Napisali do nas kilka tygodni temu. W krótkim mailu przeczytaliśmy o ich dokonaniach, ale też rozpaczliwą prośbę. „Od początku istnienia warsztatów korzystamy z usług prywatnego przewoźnika, corocznie koszty wynajmu wzrastają. Obecnie jest to około 20% całego budżetu. Planujemy zakup własnego busa, co pozwoli nam zaoszczędzić i przeznaczyć te pieniądze na terapię uczestników i rozwijanie w nich zainteresowań i umiejętności – wskaźnik budżetu na terapię wynosi około 3%”.
Uczestnicy lalkowskich warsztatów inspirację czerpią z internetu
W Lalkowych trafiam najpierw do pracowni plastyczno-ogrodniczej. Przy stole siedzą Marcin, Kuba, Benia i Adam. Szlifują, wyrzynają, malują. Robią lampiony, które będą sprzedawać na zbliżającym się kiermaszu świątecznym. Pojawią się na nim także absolutnie pomysłowe i szlachetnej urody ozdoby z drewna i szkła – ozdobne półeczki z przytwierdzonymi butelkami, do których można wsypać piasek czy wlać wodę i wstawić żywe kwiaty, drewniane jaja wielkanocne i kaczki, malowane wieszaki garderobiane i zrobione z puszek po mleku ozdobne pojemniki na produkty spożywcze. Wszystko w stylu shabbychic (czyt. szabiszik). Nad wszystkim czuwa instruktorka Ola.
– Inspirację czerpię z Internetu. I czasem sama kombinuję. Mam łatwiej, bo mąż jest budowlańcem, więc kiedy potrzebny jest jakiś drucik czy metalowy element, podpowiada, gdzie go znaleźć. Wciąż musimy przekonywać do tych naszych wyrobów, ale mamy już stałych klientów, którzy cenią sobie bardzo fakt, że to ręczna robota, a nie masówka – mówi Ola.
Adam pokazuje deseczki z wypalonymi laserem mądrościami rodem z haftowanych makatek i wyjaśnia, że laser podłączony jest do skomplikowanego programu komputerowego, który on sam obsługuje.
- Od lewej: Marcin, terapeutka Ola, Adam, Kuba i Benia. Pracują nad produkcją lampionów, które sprzedadzą na kiermaszu wielkanocnym
Wielkie papugi w prezencie dla cioci
Przy osobnym stoliku siedzi Karolcia z zespołem Downa. Wygrzebuje jakieś małe koraliki z torebek i układa na wielkiej planszy. Z daleka wygląda to jak puzzle.
– Nie, to haft diamentowy! Koraliki przyklejam do wzoru, wszystko zrobiłam sama. Dałam czadu, co? Już zamawiam nowy wzór. Będą wielkie papugi, dla cioci zrobię – mówi Karolcia i wykleja skomplikowany wzór z landszaftem. Koraliki idą chyba w tysiące, więc nie ma się co dziwić, że Karolina pracuje nad nim od grudnia. Ale to już któraś z jej prac „hafciarskich”.
– Myślimy o tym, żeby zwiększyć liczbę terapeutów, ale musimy mieć nowych pięciu uczestników warsztatów, żeby móc przyjąć kolejnego terapeutę i stworzyć nową pracownię, na przykład stolarską. A tu na tych naszych wioskach trudno jest z wyciągnięciem osób z niepełnosprawnością z domów. Te dzieci i młodzież kończą szkołę specjalną, czasem robią też branżową. A potem zastygają w domach – mówi Stefania Bobkowska, kierownik warsztatów.
Podopieczni sami szyją stroje na swoje przedstawienia
Stefania prowadzi do kolejnej pracowni – tym razem krawieckiej. Na jednej ze ścian regał z nićmi we wszystkich kolorach tęczy. W tle muzyka, podopieczni zdobią styropianowe jaja. Łuki, jak mówi instruktorka, wycina skrawki materiału z szablonu, Mariola oblepia fragmentami kolorowych tkanin jaja. Pomagają im Grzesiu, Sebastian i Dagmara.
– Szyjemy właściwie wszystko. Poduszki, torby, wypychane breloki. Te zielone misie? Robiliśmy takie drobiazgi na tegoroczną zabawę karnawałową – mówi Basia – instruktorka, terapeutka, z zawodu krawcowa.
W pracowni oprócz „drobiazgów” podopieczni szyją też większe rzeczy. Na przykład stroje na zabawy tematyczne.
– Szyjemy wszystkie stroje na nasze przedstawienia. Również na nasze dni tematyczne. Mieliśmy już Dzień Indiański, Dzień Myśliwski, były też Góralski, Meksykański, Bajkowy i Grecki. Co myśmy wtedy zbudowali! Była prawdziwa grecka tawerna, chodziliśmy w togach. Na Myśliwski zbudowaliśmy ambonę. Dni organizujemy zawsze w czerwcu, impreza jest na zewnątrz. Goście przyjeżdżają też przebrani – opowiada Basia.
Łukasz był kiedyś przebrany za pirata. Koledzy śmieją się, że wyglądał jak prawdziwy, bo był wtedy jeszcze bez protezy. Łukasz nie ma prawej nogi.
