Kto, jak nie polscy rolnicy?
Z twierdzeniem, że tylko polscy rolnicy mogą zapewnić nasze bezpieczeństwo żywnościowe, zgadzają się prawie wszyscy. Jednak zapewnienia rządzących, jacy to ważni są nasi rolnicy stojący na straży bezpieczeństwa żywnościowego kraju, mają – naszym zdaniem – nade wszystko wymiar propagandowy, bo pozbawione są konkretów. W czasie pandemii gospodarstwa, które są też przedsiębiorstwami, nie otrzymały od państwa w formie tzw. tarczy żadnej pomocy finansowej. Obecny wzrost kosztów produkcji i przetwórstwa żywności stacza rolnictwo na ekonomiczne dno, zaś kosmiczna inflacja nakręcana także złą polityką rządu i Narodowego Banku Polskiego może doprowadzić do znacznej utraty wartości złotówki. Jak podnieść jej wartość? Za starych czasów jeden z satyryków na londyńskiej emigracji dał prostą radę władzom PRL-u, proponując, aby w monetach jednozłotowych wywiercić dziurki i sprzedawać je jako guziki po 1,5 złotego za sztukę. Mamy nadzieję, że obecne władze NBP znajdą lepsze rozwiązanie. W tym miejscu informujemy nie tylko polityków, że nastroje wśród rolników są fatalne.
Dlaczego w Polsce ceni się nierobów i nieudaczników?
Na walnych w spółdzielniach mleczarskich słyszymy pytania typu: dlaczego w Polsce ceni się nierobów i nieudaczników? Dlaczego lamentuje się wyłącznie nad losem tych, co zaciągnęli kredyty hipoteczne na zakup mieszkania? A w tych lamentach i konkretnych rozwiązaniach nie ma miejsca na problemy związane ze spłatą rolniczych kredytów? Drodzy politycy – z różnych partii – jedziecie w Polskę walczyć o wyborcze głosy – i będziecie składać kolejne obietnice, aby się dopchać do koryta. Nie zdziwcie się, że ludzie zadadzą wam pytania typu „czy to prawda, że ropa będzie po 15 zł za litr, a cena nawozów dojdzie nawet do 10 tysięcy zł za tonę”? Szczególnie ostre i nawet obraźliwe słowa rolnicy będą kierowali do przedstawicieli obozu Zjednoczonej jeszcze Prawicy.
Drodzy Czytelnicy, żaden polityk z obecnej władzy nie zwolni Was z pracy na Waszym gospodarstwie, jak to zamierzał zrobić jeden z ministrów wobec naczelniczki poczty w Pacanowie, która użalała się, że nie może wyżyć z rodziną za pobory wynoszące 3 tysiące złotych miesięcznie. Nie zwolnią Was drodzy oracze, bo jak to się niegdyś mawiało: „Z Chłopa nie Zdejmą”.
Grzywna dla rolnika
Do redakcji „Tygodnika Poradnika Rolniczego” zadzwonił wściekły rolnik, który uprawia słonecznik. Na jego plantacji pojawiła się mszyca. W Polsce nie ma zarejestrowanych środków przeciw mszycy, które można stosować w słoneczniku. Niebawem na plantację przyjechali inspektorzy z PIORiN. Badanie wykazało zastosowanie insektycydu – i to tego nieszkodliwego dla owadów zapylających. Rolnik dostał grzywnę i grozi mu potrącenie z dopłat.
My jego wściekłość rozumiemy i zgadzamy się z nim, że w takiej sytuacji jak teraz, przede wszystkim należy rolnikom zapewnić możliwość rozsądnego gospodarowania bez narażania się na zarzuty ze strony państwowych inspekcji. Apelujemy do ministerstwa rolnictwa o przegląd polskich przepisów i takie ich zmiany, aby w sytuacji zagrożenia głodem i drożyzną usunąć wszelkie prawne przeszkody w produkcji żywności. Za rok wybory parlamentarne. Jak rządzący będą tłumaczyć się przed wyborcami z chleba po 10 zł za bochenek?
Dodajmy, że przykład słonecznika jest szczególny. Bowiem ukraińscy farmerzy posiali tej rośliny o 30% mniej niż w 2021 r., a przecież z Ukrainy pochodzi połowa eksportu oleju słonecznikowego na świecie. Słonecznik to nie wszystko. Przed tygodniem pisaliśmy w tej rubryce, że wątpimy w uruchomienie transportu ziarna przez ukraińskie porty. Dwa tygodnie temu po deklaracjach Rosji i Turcji, które zapowiedziały utworzenie korytarza transportowego dla zbóż z Ukrainy, spadły nawet ceny ziarna na giełdach towarowych. Kilka dni po tej deklaracji rosyjska marynarka wojenna ostrzelała rakietami drugi co do wielkości w Ukrainie terminal zbożowy w Mikołajowie. Znajdują się tam magazyny zdolne pomieścić 500 tys. ton zboża, a rocznie przeładować można 8–9 mln ton ziarna. Tak w praktyce wyglądają prace nad uruchomieniem korytarza dla eksportu ukraińskiego ziarna. Miał być korytarz morski, a wyszedł rakietowy. W naszym przekonaniu, Rosja próbuje wywrzeć na międzynarodowej opinii publicznej wrażenie, że stara się uruchomić eksport ziarna, ale robi to tak, żeby Ukraina nie zgodziła się na towarzyszące temu warunki. Jak przyjdzie co do czego, to wina spadnie na Zełenskiego a nie na Putina. Na dodatek, Kijów obawia się, że po ich pszenicę przypłyną nie cywilne frachtowce, a rosyjskie desantowce i zamiast załadować ziarno, wyładują czołgi.
W Europie będzie brakować nie tylko zboża, ale i tłuszczów roślinnych
Na dziś bardzo dużo przemawia za tym, że jeśli nic się nie zmieni, ziarno z poprzednich żniw pozostanie w Ukrainie i ceny zbóż utrzymają się na wysokim poziomie. Podobny wpływ na ceny będą miały susze we Francji (produkcja ok. 60 mln t) oraz Indiach (100 mln t). Strach pomyśleć, do czego doprowadzi kumulacja tych czynników. Jak wynika z informacji ukraińskiego ministerstwa rolnictwa, tamtejsi rolnicy obsiali wiosną o 3 mln ha mniej niż w 2021 r. Największe ubytki są w kukurydzy
(-600 tys. ha, spadek o 12%) i wspomnianym słoneczniku (-1,7 mln ha). Już dziś można więc prognozować, że w Europie będzie brakować nie tylko zboża, ale i tłuszczów roślinnych, a to przemawia za wysokimi cenami rzepaku. Nieposianego słonecznika i kukurydzy nie da się zebrać.
Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
redaktorzy naczleni Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. TPR