Z Waldemarem Brosiem – prezesem Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich – rozmawia Andrzej Rutkowski
Czy już możemy podsumować, jaki był dla polskiego mleczarstwa rok 2020?
– Dokładne i ostateczne dane dotyczące branży mleczarskiej za rok 2020 będą dostępne za kilka miesięcy, ale już teraz możemy go wstępnie podsumować. W skupie mleka padł kolejny rekord rzędu 12,1 mld l, co oznacza, że skupiono o 2,1% więcej mleka niż w roku 2019. Pomimo bardzo trudnej sytuacji rynkowej związanej z koronawirusem, co skutkowało kłopotami naszych odbiorców, jak chociażby zamknięciem hoteli i restauracji, średnia cena mleka w skupie za rok 2020 kształtuje się na poziomie ok. 1,37 zł za litr, czyli ok. 2 groszy więcej niż w roku 2019. Na przestrzeni roku 2020 polskie mleczarstwo wyprodukowało ok. 2 mld l mleka dla konsumentów, kilka lat temu było to ok. 1,5 mld l. Dość wysoką dynamikę uzyskaliśmy również w produkcji masła oraz twarogów. Nieco niższą dynamikę odnotowaliśmy w mleku w proszku oraz galanterii mleczarskiej.
Eksport wyhamował głównie za sprawą koronawirusa, ale rynek chiński wydaje się bardzo obiecujący?
– Wyniki eksportu za rok ubiegły nie będą rewelacyjne, niemniej 30% przychodów całej branży mleczarskiej w ujęciu rocznym pochodzi właśnie z eksportu, co daje ok. 2,4 mld euro. Bardzo ważnym i perspektywicznym jest dla nas rynek chiński. W poprzednim roku nastąpił ogromny wzrost eksportu na ten rynek szczególnie w dwóch produktach. Wyeksportowaliśmy tam 34% więcej niż w roku 2019 mleka w płynie w kartonikach oraz aż 94,5% więcej serwatki w proszku. Oznacza to, że do Chin trafia 13,7% całości eksportowanego mleka płynnego z Polski oraz 24,9% eksportowanej serwatki w proszku. Dlatego z niepokojem przyjęliśmy sygnały, które strona chińska przesłała do Polski już we wrześniu. Chińczycy obawiają się, że wirus COVID-19 może być do nich przenoszony na opakowaniach żywności chłodzonej i mrożonej. W związku z czym stawiają wymóg badania opakowań w kierunku obecności koronawirusa i umieszczaniu takiej informacji na opakowaniu, co pociąga za sobą dodatkowe koszty. Jest to niemały problem, gdyż do tej pory w Polsce nie wykonywano takich badań na opakowaniach, zatem wymaga to dostosowania laboratoriów. Niemniej musimy to zrobić, bo rynek chiński jest zbyt ważny. Jesteśmy na bieżąco w kontakcie z Głównym Inspektoratem Weterynarii, który na czele z Głównym Lekarzem Weterynarii Bogdanem Konopko pracuje nad pilnym rozwiązaniem tej kwestii.
Czy chińskie działania nie są na wyrost, wszak transport towarów z Polski trwa znacznie dłużej niż żywotność koronawirusa?
