Kampania się skończyła, czas na zamrażanie sporów
Za nami najdłuższa kampania przed wyborami prezydenckimi w historii Polski. Mamy nadzieję, że nikt nie będzie kwestionować mandatu prezydenta wybranego przy tak dużej spodziewanej frekwencji. Naszym marzeniem jest jednak, aby tej frekwencji nie towarzyszyło rozgrzewanie politycznych sporów do temperatury wrzenia, lecz świadoma decyzja wyborcza, wynikająca z odpowiedzialności za losy Polski. A tak na marginesie, to zamrażajmy polityczne spory, odmrażajmy gospodarkę. Albo inaczej: pracujmy, nie wariujmy! Wszak załamanie gospodarcze wywołane plagą koronawirusa jest jeszcze przed nami!
Dla naszego rolnictwa groźne mogą być skutki brexitu i przeszarżowania brukselskich negocjatorów
Skutki breksitu bez umowy dla europejskiego rolnictwa i mleczarstwa mogą być opłakane. Rozmowy w sprawie warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z UE stanęły w miejscu. Jak przyznają – także unijni – komentatorzy, z winy unijnych urzędników, którzy przeszarżowali z żądaniami wobec Brytyjczyków.
Co więc robi Londyn? Dogaduje się z Nową Zelandią w sprawie umowy o wolnym handlu. I jak przyznaje Liz Truss, brytyjska sekretarz handlu, takie umowy są sposobem na dotrzymanie obietnicy breksitu. Nowozelandzkie mleko, masło i sery, zastąpią polskie, niemieckie i francuskie, na sklepowych półkach w Londynie i Edynburgu. A warto tutaj dodać, że prawie 15 procent eksportu naszej galanterii mleczarskiej trafia do Wielkiej Brytanii, sprzedajemy tam też sery i inne produkty. Spór toczy się między innymi o objęcie Brytyjczyków jurysdykcją Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. To jeden z warunków, który dla Wielkiej Brytanii jest nie do zaakceptowania.
Jak będzie wyglądać gospodarka w związku z epidemią koronawirusa?
Czy zatem z winy Brukseli stan niepewności i kłopoty branży mleczarskiej związane z pandemią jeszcze się pogłębią? Na świecie z jej powodu spadło zapotrzebowanie na masło i sery, bo zamknięto restauracje i bary szybkiej obsługi. Stan niepewności pogłębił kłopoty przetwórców z pracownikami kierowanymi na kwarantannę.
Nie wiadomo, w którą stronę pójdzie światowa gospodarka. Jak poradzi sobie z recesją? Nie warto wobec takich wyzwań zbytnio emocjonować się wynikami niedawnej sesji na Global Dairy Trade, nowozelandzkiej giełdzie produktów mlecznych, gdzie ceny wzrosły średnio o 8,3%, czyli najsilniej od listopada 2016 r. Nowozelandczycy borykają się z suszą, tłumaczą, że produkcja jeszcze się nie rozkręciła i zwiększony popyt na pełne mleko w proszku (to ono zdrożało o 14%) trafił na ograniczoną podaż (masło zdrożało o 3%, odtłuszczone mleko w proszku o 3,5%). Zastrzegają jednocześnie, że ten wzrost popytu jest krótkoterminowy.
Sieci handlowe narzucają nawet 100% marży na towary
Na razie sytuacja w Polsce także się poprawiła, ale ceny są nadal niższe niż na GDT. Bowiem u nas ceny zbytu są bardzo duszone przez wielkosieciowy handel – niby w trosce o klienta dotkniętego pandemią koronawirusa. Ale marże na niektóre produkty z mleka przekraczają nawet 100 procent ceny zbytu!
Na rynku nie jest jednak już tak dramatycznie jak ponad 2,5 miesiąca temu. Czy jest dobrze? Nie. Sytuacja jest lekko półśrednia. Ceny masła w blokach zbliżają się do granicy 16 zł/kg. Natomiast cena odtłuszczonego mleka w proszku dochodzi do około 9,30–9,50 zł/kg, ale po wakacjach ma wzrosnąć. W miarę atrakcyjna jest cena śmietany przerzutowej – 18,5 grosza za jednostkę tłuszczu. Natomiast mleko pełne w przerzucie kosztuje około 1 zł 40 groszy za litr, zaś chude między 73 a 79 groszy.
Te ceny są w sumie do zaakceptowania, gdyby nie fakt, że zwiększyły się znacznie koszty produkcji mleka w zagrodzie i koszty przetwórstwa w zakładzie. Wszak wprowadzone rygory z racji plagi koronawirusa kosztują i to niemało.
My zaś na zakończenie stawiamy tradycyjne pytanie: kto zarobił na zaniżaniu cen produktów mleczarskich w czasie zamrożenia gospodarki z racji pandemii. Na pewno nie rolnicy ani producenci wyrobów mleczarskich!
Pytanie do prezydenta PFHBiPM
Prezydencie Leszku Hądzlik z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, pragniemy zadać panu bardzo proste pytanie: Dlaczego w Federacji lubi pan krowy, które tylko głośno ryczą, a dają mało mleka, a na swojej wzorowej fermie w Drzewcach, której jest pan współwłaścicielem, takich krów się nie toleruje? Pragniemy tutaj poinformować Czytelników TPR, że na tej fermie jest 348 mlecznic o średniej rocznej wydajności 12,7 tys. kg każda.
Naszych Czytelników zapraszamy gorąco do przeczytania tekstów pod tytułem: „Radek to ma klawe życie oraz wyżywienie klawe”, a także „Gnębienia Plantowskiego ciąg dalszy”.
Krzysztof Wróblewski i Paweł Kuroczycki,
redaktorzy naczelni „Tygodnika Poradnika Rolniczego”
fot.Paweł Mikos