacji rolniczych. Pierwszy strajk ma się odbyć 23 marca, kolejne na przełomie marca i kwietnia.
- Będziemy brali udział we wszystkich strajkach, które są organizowane w tej słusznej sprawie – zapowiedział prezes AGROunii.
Incydent z TVP pod ministerstwem rolnictwa
Podczas protestu pod ministerstwem rolnictwa doszło także do incydentu z dziennikarką TVP Info. Kołodziejczak zwrócił także uwagę, że nie przysłuchiwała się konferencji, tylko "rozmawiała z przechodniem".
- Zniszczyliście polską wieś i macie krew rolników na rękach. Na tą waszą telewizję poszło 2,7 mld zł, a pani zamiast pracować rozmawia z przechodniem? Niech pani mi odpowie, w jaki sposób jest badane zboże na przejściu granicznym z Ukrainy do Polski? Bo ja to powiedziałem przed chwilą – mówił do reporterki Kołodziejczak.
- Sprawdza mnie pan? - odpowiedziała.
- Tak, sprawdzam, bo pani jest teraz w pracy, a jej nie wykonuje. Pani z Polsatu, pan z TVN, pani z Eski powtórzą jak jest badane zboże. A wy nie. Rachoń powtórzy tylko swoją obrzydliwą narrację do tego wszystkiego - zaznaczył.
Kamila Szałaj