StoryEditorWiadomości rolnicze

Rolnicy chcą pozwać ministra Kowalczyka do sądu. "Przez jego rady straciłem 3 mln zł"

23.03.2023., 18:03h
Rolnicy posłuchali ministra Kowalczyka i wstrzymali sprzedaż zboża. W tym czasie firmy napchały swoje magazyny ziarnem z Ukrainy i teraz nie chcą kupować polskiego surowca. Wobec tego ceny skupu dramatycznie spadają, a rolnicy liczą straty i… chcą pozwać wicepremiera do sądu. - Wprowadził nas w błąd - mówią.

Polscy rolnicy mierzą się z największym od lat kryzysem. Obwiniają o to ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, który w ubiegłym roku wielokrotnie wzywał ich do przetrzymywania zboża. Poszli więc za jego radą i nie podawali ziarna na rynek. W tym czasie firmy paszowe napchały swoje magazyny tanim ukraińskim surowcem i miejsca na polski zwyczajnie zabrakło.

Oczywiście, w ślad za tym spadły ceny skupu. Trend ten utrzymuje się do tej pory – zboża tanieją z tygodnia na tydzień. W tej chwili pszenica jest po 900 zł, a rzepak po ok. 2000 zł. Stawki te są jeszcze niższe w województwach graniczących z Ukrainą.

"Cena nie ma znaczenia, bo i tak nie mamy gdzie sprzedać zboża"

Ale w tej chwili to nie niskie ceny są największym problemem rolników, a brak możliwości sprzedaży. W całej Polsce są potężne problemy ze zbytem właśnie przez nadmierny import z Ukrainy. 

- Minister chodzi po telewizjach i opowiada, że w Polsce ceny spadły, bo na Matifie spadły. W porządku, tak w dużym stopniu jest. Ale na litość boską, dlaczego nie mówi, że nasze zboże stało się niesprzedawalne przez ukraiński towar? W tej chwili cena nie ma znaczenia, bo i tak nie możemy tego sprzedać! Wielu z nas poszło za radą Kowalczyka i zmagazynowało zboże i rzepak. I teraz wyszliśmy na głupków, bo zostaliśmy z potężnymi zapasami. Kowalczyk nas ugotował. Ja sam mam 190 ton pszenicy i ani jednego chętnego na zakup. Straciłem prawie 100 tys. zł  – mówi nam pan Paweł, rolnik z woj. lubelskiego. 

„Przez spadek cen zboża straciłem 200 tys. zł. Przez ministra Kowalczyka”

Dwa razy tyle, bo 200 tys. zł stracił Michał Dams, rolnik z woj. kujawsko-pomorskiego, który też kierował się radami ministra Kowalczyka.

- U nas zboże tragicznie staniało. Pszenica jest po 1000 zł, a rzepak po 2000 zł. Firmy nie chcą od nas kupować, bo nie mają gdzie dalej wywieść tego towaru. Więc oprócz tego, że cena jest niska, to nie można tego ziarna sprzedać. Nawozy kupiliśmy, bo minister mówił, że ich nie będzie, a zboże zatrzymaliśmy, bo minister obiecywał, że zdrożeje. Ja sam straciłem 100 tys. zł na kupnie drogich nawozów i drugie 100 tys. zł, bo przechowałem zboże, jak radził minister Kowalczyk. Kto mi zwróci te 200 tys. zł? – pyta Dams.

"Kowalczyk manipulował nami jak tylko mógł"

Ogromne straty liczą też rolnicy na Pomorzu Zachodnim, którzy są zawaleni pod sufit zbożem i rzepakiem. W takiej sytuacji jest na przykład Łukasz Buchajczyk, rolnik z Drawna, który na zbożu stracił już 500 tys. zł. Wstrzymywał się ze sprzedażą, bo tak radził minister Kowalczyk.

- W mojej rodzinie, gdzie jest sześć gospodarstw, łączna strata wynosi już 1,5 mln zł. Minister Kowalczyk nas ugotował i przez jego rady straciliśmy kupę pieniędzy. Nie dość, że manipulował nami jak tylko mógł, to jeszcze nie ma w nim żadnej pokory, gdy patrzy teraz na nasz dramat – wylicza w rozmowie z nami rolnik. 

Rolnicy chcą pozwać ministra Kowalczyka do sądu 

Tej sytuacji nie zamierza bezczynnie przyglądać się Bronisław Węglewski, prezes Izby Rolniczej Województwa Łódzkiego. W jego ocenie minister Kowalczyk powinien odpowiedzieć przed sądem za wprowadzanie w błąd rolników i narażenie ich na wielomiliardowe straty. Niewykluczone, że tak się stanie, bo rolnicy przymierzają się do złożenia pozwu.

