Świnia zabiła rzeźnika, a pies zastrzelił myśliwego. Wypadki kuriozalne jak cena pszenicy w interwencyjnym skupie zbóż w UE
Niedawno w Hongkongu świnia zabiła rzeźnika. W stanie Kansas w USA pies zastrzelił myśliwego. W obu przypadkach winni byli ludzie, bo chiński rzeźnik nie ogłuszył należycie wieprzka, a amerykański myśliwy nie przypilnował psa, który siedząc na tylnym siedzeniu samochodu nadepnął łapą na spust leżącej tam strzelby, która wypaliła w plecy właściciela. Oba te wypadki wydają się tak nieprawdopodobne, jak konieczność przeprowadzenia interwencyjnego skupu zbóż w Unii Europejskiej po cenie 101,31 euro za tonę pszenicy. Według dzisiejszego kursu to 476 zł. W takiej wysokości ustalono ją na sezon 2001/2002, czyli 22 lata temu.
Czy wszystkie państwa UE zgodzą się pomoc kryzysową dla polskich rolników? Niekoniecznie
Niestety, mimo nie najlepszych ubiegłorocznych zbiorów Europa, a szczególnie jej wschodnia część, w tym Polska, boryka się z nadmiarem kukurydzy, pszenicy i rzepaku ze względu na import z Ukrainy walczącej o przetrwanie. Dziś wiadomo, że Unia rozważa uruchomienie rezerwy kryzysowej, która łącznie wynosi 500 mln euro, aby zrekompensować rolnikom spadek cen. To wszystkie pieniądze na walkę z kryzysami w UE, więc na pewno nie wchodzi w grę wykorzystanie całej puli. Część pieniędzy na rekompensaty będziemy mogli dołożyć z rządowej kieszeni.
I jakoś trudno pozbyć się wrażenia, że nic z tego nie będzie. Bo zgodzić się na to muszą wszystkie państwa UE. A to przecież doskonała okazja do osłabienia konkurencji z Europy Środkowej. Tak było, kiedy Unia likwidowała kwoty mleczne w 2015 r. Wówczas m.in. Polska wnioskowała, aby za ostatni rok obowiązywania kwot nie naliczać kar za ich przekroczenie. Logiczny skądinąd pomysł zablokowała Francja. Po skrzyknięciu kilku państw zorganizowała grupę, której udało się ten wniosek zablokować.
Z rezerwy kryzysowej miałby odbyć się też interwencyjny skup odtłuszczonego mleka w proszku i masła
Pamiętajmy też, że w kolejce na podjęcie decyzji czeka wniosek o interwencyjny skup odtłuszczonego mleka w proszku i masła przez Unię. Podczas poprzedniego kryzysu na rynku mleka do magazynów trafiło ok. 380 tys. odtłuszczonego proszku. UE kosztowało to grubo ponad 500 mln euro. Dziś brak interwencji nieuchronnie doprowadzi do spadku cen skupu mleka i zbytu w mleczarniach.
Już teraz można przeczytać, że "dużym zaskoczeniem jest spadek cen produktów mlecznych w sklepach". To słowa ekonomisty jednego z zachodnich banków funkcjonujących w Polsce. Czeka nas więc sezon promocji na masło, sery i twarogi w Lidlach, Biedronkach i Dinach. Do tej pory rolnicy żywili i bronili, tylko nikt nie mówił, że przed inflacją. O tym jak rząd odpowiada na postulaty mleczarzy, piszemy w dziale Polskie mleko, w relacji ze spotkania z wicepremierem Henrykiem Kowalczykiem w Krajowym Związku Spółdzielni Mleczarskich.
Wsparcie eksportu ziarna lepszym rozwiązaniem niż dopłaty do zboża
Co zatem zrobić z własnym ziarnem, które nas zasypało? Czy program wsparcia eksportu nie byłby rozsądniejszym wyjściem? I musiałby to być program Unii Europejskiej. Ziarno może płynąć do Afryki i Azji na zasadach komercyjnych i w ramach pomocy humanitarnej. Przecież nawet największa dopłata nie zmieni faktu, że zboże pozostanie w silosach i będzie tworzyło nadwyżkę. I co rolnikom po tych dopłatach, skoro będą zmuszeni do podpisywania niekorzystnych umów kontraktacyjnych na nowy sezon albo sprzedadzą ziarno poniżej kosztów produkcji?
Oczywiście można narzekać, że polscy rolnicy nie sprzedali zboża, kiedy było drogie. Ale pamiętajmy, że przez minione 30 lat kolejni ministrowie rolnictwa zachęcali gospodarzy do stawiania silosów, aby unikać sprzedaży taniego ziarna po żniwach. I rolnicy ministrów się słuchali. Teraz, gdy w Ukrainie wybuchła wojna, rolnicy płacą za własną zapobiegliwość. Pamiętamy też, że wicepremier Kowalczyk wiosną, po rozmowie z ukraińskim ministrem rolnictwa, mówił, że zbiory w Ukrainie będą o połowę niższe niż rok wcześniej. Można więc było spodziewać się bardzo wysokich cen zbóż. Tymczasem zbiory w Ukrainie były jednymi z najlepszych w minionym 30-leciu.
O ile spadną ceny rzepaku i zbóż, gdy zakończy się wojna? Jak na to zareaguje polskie rolnictwo?
I wiecie co, drodzy Czytelnicy? Teraz ukraińskie ministerstwo rolnictwa znowu prognozuje kłopoty. Taras Wysocki, kierujący tym resortem, przewiduje spadek zbiorów, bo 25% użytków rolnych znajduje się pod okupacją. A czy wiosną obszar Ukrainy zajęty przez Rosjan nie był znacznie większy? Ukraińskim farmerom brakuje nawozów i materiału siewnego – i to jest prawda. Może im braknąć pieniędzy na zakupy drogich nawozów. Dobija ich też niesamowicie drogi transport.
A co będzie, jeśli latem rozpoczną się rozmowy pokojowe i nastąpi zawieszenie ognia, o czym przebąkują różni eksperci od Pekinu po Waszyngton? Jak wówczas zareagują giełdy towarowe? O ile stanieją zboża i rzepak? Bez względu na to, jak zakończy się wojna Rosji z Ukrainą, trzeba być gotowym na najgorsze. Zgodnie z zasadą: chcesz pokoju, szykuj się do wojny.
Paweł Kuroczycki,
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
fot. Envato Elements