40 lat na biegu a nawet dłużej
Andrzej Banaszkiewicz, rolnik z Rybczewic Drugich, wsi położonej w pobliżu Lublina, jest prenumeratorem „Tygodnika Poradnika Rolniczego” i z łamów naszej gazety dowiedział się o konkursie „40 lat na biegu”. A ponieważ jest też właścicielem wiekowego Ursusa, nie zastanawiał się długo. Jest już trzecim właścicielem C-325, maszyna ta jest wykorzystywana w jego gospodarstwie od 1997 r.
- Gdy go kupowałem, uprawiałem prawie 8 ha, teraz zostały z tego niecałe 4 ha. Zmniejszyłem areał ze względu na stan zdrowia – mówi pan Andrzej. – Nie prowadziłem i nie prowadzę dużego gospodarstwa, nie utrzymywałem się wyłącznie z rolnictwa, więc nigdy nie był mi więc potrzebny ani duży, ani silny ciągnik. Potrzebowałem maszyny prostej, sprawnej oraz taniej w użytkowaniu. Takim miał być właśnie Ursus C-325.
Ciapek zastąpił w gospodarstwie z Rybczewic konia
Ciapek był pierwszym ciągnikiem w gospodarstwie pana Andrzeja. Wcześniej obrabiał pola wykorzystując do tego konia. Rolnik odkupił ciągnik od swojego znajomego. – On z kolei kupił traktor wcześniej w ramach wyprzedaży sprzętu prowadzonej przez Akademię Rolniczą w Lublinie (dzisiejszy Uniwersytet Przyrodniczy – red.). Tam służył do nauki studentom kierunków rolniczych – opowiada Andrzej Banaszkiewicz.
Zanim jednak ciągnik rozpoczął pracę w jego gospodarstwie, musiał przejść niezbędne naprawy. Najpoważniejsza dotyczyła napędu. – Wygląda na to, że studenci nie obchodzili się z tym ciągnikiem najlepiej, bo okazało się, że pęknięty jest blok silnika. Tak przynajmniej mówił jego poprzedni właściciel. Konieczna była wymiana. Było z tym trochę zachodu. W Lublinie kupiłem osobno używany kadłub silnika z modelu Ursus C-328. W Chełmie osobno tuleje, tłoki i pierścienie. Razem ze znajomym mechanikiem złożyliśmy silnik i wstawiliśmy do ciągnika. Od tamtej pory pracuje do dziś – relacjonuje rolnik.
Ursus dostał kabinę i nową maskę
Pan Andrzej opowiada, że znajomy, od którego kupił swojego Ciapka, chciał go potem odkupić z powrotem. – W miejsce C-325 kupił sobie nową „trzydziestkę”, ale ciągle mu się psuła. Występowała jakaś blokada w skrzyni biegów i nie szło sobie z tym poradzić. A ponieważ się nie zgodziłem, żeby odkupił C-325, to po paru latach sprzedał „trzydziestkę” i kupił sobie masseya fergusona.
Oprócz wymiany silnika C-325 aż do dziś nie wymagał żadnych poważnych napraw. Z czasem przeszedł za to kilka kosmetycznych zmian, które zmieniły jego wygląd i sprawiły, że na pierwszy rzut oka ciągnik nie sprawia wrażenia maszyny pochodzącej z 1961 roku.
- Jakieś dwadzieścia lat temu kupiłem i zamontowałem kabinę z błotnikami, dzięki czemu w deszczowe i zimne dni także można zrobić z ciągnika użytek – wyjaśnia rolnik. W tym samym czasie nastąpiła też wymiana charakterystycznej maski Ciapka, który teraz ma twarz „trzydziestki”. Od tamtej pory prowadząc ciągnik nie da się już zmoknąć, jednak coś za coś. Andrzej Banaszkiewicz mówi, że kabina ogranicza możliwości manewrowania szczególnie podczas wyjazdów do lasu, które czasami mu się zdarzają. – Z kabiną już się wszędzie wjechać nie da – zaznacza.
Ursus C-325 wciąż jest na chodzie. Wyjeżdża w pole z opryskiwaczem
Ciągnik jest nieprzerwanie wykorzystywany do dziś. – W pierwszych latach pracował więcej, bo i więcej areału było do obrobienia – wyjaśnia pan Andrzej. – W ostatnich sezonach służy głównie do przeprowadzania oprysków, a czasem po prostu go odpalę i przejadę się kawałek, żeby był ciągle na chodzie. Nie muszę go angażować do wszystkiego, mam jeszcze dwa inne ciągniki – śmieje się rolnik.
Te dwa inne ciągniki to „trzydziestka” oraz kupiona w ub. roku „sześćdziesiątka” z 1972 r. – Potrzebowałem mocniejszego ciągnika, żeby bez kłopotu dowieźć ziarno na sprzedaż. Skupy w pobliżu zostały zlikwidowane, a jakoś trzeba z tą przyczepą dojechać, teraz bywa, że także i pod górę. C-325 nie radził sobie z tym najlepiej z uwagi na ograniczoną moc, momentami unosił się przód – stwierdza Andrzej Banaszkiewicz. – Trzeba by było po pół przyczepy wozić.
Rolnik dba o swoje maszyny. – Ciasno, ale wszystkie stoją pod dachem. Nie wiedzą, co to deszcz, chyba, że na drodze złapie – zaznacza pan Andrzej. Rolnik ceni Ciapka, za to, że mało pali i wszystko przy nim można zrobić samemu. – Żadnej elektroniki, części można dokupić albo dotoczyć w razie potrzeby.
Czy sprzedałby swój najstarszy ciągnik? – Ciągle ktoś chce go kupić, ale za tysiąc, dwa tysiące złotych. Za takie pieniądze na pewno go nie sprzedam. Rozważyłbym ofertę nie niższą od 20 tys. zł.
Krzysztof Janisławski
Fot. Krzysztof Janisławski