– Dziwią nas obawy płynące z Chin, gdyż według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) żywotność tego wirusa na opakowaniu jest nie dłuższa niż 72 godziny, a transport towarów z Polski trwa 2–3 tygodnie. Niemniej Chińczycy mają prawo postawić takie wymogi i co za tym idzie, ustalili pewne procedury. Generalna Administracja Celna Chińskiej Republiki Ludowej (GACC) postanowiła, że jeśli produkt lub opakowanie produktów chłodzonych i mrożonych, pochodzących od tego samego producenta, uzyska pozytywny pierwszy i drugi wynik testu na obecność COVID-19, organy celne będą zawieszały pozwolenie importowe tego producenta za każdym razem na tydzień i automatycznie je wznawiały. Jeśli ten sam zagraniczny producent uzyska co najmniej trzykrotny pozytywny wynik testu, służby GACC zawieszą jego pozwolenie importowe na cztery tygodnie, po czym wznowią je automatycznie. Co więcej, do dnia 7 września poprzedniego roku funkcjonariusze GACC przeprowadzili 121 wideokontroli w zakładach produkujących żywność chłodzoną i mrożoną w 30 krajach. W wyniku przeprowadzonych kontroli stwierdzono nieprawidłowości w zakresie stosowania zaleceń WHO w kwestii środków bezpieczeństwa w związku z COVID-19: nieprawidłowe noszenie maseczek i rękawiczek, skrócony czas mycia rąk, zastosowanie niewystarczających środków dezynfekcji itd. W wyniku kontroli GACC zawiesił import żywności chłodzonej i mrożonej 56 producentów z 19 krajów. 41 zakładów, w których pojawił się COVID-19 zawiesiło eksport do Chin automatycznie. Co do eksportu w innych kierunkach istniały obawy, że w związku z wystąpieniem Wielkiej Brytanii z UE zostaną wprowadzone cła i kontyngenty w stosunku do produktów mleczarskich trafiających na tamten rynek, na szczęście ten pomysł został zawieszony.
Inną ważną sprawą jest to, że obecnie trwa procedowanie nad projektem ustawy o zmianie ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych oraz niektórych innych ustaw. Jest to projekt z 22 września roku ubiegłego. Karanie za nieprawidłowości wykazane w kontrolach związane z niedotrzymaniem norm jakościowych lub złymi warunkami produkcji żywności nie budzi naszego sprzeciwu. Jednak jako KZSM mamy poważne zastrzeżenia co do tego, aby do publicznej wiadomości były podawane informacje dotyczące danych identyfikujących podmiot kontrolowany, czyli karany z pełnymi wynikami kontroli. W dobie informacji elektronicznej może to spowodować ogromną falę hejtu i przez często przypadkowy błąd maszynowy czy też ludzki, zniszczyć wizerunek firmy, na który pracowała ona latami. Dlatego też zdecydowanie sprzeciwiamy się upublicznianiu takich informacji.
Co będzie ważne dla branży mleczarskiej w rozpoczętym 2021 roku?
– W roku 2021 powinniśmy kłaść nacisk na jeszcze mocniejszą promocję spożycia artykułów mleczarskich zwłaszcza na rynku wewnętrznym, dającym możliwość skrócenia drogi od pola do stołu. Według danych Eurostatu, na świecie wozi się ponad 3 mld ton żywności, a przeciętny dystans dostawy żywności od pola do stołu wynosi ponad 170 km. Skracając ten dystans pomniejszamy koszty. W Polsce żyje 8% ludności UE, a produkuje się 5,5% żywności, jaka powstaje w całej Wspólnocie. Porównując te dwie cyfry wcale nie wynika, że mamy w kraju duże nadwyżki żywności. Problem polega na potrzebie zwiększenia spożycia nie tylko produktów mleczarskich, ale też innej żywności od krajowych producentów i przetwórców, a do tego potrzebna jest odpowiednia promocja. Szczegółowo o tym co KZSM zrobił w 2020 roku dla promocji spożycia nabiału mleczarskiego informuje oddzielny artykuł w tym numerze TPR. Dodam tylko, że było to 15 kącików kulinarnych w programie „Pytanie na śniadanie” w TVP 2, 4 felietony z udziałem ekspertów dotyczące m.in. roli mleka w diecie osób aktywnych czy też dzieci. To też 9 autorskich odcinków programu „Nasze Najpyszniejsze”, w których prezentowaliśmy różne regiony Polski i ich mleczne dziedzictwo. Pierwszy raz weszliśmy z promocją na takie nośniki jak ekrany w hipermarketach czy też w liniach autobusowych w największych miastach. Jednak najwięcej promocji prowadziliśmy w TVP przy bardzo dobrej współpracy i przychylności jej kierownictwa na czele z prezesem Jackiem Kurskim. Była to duża i efektywna promocja przy stosunkowo niedużych środkach pieniężnych, jakimi dysponujemy na ten cel. To łatwo porównać z dokonaniami innej organizacji, jaką jest Związek Zawodowy Rolników „Ojczyzna”, która pozyskała na promocję pokaźne środki, a to co proponuje w stosunku do nas w zakresie promocji wygląda jak wygląda i niech to ocenią sami Czytelnicy. Dlatego podział środków na kolejne lata z Funduszów Promocji powinien być bardziej precyzyjnie dokonywany i kierowany do tych organizacji, które potrafią je we właściwy sposób wykorzystać. Tym bardziej, że środki te są ograniczone np. Fundusz Promocji Mleka dysponuje kwotą 12,1 mln zł, zatem niedużą w stosunku do pieniędzy, jakie na promocję i reklamę przeznaczają firmy zagraniczne, gdzie często jest to ponad 100 mln rocznie.
