Rzadko się zdarza, aby dwa lata pod rząd ceny płodów sprzyjały rolnikom. Producenci nie łudzili się więc, że za kilogram ziemniaków będą dostawali tyle, co w ubiegłym sezonie. Nie sądzili jednak, iż na rynkach hurtowych będzie się im oferowało 15–30 gr/kg. Zamiast liczyć zyski z przerażeniem kalkulują, ile mogą stracić. Obecny poziom cen równoważy jedynie w połowie koszty produkcji. Jeśli spojrzymy na rozkład średnich cen ziemniaków jadalnych w ostatnich latach, to najniższe przypadają właśnie na przełom lata i jesieni, jednakże z reguły wiosną odbijają. Przed dwoma laty ziemniaki podczas wykopków były tak tanie, że wielu producentów zastanawiało się, czy w ogóle je zbierać z pól. Część z nich zniszczyła plantacje, wytrwali wyszli jednak na swoje. Okazało się bowiem, że nie wszędzie obrodziło. W tym roku jednak, choć są pewne różnice regionalne, ziemniaki plonują dobrze i to nie tylko w Polsce. Są zatem małe szanse na to, że ceny wzrosną.
Areał w dół, zbiory w górę
Plony i zbiory ziemniaków ogólnie są wyższe, ale trzeba zwrócić uwagę na bardzo duże zróżnicowanie regionalne. Najmocniej obrodziły plantacje w centralnej Polsce, na południu plony też są nie najgorsze, jednakże dominują tam mniejsi producenci. Na Kujawach, w Wielkopolsce, w woj. warmińsko-mazurskim, pomorskim i zachodniopomorskim wystąpiła susza, stąd ziemniaki plonowały nieco gorzej niż w ubiegłym roku. Ze względu jednak na to, iż w tych rejonach występuje dość duża koncentracja produkcji, wydajność z hektara jest tam stosunkowo wysoka – komentuje dr Wojciech Nowacki, wiceprezes Stowarzyszenia Polski Ziemniak.
Ten rok będzie najprawdopodobniej kolejnym spadkowym pod względem areału uprawy. Jeśli faktycznie, tak jak szacuje Stowarzyszenie, pod to warzywo przeznaczono grubo poniżej 300 tys. ha a plony sięgną 25 dt/ha, zbiory nie powinny przekroczyć 8 mln t. Jeśli jednak areał będzie większy, a tym samym produkcja, możemy mieć poważny problem z nadprodukcją.
– To, czy w danym roku zarobi się na ziemniakach jadalnych sprzedawanych do bezpośredniej konsumpcji zależy przede wszystkim od tego, jak one obrodziły na poziomie kraju. Wysokie plony w przeciwieństwie do niskich nie dają zarobić – komentuje Roman Kałużny, rolnik z Draszewa w Wielkopolsce, który ziemniaki uprawia od 33 lat.
W ubiegłym roku, kiedy to w Polsce zebraliśmy ok. 7 mln t ziemniaków Kałużny zarobił na hektarze ok. 10 tys. zł. Bazując na swoich doświadczeniach, rolnik twierdzi, iż taki rok jak ubiegły, przypada średnio raz na trzy lata. Opłacalność produkcji należy więc oceniać w perspektywie wieloletniej.
Ziemniaki zostaną w kraju
– W tym sezonie będziemy musieli poradzić sobie z nadpodażą ziemniaków w kraju. Polska ma od wielu lat nierozwiązany problem z bakteriozą pierścieniową ziemniaka, co skutecznie blokuje eksport. Każda partia, która legalnie opuszcza nasz kraj musi być pod tym kątem zbadana. Jeśli wyniki będę pozytywne, gospodarstwo, z którego pochodzą ziemniaki musi być objęte kwarantanną. Stąd dla wielu naszych producentów eksport jest ostatecznością. Z drugiej jednak strony, w sytuacji niedoboru polskie ziemniaki wyjeżdżają za granicę, nawet do Wielkiej Brytanii, Belgii czy Francji z pominięciem naszych bardzo restrykcyjnych przepisów – komentuje dr Nowacki.
