Duńskie bydło zyska wolność. Łańcuchy mają odejść do lamusa
Zgodnie z planem przedstawionym przez Mogensa Jensena, tamtejszego ministra rolnictwa, gospodarstwa ekologiczne muszą całkowicie wycofać się z tego systemu hodowli już do 2024 roku.
Z kolei zakaz uwięzi w nowych budynkach ma obowiązywać od 1 stycznia 2022 r. Zadecydowano, iż gospodarstwa, które utrzymują nie więcej niż 50 krów, będą miały dwuletni okres przejściowy na dostosowanie się do nowych wymogów.
Takie zwolnienie będzie mogło być zastosowane jednak tylko wtedy, gdy prowadzący gospodarstwo w inny sposób udowodni „wystarczający poziom dobrostanu zwierząt”.
Niemcy pójdą w ślady Duńczyków?
Do takiego zakazu od lat przymierzają się też Niemcy. W 2016 r. zaapelował o to kraj związkowy Hesja. Ponieważ nie można było oszacować konsekwencji ekonomicznych i związanych z nimi zmian strukturalnych gospodarstw utrzymujących bydło, rząd federalny zdecydował o odrzuceniu wniosku i zleceniu zbadania konsekwencji Instytutowi Thünen. Dodatkowo wyznaczono 12-letni okres przejściowy, czyli do 2028 roku.
Według badań Instytutu, nie ma dokładnych danych na temat tego, ile gospodarstw w Niemczech prowadzi tego typu hodowlę. Według spisu rolnego w 2010 r. było około 31,5 tys. gospodarstw, w których 650 tys. zwierząt trzymano na uwięzi. To 35% wszystkich gospodarstw mlecznych i 15% całego stada krów.
Eksperci z Thünen doszli do wniosku, iż w przypadku ostatecznego zakazu, około 35% gospodarstw zrezygnowałoby z prowadzenia hodowli. Decydującą rolę odgrywają tutaj takie czynniki, jak: wiek właściciela, brak możliwości rozwoju, konwersji lub brak następcy. Eksperci wskazali, iż w przypadku takiej decyzji, bardzo istotne dla rolników jest dobrze zaprojektowane, długoterminowe rozwiązanie.
Magdalena Szymańska
Fot. Pixabay