 -Naliczyliśmy przynajmniej sześć publicznych wystąpień Henryka Kowalczyka, w których wzywał, by rolnicy przechowywali zboże, bo ceny skupu wzrosną. Mówił to jako przedstawiciel polskiego rządu, a wprowadził nas w błąd i naraził na duże straty. Dlatego uważamy, że minister powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności za swoje słowa i trafić przed sąd - mówi Bronisław Węglewski.

Prezes łódzkiej izby rolniczej: straciłem 3 mln zł

Prezes łódzkiego samorządu rolniczego sam czuje się oszukany, bo w swoich magazynach ma jeszcze 2500 ton zbóż, 450 ton rzepaku i 500 ton kukurydzy. Ale chętnych na zakup brakuje, choć zazwyczaj o tej porze roku obserwował duże zainteresowanie swoim pszenżytem.

 - Przez rady ministra Kowalczyka straciłem 3 mln zł. Kto mi to zwróci? Mało tego, poza wstrzymaniem się ze sprzedażą zbóż, namawiał jeszcze rolników na kupno nawozów jesienią. Ja sam kupiłem 16 samochodów mocznika po 3800 zł. Teraz ten nawóz jest dwa razy tańszy! Za to też mi nikt nie zwróci. Będę sobie musiał poradzić sam. Ale najbardziej martwię się o tych mniejszych rolników, dla których 20 czy 30 tys. to jest ogromy wydatek. Przecież oni sobie nie dadzą rady. Czeka ich bankructwo. Upadną przez chorą politykę sprowadzania niekontrolowanych i niebadanych zbóż z Ukrainy – oburza się Węglewski. 

Będzie wspólny pozew przeciwko Kowalczykowi?

Niewykluczone, że NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych z woj. świętokrzyskiego też wystąpi na drogę prawną wobec ministra Kowalczyka. Taką deklarację złożył przewodniczący tej organizacji.

- Czekamy teraz na decyzję świętokrzyskich kolegów, czy pozwą ministra Kowalczyka do sądu. Myślę, że będzie ona w ciągu 2-3 tygodni. Jeśli odstąpią od tego pomysłu, ja sam jestem gotów wytoczyć proces wicepremierowi – mówi Węglewski.

Prawdopodobnie nie będzie jednak takiej konieczności, bo na wsi słychać coraz więcej głosów niezadowolenia. Rolników, którzy stracili pieniądze przez apele ministra Kowalczyka jest cała rzesza. Jak deklarują w rozmowach z nami, też myślą o pozwaniu szefa resortu rolnictwa do sądu.

Każdego dnia jedna z firm paszowych ściąga do Polski 6 tys. ton zboża

Wobec tych złych nastrojów, a przede wszystkim wobec pogarszających się notowań PiS-u na wsi, Kowalczyk usiłuje przekonać rolników, że jeszcze nie wszystko stracone i da się uratować przyszłe żniwa. Zapewnia, że w 3-4 miesiące wywiezie z Polski 4 mln ton zboża.

Ale Węglewski nie wierzy w zapowiadane przez Kowalczyka upłynnienie rynku zbóż do żniw. Po pierwsze dlatego, że nie ma odpowiedniego zaplecza logistycznego i wystarczającej przepustowości portów, a po drugie – zboża do wysłania jest więcej, niż szacuje resort.

 - Kowalczyk opowiada bzdury, że do Polski wjechało 2,5 mln ton zboża. W naszej ocenie jest to ok. 8 mln ton. Codziennie jedna z największych firm sprowadza aż 6 tys. ton zboża. A do drugiej każdego dnia przyjeżdża 205 tirów z ukraińskim ziarnem. To jak my mamy konkurować? Ardanowski już wiele miesięcy temu mówił, że Polska nie jest przygotowana na wywóz drogą morską i lądową takich ilości zboża – zaznacza Węglewski.

Gdzie jest komisarz Wojciechowski?

Szef Izby dodaje też, że ma żal do unijnego komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego za to, że nie staje w obronie polskich rolników.

- Męczą nas, żeby zdjęcie obornika na polu pstrykać, każdą nam wprowadzać Zielony Ład, a sami wpuszczają pryskane nie wiadomo czym zboże. Głupich z nas robią! Gdzie jest nasz komisarz w tej sytuacji? Przecież już dawno powinien zakazać importu takiego ziarna – mówi Węglewski.

Zostajemy z potężnymi zapasami zbóż i rzepaku

W rolnikach jest mnóstwo żalu i coraz więcej desperacji. A ministrowi Kowalczykowi ciężko będzie teraz ugasić pożar, bo wywóz takiej ilości zboża graniczy z cudem. Poza tym zapotrzebowanie na ziarno w tym sezonie jest już pokryte. Jak ocenia Mirosław Marciniak z Infograin, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - zostajemy z potężnymi zapasami zbóż i rzepaku na zbliżające się żniwa.

 Kamila Szałaj
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
10. listopad 2024 07:42