Czy to zakonnice? Nie, to Linowianki!
Ponad dwadzieścia lat temu na terenie gminy powstały dwa zespoły folklorystyczne: Linowianki oraz Zawichost. W 2019 roku zakończyły wieloletnią współpracę z Ośrodkiem Kultury w Zawichoście (powiat sandomierski). Połączyły siły, a działalność zarejestrowały pod szyldem KGW. Jedną z inicjatorek utworzenia koła gospodyń wiejskich była Maria Skorupa – instruktorka do spraw kultury ludowej, opiekunka obydwu zespołów.
W duchu dawnej wsi
W maju 2019 roku działalność zespołów „Linowianki” oraz „Zawichost” ożyła za sprawą zawiązania koła. Funkcję przewodniczącej objęła Janina Bańcer, zaś opiekę artystyczną powierzono wieloletniej instruktorce – Marii Skorupie. Rozpoczęli działalność na własnych zasadach. Do koła dołączyły osoby niezwiązane wcześniej ze śpiewem. Młode, ciekawe rodzimej tradycji, chętne do współpracy. Dziś koło liczy ponad trzydzieści osób, w tym czterech mężczyzn. Siedzibą KGW jest remiza w Linowie. To tu najczęściej członkinie szlifują repertuar. Ale nie tylko. Obecna działalność koła to także wyśmienite potrawy, rękodzieło, a także szeroko pojęte inicjatywy charytatywne.
– Poszerzyłyśmy działalność o aktywności typowe dla kół, wiążące się z promocją regionu. Zależy nam, aby lokalne tradycje nie odeszły w niepamięć, dlatego wszędzie, gdzie tylko się da, przemycamy je w postaci zabaw, spotkań tematycznych, rekonstrukcji obrzędów – mówi Maria Skorupa.
Aby podkreślić przynależność do koła, uszyły stroje z jasnego lnu, wzbogacone kolorowymi zapaskami i chustami odziedziczonymi po prababciach. Ozdoby zakładają głównie na szczególne okazje. Zazwyczaj prezentują się w skromnych jasnych spódnicach, bluzkach i białych chustach na głowie.
– Strój jest surowy i niewyszukany. Oddający prostotę i naturalność polskiej wsi. Z pewnością, wyróżniamy się na tle kolorowych kamizelek, spódnic i serdaków, popularnych wśród KGW – mówi instruktorka.
Wiążą się z nim też komiczne sytuacje. Zdarzało się, że kobiety były porównywane do sióstr zakonnych. Choć przyzwyczaiły się do słyszanego czasami „szczęść Boże”, wciąż zachwyca je niezobowiązująca prostota własnych strojów. Kolejną, mocną stroną koła jest wielopokoleniowość. Wśród członkiń są babcie i wnuczki, mamy i córki. Z pozyskaniem młodych kobiet – a nawet dziewcząt – też nie ma problemu. I „Linowianki”, i „Zawichost”, od lat uznawane za wizytówkę regionu, przyciągają kolejne pokolenia miłośniczek folkloru.
– Obydwa zespoły były znane w swoim środowisku, co z pewnością przyczyniło się do zainteresowania obecnym KGW – twierdzi Janina Bańcer, przewodnicząca. – Jest więc duża szansa, że to, co unikatowe i nasze, przetrwa kolejne dziesięciolecia. Z tym większym zaangażowaniem planujemy kolejne inicjatywy promocyjne regionu.
Folklor nielukrowany i autentyczny
W dotychczasowej zaledwie dwuletniej działalności „Linowianki” uczestniczyły w licznych uroczystościach, m.in. konkursach kulinarnych, festiwalach folklorystycznych, przeglądach pieśni ludowych, a także wojewódzkich i powiatowych spotkaniach promujących lokalną kulturę. Zaangażowały się również z rekonstrukcję widowiska obrzędowego, które ma dla nich wyjątkowe znaczenie.