W przeciwieństwie do innych warzyw, ziemniakom nie szkodzi bezpośrednio rosyjskie embargo. Nasz kraj wysyła tam sporadyczne ilości tego warzywa (ok. 20–30 tys. t rocznie). Polskie ziemniaki mogłyby natomiast być sprzedawane na południe Europy do Grecji, Rumunii czy Bułgarii.
– Co roku nadchodzą sygnały z tych rynków o zainteresowaniu naszymi ziemniakami jadalnymi, jak również produktami przetworzonymi. Bardzo dobrym odbiorcą naszych ziemniaków była przez długie lata Mołdawia, konflikt wschodni może jednak utrudniać wysyłki do tego kraju – mówi wiceprezes SPZ.
Na Zachodzie też obrodziło
Ziemniaki obrodziły także w innych krajach, zwłaszcza w północno-zachodniej Europie. Podaż towaru jest na tyle duża, iż listopadowy kontrakt na sprzedaż ziemniaków na giełdzie Euronex we Frankfurcie wyceniono na 3,7 euro/dt. Był to najniższy kurs od października 2011 r. Natomiast kontrakt z realizacją w kwietniu przyszłego roku osiągnął cenę 6 euro/dt. Był to najniższy kurs od kwietnia 2012 r. Według informacji North West Europen Update (organizacji skupiającej największych unijnych producentów ziemniaków tj. Belgię, Niemcy, Francję, Holandię oraz Wielką Brytanię), cena ziemniaków skrobiowych w połowie września kształtowała się na poziomie zaledwie 2 euro/dt.
Wśród krajów skupionych w NEPG powierzchnia uprawy ziemniaków wzrosła w porównaniu do ubiegłego roku o 2,7% do ponad 546 tys. ha. Mimo że jest za wcześnie na ostateczne szacunki plonów, to biorąc pod uwagę kondycję plantacji, kraje te mogą w tym roku wyprodukować ponad 27 mln t ziemniaków. W ubiegłym roku było to o ok. 3 mln t mniej, a przed dwoma laty o 4,5 mln t mniej. W rekordowym pod względem zbiorów 2011 r. kraje te zebrały 26,8 mln t ziemniaków. Tak wysokie szacunki tegorocznej produkcji to wynik nie tylko zwiększonego areału, ale i większej wydajności z hektara. Przewiduje się, iż plony w strefie NEPG wyniosą ponad 49 t/ha. Przed rokiem były o 0,4 t/ha niższe.
Spożycie spada
Tak wysokie zbiory nie powinny jednak zdestabilizować mocno rynku ziemniaków przeznaczonych do przerobu. Powodem jest niska zawartość suchej masy w bulwach, co przełoży się na większe zużycie surowca.
Eksperci z NEPG przewidują więc, że ceny skupu ziemniaków po zbiorach powinny wzrosnąć. Nie należy się jednak spodziewać dużego wzrostu, będą to raczej minimalne ruchy. Jednocześnie analitycy upatrują szansy w eksporcie smażonych produktów ziemniaczanych poza UE.
Podobnie jak na polskim rynku, w tym roku w wielu krajach ziemniaki konsumpcyjne mogą trafić do przerobu na skrobię. W ubiegłym roku było odwrotnie, to surowiec przemysłowy był zużywany do konsumpcji. Mogło to niestety zniechęcić konsumentów do spożywania tego warzywa. A to w Polsce, jak wskazują dane GUS, systematycznie spada. Spożywamy ok. 110 kg ziemniaków rocznie, przed dziesięcioma laty było to ponad 20 kg więcej. Na zachodzie Europy konsumpcja jest jednak o połowę mniejsza (średnio 50–60 kg na osobę).
Dr Magdalena Szymańska