Emilka z Rolnicy Podlasie coraz bardziej zirytowana zachowaniem niektórych fanów
Popularność, którą zyskała Emilka dzięki serialowi dokumentalnemu "Rolnicy. Podlasie" niejednokrotnie odbija się na jej życiu prywatnym. Niestety, dość często na terenie swojego gospodarstwa spotyka się z nachalnymi, momentami wręcz chamskimi, zachowaniami ze strony "fanów".
Emilka: do gospodarstwa wszedł kompletnie pijany facet i zaczął wymachiwać palącym się papierosem nad słomą
– Niedziela. Wydawać by się mogło dzień spokojny, w którym można troszkę wypocząć, wyluzować... Ale nie, nie da rady, bo od rana do godzin nocnych przez wioskę wiedzie autostrada! Niezliczone ilości samochodów osobowych, a nawet dźwig, busy, pogrzebówka, tiry... Każdy chce przejechać pod domem gdzie nagrywani są „Rolnicy.Podlasie”. Ludzie, zastanawiam się co wy macie w tych głowach!? Jest pandemia, dziś pod domem przejechało kilkadziesiąt aut, mnóstwo z nich się zatrzymało, wysiadali z nich ludzie, nie widziałam, żeby chociaż jedna osoba miała maseczkę! Do tego mamy czas porodów u kóz, nie jestem w stanie wybiegać galopem z uśmiechem do każdego, kto się sobie dla fantazji zatrzyma przy bramie... Co lepsze, dziś podczas wieczornych obrządków i w trakcie porodu jednej z kóz, zupełnie nie zwracając uwagi na ujadające psy wprost do koziarni wparował kompletnie pijany jegomość z papierosem w zębach wykrzykując radośnie nad słomą, że chce zwiedzić gospodarstwo. Jest mi brak słów – opisuje na portalu społecznościowym rolniczka.
W opublikowanym poście rolniczka nie ukrywa swojego rozczarowania zachowaniem niektórych fanów serialu. Zwłaszcza ostatnia przywołana przez kobietę relacja dotycząca wproszenia się do gospodarstwa pijanego mężczyzny z papierosem w zębach jest przerażająca.
Nieodpowiedzialność i beztroska tego mężczyzny mogła doprowadzić do pożaru. Starty materialne do jakich mogłoby dojść w wyniku pożaru budynków inwentarskich i całego gospodarstwa mogłyby być ogromne. Nie wspominając o zagrożeniu dla zdrowia i życia ludzi i zwierząt tam przebywających.
"Skoro pies nie jest na łańcuchu, to nie gryzie"
Niestety takie najścia nie są pojedynczymi przypadkami. W swojej relacji kobieta opowiada, że podczas południowych obrządków pewnej soboty na podwórko wparowało dwóch zadowolonych z siebie mężczyzn.
– Na moje pytanie co tu robią, dlaczego weszli na posesję, skoro bramka jest zamknięta i biegają psy, odpowiedzieli, że myśleli, że skoro psy nie są uczepione na porządnych łańcuchach, tylko biegają sobie wolno, to nie gryzą i można sobie wchodzić, więc weszli.
Kobieta już wcześniej miała do czynienia z natarczywymi fanami. – Zdarzają się jakieś głuche telefony, ludzie potrafią przyjść bardzo wcześnie rano, albo późnym wieczorem wystawać pod bramą, niekoniecznie trzeźwi.