Przetwórcy: podwyżki są nieuniknione
Producenci z województwa kujawsko-pomorskiego od początku roku podnieśli cenę białej kiełbasy o 2 złote. W górę poszły też ceny szynki. Nie ma to jednak nic wspólnego z chęcią zarobienia przed świętami. Podwyżki są skutkiem tego, że hodowcy muszą dziś więcej zapłacić za paszę dla zwierząt, a ceny w skupach rosną bardzo powoli. Przez to więcej zapłaci przetwórca, a łańcuszek zamknie wyższy wydatek konsumenta.
W najgorszej sytuacji w związku z podwyżkami cen produkcji znaleźli się przedsiębiorcy, którzy zajmują się przetwórstwem mięsnym na niewielką skalę. Muszą oni bowiem zapłacić więcej za surowiec - często pochodzący z lokalnych gospodarstw – a przy tym nie zawsze mogą pozwolić sobie na znaczny skok ceny swojego produktu, bo stracą klientów. Nie każdy jest dziś bowiem w stanie zapłacić wiele więcej, nawet za smaczne i dobre jakościowo towary spożywcze.
Sporo tracą także ci przetwórcy, którzy współpracują z dużymi sieciami handlowymi. Zwykle bowiem obowiązują ich długoterminowe umowy, które wykluczają gwałtowne zmiany cen w trakcie trwania kontraktu. Dzięki temu jednak markety mogą pozwolić sobie na sprzedaż produktów w stosunkowo stabilnych cenach, a to przyciąga klientów. W efekcie mały przedsiębiorca znów straci: nie tylko nie zarobi na współpracy z siecią sklepów, ale także na handlu na małą skalę, który ze względu na wyższą cenę będzie niekonkurencyjny.
POLPIG: może pojawić się impuls do dalszych wzrostów cen wieprzowiny
Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego odnotował, że w lutym za 1 kg tucznika w kl. 1 oferowano hodowcom 3,70-4,20 zł. Na początku kwietnia stawki sięgały 6,20-6,50 zł za kilogram żywca wieprzowego. Wzrost wydaje się imponujący, ale nie dla hodowców. Przy obecnych cenach utrzymania zwierzęcia, rolnicy szacują, że aby nie stracić na produkcji, za kilogram żywca wieprzowego musieliby uzyskać w skupie około 9 zł. Na to się jednak nie zanosi, choć Aleksander Dargiewicz z Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej POLPIG nie traci optymizmu.
- Ostatnie silne wzrosty cen skupu trzody chlewnej w całej UE wyhamowują. Głównym powodem są trudności przetwórców w przełożeniu tak dynamicznych wzrostów surowca na sieci handlowe. Dlatego potrzebny jest pewien okres na wynegocjowanie nowych kontraktów na zmienionych warunkach. Nowe umowy z sieciami, rozpoczynający się sezon grillowy, sezon turystyczny w powiązaniu z mniejszą podażą żywca mogą dać impuls do dalszych wzrostów cen, co jest niezbędne do zapewnienia opłacalności produkcji hodowcom świń przy rosnących cenach pasz, energii i gazu - skomentował Dargiewicz w rozmowie z portalem naszemiasto.pl.
Ceny rosną a Polacy próbują oszczędzać
Drożejąca żywność to zjawisko, z którym styka się każdy konsument, zwłaszcza teraz – w szaleństwie przedświątecznego uzupełniania zapasów. Z przeprowadzonego w marcu przez UCE RESEARCH i Grupę BLIX sondażu wynika, że ponad 35% Polaków chce wydać na wielkanocne zakupy około 200 zł na domownika. 100 zł więcej planuje 25% ankietowanych. Powyżej 500 zł na głowę wyda zaledwie 5%. Dlaczego? Powód jest prosty: w dobie rosnącej inflacji Polacy zamierzają oszczędzać. Według szacunków 200 zł wystarczy, by sfinansować tradycyjne świąteczne dania dla jednej osoby.
Co ciekawe, prawie 10% ankietowanych zadeklarowało, że jeszcze nie wie, ile wyda na świąteczne zakupy. Analitycy z Grupy BLIX uważają, że to nie kwestia nieobeznania Polaków z cenami, ale próba kupowania z rozsądkiem. Chcemy kupować mądrzej, by nie marnować jedzenia, do czego motywuje nas w wielu przypadkach gorsza niż przed rokiem sytuacja ekonomiczna.
Gorsza kondycja gospodarstw domowych odbije się na zakupach
63% badanych twierdzi, że zamierza w tym roku wydać na świąteczne dania mniej pieniędzy, niż w ubiegłym.
– Obawy związane z toczącą się tuż obok nas wojną i gwałtowny wzrost kosztów utrzymania pogarszają nastroje konsumenckie. Ponadto w ostatnim czasie Polacy przeznaczyli część swoich dochodów na wsparcie dla uchodźców i z tego powodu mogą mieć mniej środków na święta. Niemniej udział osób, które nie zamierzają ograniczać wydatków, nadal jest spory – wyjaśnia Anna Senderowicz, analityk sektorowy z PKO Banku Polskiego.
Część konsumentów, którzy redukują w tym roku wydatki na świąteczne zakupy, już mierzy się z trudnościami finansowymi, ale część dopiero się ich spodziewa. Wzrosną bowiem raty kredytów, które mocno odbiją się na domowych budżetach. Jednak niektórzy również w tej sytuacji nie decydują się zaciskać pasa. Ostateczny bilans tego, ile Polacy wydadzą na święta, będzie więc możliwy dopiero wtedy, gdy już zostawimy swoje pieniądze w sklepowych kasach.
Zuzanna Ćwiklińska
fot. Pixabay