– Pozyskałyśmy pieniądze na nasz największy dotychczasowy projekt – organizację widowiska poświęconego obrzędom i obyczajom wielkanocnym – mówi Maria Skorupa. – Zrealizowałyśmy go w wyjątkowym miejscu – w Muzeum Wsi w Maruszowie (gmina Ożarów). Obiekt dysponuje bogatą zabudową wiejskiej wsi – własną karczmą, chatą, szkołą, dworkiem, a nawet kościółkiem.
Ze względu na bogate wyposażenie muzeum, projekt z dnia na dzień się rozrastał. Ostatecznie stał się bogatym zapisem kilkudniowych obrzędów, włącznie z rekonstrukcją mszy w Niedzielę Palmową, święceniem pokarmów, ognia i wody w Wielką Sobotę, rezurekcją, śniadaniem wielkanocnym, zwieńczony zabawą w karczmie zamykającą okres postu.
– Ten niezwykły projekt ukazuje pełną skalę i dynamikę uczuć towarzyszących Świętu Wielkanocy. Jesteśmy z niego dumne, choć zdajemy sobie sprawę, że posiada wiele niedociągnięć. Realizowałyśmy go w trudnym pandemicznym czasie. Role musiałyśmy ćwiczyć we własnym zakresie, działaliśmy pod presją czasu – wyjaśnia Maria Skorupa, reżyserka i scenarzystka spektaklu.
Widowisko posiada zapis audiowizualny i w najbliższym czasie planowana jest jego promocja. Gospodynie nie wykluczają kolejnych tego typu projektów. Plany uzależniają od zasobów finansowych. Oprócz rekonstruowania dawnych obrzędów, skupiają się na śpiewie. Dawne pieśni ludowe wykonują w gwarze. Inspiracji szukają u Kolberga, największego autorytetu w dziedzinie folkloru. Jest on doskonałą bazą i punktem odniesienia dla całej twórczości „Linowianek”.
– Zależy nam na autentyczności, folklorze nielukrowanym, prostym, prawdziwym – zaznacza instruktorka. – Mocnym ogniwem w tej dziedzinie jest Janina Bańcer, która płynnie posługuje się gwarą, jest też utalentowaną artystką ludową. Zawsze służy nam radą i dobrym słowem.
- Śpiew w gwarze sandomierskiej w połączeniu z surowymi strojami pozwala poczuć wiejską tradycję – mówią członkinie koła
Gospodynie małymi krokami wracają do przedcovidowych spotkań
Gospodynie najbardziej cieszy wspólne muzykowanie, występy sceniczne oraz promocja tego, co powoli odchodzi w niepamięć. Nie mają ambicji, by być drugim „Mazowszem”. Przede wszystkim liczy się chęć działania i bycia razem.
Członkinie koła są również doskonałymi kucharkami. Na folklorystyczne imprezy przywożą tradycyjne jadło własnego wyrobu. Chleb wypiekany w wiejskim piecu według dawnej receptury przez Urszulę Bańcer, tradycyjne ciasta, smalec wiejski czy praznole (pieczone placki), nie mają sobie równych. Częstują nimi podczas przeglądów i biesiad, a kiedy trzeba sprzedają, aby zdobyć pieniądze m.in. na wsparcie potrzebujących.
– Stoisko, z którym się wystawiamy, stylizujemy na wiejską chatę, przyozdabiamy dawnymi makatkami oraz innym rękodziełem. W przyszłości chciałybyśmy odszukać dawne wzory i powiększyć kolekcję makatek. Może uda się zrobić wystawę? – zastanawiają się.
Małymi krokami „Linowianki” wracają do przedcovidowych spotkań. W maju śpiewały pieśni przy wiejskich figurach i przydrożnych kapliczkach, podtrzymując tym samym niezwykle dziś rzadki obraz śpiewania, tzw. majówek na chwałę Matki Bożej.
– Działamy spontanicznie i bezinteresownie – deklaruje Maria Skorupa. – Bardzo bym sobie życzyła, żeby wreszcie udało się zdobyć pieniądze na kapelę, która by nam przygrywała. Żebyśmy mogły robić to, co kochamy, na coraz wyższym poziomie.
Małgorzata Janus
Zdjęcia: KGW Linowianki
Zdjęcia: KGW Linowianki