Jakie cele stawia sobie niedawno zawiązane porozumienie dla mleczarstwa?
– Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich, Polska Izba Mleka, Związek Polskich Przetwórców Mleka oraz Krajowe Stowarzyszenie Mleczarzy to cztery organizacje, które zawarły porozumienie dla mleczarstwa. 8 stycznia odbyliśmy pierwsze spotkanie, a kolejne będzie 19 stycznia. Chcemy zgłosić wspólnych kandydatów do komisji zarządzającej Funduszem Promocji Mleka, takich, którzy będą mieli odwagę podjąć decyzję o efektywnym podziale środków z tegoż funduszu. Będzie to pierwszy ważny sprawdzian słuszności zawarcia tego porozumienia, gdyż jest to bardzo ważna kwestia ze względu na rolę i możliwości, jakie daje nam cały czas rynek wewnętrzny. Sam komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski jednoznacznie podkreślił, że w Polsce najważniejsze jest promowanie żywności na rynku wewnętrznym zwiększając spożycie artykułów rolno-spożywczych, w tym mleczarskich. Nadal nie wiemy, jaki kształt będzie miała Wspólna Polityka Rolna na lata 2021–2027. Czy jest szansa w zakresie wyrównania dopłat bezpośrednich? Kontrowersyjną sprawą są ekoprogramy czy też Zielony ład, generujący dodatkowe koszty. Póki co komisja nie podała, jakie będą konkretne skutki ekonomiczne wprowadzenia Zielonego ładu, co jest ważne zwłaszcza z punktu widzenia polskich rolników, bo nadal są nieco biedniejsi od rolników z tzw. starej Unii. Wszak Zielony ład będzie nakładał nowe obowiązki, co przyczyni się do wzrostu kosztów produkcji.
Coraz częściej można zaobserwować rywalizację podmiotów skupujących o surowiec, a więc i o dostawców mleka?
– Ostatnio mamy wiele sygnałów dotyczących walki o mleko pomiędzy spółdzielniami. Jedni wchodzą innym w teren i podbierają dostawców, proponując wyższe ceny mleka, które przecież nie zawsze są uzasadnione ekonomicznie. Wszak przy średniej cenie skupu mleka na poziomie 1,36–1,37 zł netto, aby mieć godziwy zysk to mleko chude w proszku powinniśmy sprzedawać na poziomie co najmniej 11,20 zł za kg, a masło na poziomie ponad 17,60 zł. Niestety, obecne ceny zbytu, pomimo że idą powoli w górę, nadal są niższe i wynoszą w przypadku mleka chudego ok.10 zł za kg oraz w przypadku masła niewiele więcej niż 15 zł za kg. Niemniej ciężko będzie zatrzymać pęd mleczarni za surowcem i te ceny w skupie będą podbijane. Natomiast ja mam propozycję na zdrowsze rozwiązanie. Wszak na rynku w skali roku jest ok. 1,5 mld l tak zwanego wolnego mleka. Zatem wygodniej byłoby, aby spółdzielnie poszukujące surowca nabywały go w systemie cysternowym od tych spółdzielni, które mają go w nadmiarze, zamiast podbierać sobie indywidualnych dostawców, często jeżdżąc w tereny bardzo odległe od komina zakładu.