Stop rolniczej pazerności!
Bracia Kułacy, Bracia Średniorolni i Wy Małorolni, którzy jeszcze żyjecie z gospodarstwa i z utęsknieniem czekacie na rozwój Rolniczego Handlu Detalicznego kierujemy do was krótki apel: stop rolniczej pazerności. Główny Urząd Spekulacyjny podał zatrważające dane potwierdzające Waszą żądzę mamony.
Ale nie wszyscy z Was są pazerni. Przykładem są producenci trzody chlewnej, sprzedający tuczniki po 3 złote za kilogram albo plantatorzy ziemniaków, którzy zadowalają się ceną 30–70 groszy za kilogram. Pozytywne wrażenie robią także producenci warzyw. Również sadownicy dostarczający jabłka po 50–80 groszy za kilogram są wartościową grupą rolniczego stanu, dbającą o zdrowie społeczeństwa polskiego.
W „Tygodniku Poradniku Rolniczym” walimy prawdę prosto w oczy! I teraz bez ogródek mówimy: To Wy producenci zbóż jesteście najbardziej reakcyjnym elementem zdrowego ludu rolniczego. Nie cieszą Was astronomiczne ceny ziarna. Wciąż wołacie więcej i więcej.
Krowiarze i nędzne ochłapy
Macie też równie reakcyjnych sojuszników. Są nimi krowiarze, dla których cena 1,70 netto za litr jest nędznym ochłapem. Są jednak wspólne negatywne tematy łączące reakcjonistów ze zdrowym elementami ludzi rolniczego stanu. Chodzi nam o niezrozumienie dobrych stron polityki gospodarczej rządu, a także zalet polityki finansowo-monetarnej Narodowego Banku Polskiego.
Nie trafia do Was prawda, że wysokie ceny nawozów, środków ochrony roślin, paliw i innych środków produkcji to wyższe dochody państwa! Chodzi nam też o inne korzyści! Czy nie zdajecie sobie sprawy, że im mniej nawozów kupicie, tym prędzej Wasze gospodarstwa znajdą się w zielonym (nie)ładzie.
Nie rozumiecie też oczywistego faktu, że im więcej nawozów wyeksportujemy, tym bardziej wpędzimy w kłopoty bogatych zachodnich farmerów. Co do polityki NBP pytamy: dlaczego Was przeraża wysoka inflacja. Wszak ukraińska hrywna jest mocną i stabilną walutą, zaś złotówka traci systematycznie wartość w stosunku do tej waluty. Ów fakt oznacza, że ukraińscy robotnicy wnet wyjadą z Polski do Niemiec albo wrócą do pracy na Ukrainie. Jest to też szansa dla naszych rolników, którzy mogą być wartościowymi parobkami u ukraińskich latyfundystów. Tak.
Lud miejski dostrzega wzrost cen na bazarach
Postępowanie rolniczych reakcjonistów sprawi, że wnet będą głodować nawet bogaci mieszkańcy Warszawy i nie tylko z miasteczka Wilanów, ale też z bogatego Żoliborza czy też Mokotowa. Bo już teraz przy kasie w dzień targowy ze strony zwykłych obywateli słyszymy następujące rozmowy: „Może pani masło kupi, jeszcze tanio – osiem złotych. Ale masło – z tym jest gorzej: Blade, chude, spać nie może. Leży tutaj już od wtorku! Niech no pani prędzej kupi, nowy cennik – dziesięć złotych. A to feler. Westchnął seler”. Nie rymuje się? Nie szkodzi. Absolutnie nie czujemy się na siłach, aby konkurować z Janem Brzechwą, autorem wiersza „Na straganie”. W ten sposób chcieliśmy przekazać sens autentycznej rozmowy, jaka toczyła się w jednym ze sklepów i która dotyczyła ceny masła w kostkach po 200 g.
Dociera do nas coraz więcej sygnałów, że miejski lud ze zgrozą zauważa wzrost cen tego produktu w sklepach. Spółdzielnia mleczarska, która to masło dostarcza do sieci handlowej, za kilogram (w kostkach) otrzymuje między 25 zł a niecałe 27 zł. Sieć dodaje do tego przynajmniej 15 zł/kg
albo i więcej i sprzedaje. Czy ponad 60-procentowa marża jest uczciwa? Rozsądźcie sami drodzy Czytelnicy.
Najgorsze jest to, że rolnicy z rosnących w sklepach cen nie skorzystają. Bo ten wzrost oprócz sieci handlowych pożerają wyższe koszty funkcjonowania przetwórców (opakowania, energia, opłaty za emisję CO2)oraz rosnące ceny środków produkcji (nawozów, paliwa).
Z przeprowadzonej niedawno na zlecenie TPR ankiety wynika, że ponad połowa rolników jesienią nie kupiła nawozów w ogóle. Zaledwie 10% kupiło tyle samo. Prognozy na wiosnę nie napawają optymizmem – gaz, a tym samym nawozy nie stanieją. Naszym zdaniem, to bardzo pilny problem, z którym powinien zmierzyć się Henryk Kowalczyk, nowy minister rolnictwa i wicepremier.
Nie tylko Polska boryka się z problemem wysokich cen nawozów
Słabym pocieszeniem jest fakt, że to również problem Ukrainy (saletra kosztuje tam obecnie ok. 2800 zł/t). Pozostaje Rosja, gdzie za saletrę trzeba zapłacić 845 zł (producent Akron, w big bagach, cennik z 18 listopada, bez transportu), a mocznik 1164 zł/t (producent Togliatti Azot). Rosja zebrała w tym roku ok. 125 mln ton zbóż i ma nawozy tańsze o 2 tys. zł/t. Czy do szantażu gazowego dołączy w przyszłym roku szantaż zbożowy? Słaba złotówka bardzo sprzyja opróżnianiu naszych magazynów ziarna, a i eksportowi nawozów nie przeszkadza. To też warto wziąć pod uwagę. Gdy na to całe zamieszanie nałóżmy różne Zielone Łady i pomysły ludzi o umyśle naszej Sylwii, to dopiero będzie piękna katastrofa. Także dla niej, bo soja zdrożeje, a napój owsiany będzie dwa razy droższy od mleka.
Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. M. Czubak