Gwałtowna ulewa zabrała buraki
O sprawie pisaliśmy w numerach 25, 29 i 45/2019 TPR. Wszystko zaczęło się 23 maja 2018 r. od gwałtownej ulewy. Z pola buraków uprawianego przez Justynę i Jerzego Kasprzyków z Buszkowic (powiat ostrowiecki, gmina Ćmielów) wody opadowe spłynęły wraz z błotem na usytuowane niżej prywatne posesje, a także teren, na którym stoją bloki mieszkalne oraz na ulice Ćmielowa. Działka należy do Dariusza Kasprzyka, brata pana Jerzego. Pole usytuowane jest na wzniesieniu, nad Gawrońcem – dzielnicą miasteczka.
Miasto chciało pokrycia kosztów sprzątania
Początkowo miasto zażądało pokrycia kosztów sprzątania ulicy, ale potem się z tego wycofało. Polubowne rozmowy między użytkownikami działki a urzędnikami zmierzały w stronę porozumienia. Wstępnie ustalono już warunki. Miało ono polegać na zasadzeniu na granicy pola kilku rzędów drzew i krzewów, aby wzmocnić podłoże i ograniczyć spływ wód na przyszłość.
Jednak gdy do urzędu w Ćmielowie wpłynęło pismo podpisane przez część mieszkańców Gawrońca, w sprawie nastąpił zwrot. Autorzy pisma domagali się „rzetelnego wyjaśnienia, co miało wpływ na zmianę stosunków wodnych przy Gawrońcu”. Ich zdaniem doprowadziło do tego „zasypanie wąwozów”. Odpowiedzialnością za to obarczają Jerzego Kasprzyka.
Rolnik równa grunt na polu
Rolnik nie ukrywa, że kilka lat wcześniej przeprowadził prace mające na celu wyrównanie poziomów gruntu na polu. – W wyniku prowadzonych prac nieużytkowana od jakiegoś czasu niewielka część pola została przywrócona do użytku rolnego, do stanu, gdy teren ten był przed laty użytkowany przez PGR. Rolnik ma prawo przeorać ugór – mówił nam w 2019 r., podkreślając jednocześnie, że w wyniku tych prac kierunek spływu wody w żaden sposób się nie zmienił.
Liczne kontrole urzędników
Od tamtej pory było już tylko gorzej. Na polu pojawiali się miejscy urzędnicy, okoliczni mieszkańcy. Właściciele i użytkownicy działki byli wzywani przez urzędników. Wreszcie 8 listopada ubiegłego roku na działce pojawił się biegły w zakresie inżynierii hydrotechnicznej. Towarzyszyli mu mieszkańcy i urzędnicy.
Biegły przygotował opinię, od której Kasprzykowie się odwołali. W końcu w czerwcu tego roku Joanna Suska, burmistrz Ćmielowa, na podstawie opinii biegłego uznała, że na skutek działań właścicieli działki „doszło do zmiany stanu wody na gruncie ze szkodą dla gruntów sąsiednich”. Burmistrz decyzją z 24 czerwca 2020 roku zobowiązała właścicieli działki do wykonania do 30 listopada bieżącego roku rowów łączących się w pobliżu północnozachodniego rogu ich działki. W tym miejscu miał też powstać osadnik, a rowy miały być wyposażone w dodatkowe urządzenia wodne, np. kaskady zastawek.
Właściciele odwołali się od niekorzystnej oceny biegłego
Jak nietrudno się domyślić, właściciele odwołali się od decyzji burmistrz. I mieli rację. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Kielcach 1 października uchyliło decyzję burmistrz w całości i przekazało ją do ponownego rozstrzygnięcia. Kolegium nie zostawiło suchej nitki na decyzji wydanej przez Urząd Miasta i Gminy w Ćmielowie.
W uzasadnieniu podkreśla m.in., że „(...) ocena w przedmiocie ustalenia, czy doszło do naruszenia stosunków wodnych na gruncie ze szkodą dla gruntów sąsiednich, nie została poprzedzona wnikliwym postępowaniem wyjaśniającym, a tym samym rozstrzygnięcie organu pierwszej instancji jest przedwczesne”. A także: „Samo natomiast przygotowanie opinii przez biegłego nie zwalnia jednak organu z oceny kompletności i przydatności opinii (...)”.
Opinia dziurawa jak sito
Kieleckie SKO wytknęło biegłemu, że nie odniósł się w dostateczny sposób do zarzutów drugiej strony wobec swojej opinii. Chodzi o argument Kasprzyków, że zasypanie wąwozu nie zmieniło kierunku spływu wody, a sam wąwóz kończył się w najbardziej newralgicznym rogu działki, nie mógł więc retencjonować wody. SKO wytknęło również biegłemu i powołującej się na jego opinię burmistrz, że biegły nie uzasadnił należycie, dlaczego uważa, że opinia geologa jest w tej spawie zbędna.
Mało tego. SKO stwierdza, że wydane właścicielom działki zalecenia, polegające m.in. na kopaniu rowów, są niewykonalne, ponieważ są nieprecyzyjne. „Biegły ponadto, proponując rozwiązanie problemu zakłócenia stanu wody na gruncie, winien mieć na względzie proporcjonalność urządzeń do szkody powstałej w wyniku naruszenia stosunków wodnych, a także względy ekonomiczne”.
W zaleceniach SKO dla burmistrz zwraca uwagę jedno ze sformułowań: „Ponadto organ winien rozważyć, czy nie zachodzi potrzeba przeprowadzenia dodatkowych oględzin z udziałem biegłego bądź też rozprawy administracyjnej z udziałem stron, biegłego, a także niezależnych świadków celem bezsprzecznego ustalenia stanu faktycznego sprawy”.
Justyna Kasprzyk jest zadowolona z werdyktu SKO. – Wreszcie ktoś podszedł do sprawy merytorycznie i rozważył nasze argumenty – komentuje.
Przypomina, że od samego początku ona i jej mąż są za rozwiązaniem kompromisowym. – Ale kompromis nie polega na obarczaniu jednej strony odpowiedzialnością za wszystko – zaznacza.
Rolnik nie chce iść „na wojnę” i szuka kompromisu
Szukajmy kompromisu Mecenas Andrzej Rybicki z lubelskiej kancelarii adwokackiej, który w tej sprawie reprezentuje Kasprzyków, jest zdania, że warto szukać kompromisu. – Urząd przeprowadził postępowanie z rażącymi błędami, a gdyby zrealizować przygotowane przez urzędników wytyczne, w ciągu kilku lat najpewniej dojdzie do osunięcia całej skarpy. Urząd, zapoznając się z uzasadnieniem decyzji SKO, przekonał się też o sile naszej argumentacji w tej kwestii. Liczymy więc, że po analizie przez urzędników decyzji SKO zostanie ze strony miasta podjęta próba znalezienia polubownego rozwiązania.
Skontaktowaliśmy się też z sekretariatem burmistrz Ćmielowa Joanny Suskiej. Poinformowano nas, że nie może rozmawiać. Dlatego pytania, m.in. o to, co burmistrz miasteczka zamierza dalej w tej sprawie, zadaliśmy emailem. Czekamy na odpowiedź.
Krzysztof Janisławski
Fot. K. Janisławski