– Łukasz, mów prawdę, jak było! – namawiają.
– Jechaliśmy z kolegą skuterem. Facet w nas uderzył... No... takie są skutki picia wódki – mówi w końcu ku przestrodze.
- Terapeutka Basia przygotowuje z podopiecznymi i breloki, i kostiumy do przedstawień
Terapia ma pomóc osobom niepełnosprawnym się usamodzielnić
Do kawy siadamy w kuchni. Wszyscy – terapeuci z podopiecznymi. Są akurat walentynki, więc w kawałkach sernika i tortu zatknięte są czerwone serduszka. Rozmawiamy o tym, że marzy się im pokaz mody w strojach z dawnych epok, ale i o dniu codziennym warsztatów.
– My, pracownicy, przyjeżdżamy o 7.30. Od ósmej zjeżdżają się pierwsi podopieczni, potem bus jedzie po kolejnych. Często rano grupką idą do pobliskiego sklepu, żeby kupić produkty na śniadanie. A potem sami je przygotowują. Nadzór nad tym ma pracownia gospodarstwa domowego. Tu rządzi Ala – wyjaśniają podopieczni.
Wszyscy mają się usamodzielniać, więc do śniadania każdy sam sobie robi herbatę, kawę czy owsiankę. Po śniadaniu najpierw sami sprzątają, a potem rozchodzą się do pracowni – krawieckiej, plastyczno-ogrodniczej, gospodarstwa domowego i komputerowo-fryzjerskiej.
Ten zabawny konglomerat to owoc tego, że dwie z terapeutek skończyły niedawno kurs strzyżenia. W każdej z pracowni jest pięciu uczestników. Zajęcia w nich trwają do 14.00. W międzyczasie obiad. Też gotowany samodzielnie.
– Mamy taki system, że jedna grupa „okupuje” pracownię przez sześć miesięcy. Jeśli uczestnicy mają się czegoś nauczyć, trzeba te czynności powtarzać. Tylko tak umiejętności mogą się utrwalić. Na początku testowaliśmy tryb trzymiesięczny, ale to było za krótko. Bywa jednak, że w trakcie tych sześciomiesięcznych turnusów mamy rotację. Jeśli przygotowujemy kiermasz, wtedy do pracowni plastycznej bierzemy tych, którzy najchętniej siadają do rękodzieła – opowiadają terapeuci.
- Terapeutki z lalkowskich WTZ – od lewej: Ola, Basia, Stefania K
Zbiórka na busa. Niestety, taki przystosowany, do tanich on nie należy
Ostatnie kiermasze, ale też niedawny bal charytatywny służą jednemu celowi – stowarzyszenie zbiera pieniądze na własny samochód. Potrzebują niemałej kwoty.
– Zbieramy na busa. Zarząd stowarzyszenia postanowił, że kupimy samochód. Nasi uczestnicy dowożeni są samochodami zewnętrznej firmy. Mamy umowę z prywatnym przewoźnikiem, ale te dowozy to olbrzymi koszt. To 20% naszego budżetu. Księgowa poprzeliczała wszystko i wyszło, że bardziej opłaca się mieć swojego busa – mówi Stefania.
Stowarzyszenie może otrzymać dofinansowanie z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Mogą dostać na samochód nawet 135 tys. zł. Ale muszą mieć wkład własny. Samochód musi być nowy – tylko na taki można otrzymać dofinansowanie.
– Musimy złożyć do tego wniosku trzy oferty. Rozważamy forda, renault i mercedesa, ale ten ostatni wydaje się nam marką nieosiągalną, choć marzyłby się nam. Za busa mercedesa trzeba zapłacić nawet ponad 300 tys. zł. Ale to samochody ze wszystkimi potrzebnymi urządzeniami pozwalającymi przewozić osoby z niepełnosprawnościami. Pozostałe marki są o jedną trzecią tańsze. Ale bez względu na markę naszym problemem jest wkład własny. Skąd mają go mieć stowarzyszenia? Mamy tylko składki i pieniądze z półtora procenta. Taki Caritas ma własne środki, my – nie. Poza tym salony dadzą nam teraz oferty. Ale zanim dojdzie do realizacji przetargu, ceny mogą wzrosnąć i może się okazać, że potrzebujemy więcej pieniędzy, niż dziś zadeklarujemy – skarży się Stefania.
Póki co zdołali zebrać 15 tys. zł, z czego 10 tys. podczas balu charytatywnego. Teraz liczą na sprzedaż podczas kiermaszu wielkanocnego. I wsparcie z Waszej – naszych Czytelniczek i Czytelników – strony.
- W pracowniach podopieczni warsztatów pracują w zespołach. Ale nie przeszkadza im to czuć się wielką rodziną podczas zabawy
Pomóż WTZ kupić busa!
Jeśli chcesz wesprzeć Stowarzyszenie Przyjaciół Osób Niepełnosprawnych i Potrzebujących Wsparcia, przeznaczając na jego rzecz 1,5% podatku, w zeznaniu podatkowym wpisz numer KRS 0000227147.
fot. archiwum, Karolina Kasperek
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 10/2023 na str. 64. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.