StoryEditorżycie wsi

Maciej – ksiądz proboszcz co się zakochał... w szablach i pistoletach

28.09.2019., 12:09h
Na ścianach – kolekcja szabel i dziewiętnastowieczne grafiki pieczołowicie zbierane latami. Pod ścianami – eklektyczny stół i antyczna sofka. Na stoliku połączonym z fotelem równie stary telefon – przez jego słuchawkę pewnie opowiadano sobie o tragedii Titanica. A w pokoju obok – repliki broni i mundury. To mieszkanie miłośnika historii i rekonstrukcji. Ach, byłabym zapomniała – na co dzień księdza, proboszcza w Opatowie pod Częstochową.
Herman! Zostaw! Chce się bawić, jeszcze młody, trochę dziecinny. – Gospodarz strofuje biegającego po podwórzu owczarka niemieckiego i prowadzi przez ukwieconą altanę. Wchodzę do salonu po parkiecie w jodełkę. Naraz rozdzwaniają się zegary. Dźwięk odbija się od porcelanowych filiżanek.

Plebania ma osiemdziesiąt lat. Przy remoncie, kiedy wprowadziłem się tu dziewięć lat temu, kazałem zostawić piec kaflowy – czasem skręcam ogrzewanie i palę w nim. Parkiet w jodełkężeby był jak u rodziców w domuopowiada ksiądz Maciej Woszczyk.

Poznałam go miesiąc wcześniej, kiedy w pobliskim Napoleonie robiłam reportaż o muzeum Dywizjonu 303. Powitało mnie wtedy, wprawiając w osłupienie, dwóch postawnych, w pełni umundurowanych pilotów RAF-u, czyli Brytyjskich Sił Powietrznych. Jednym z nich był ksiądz Maciej – przyjaciel i członek rady muzeum. Opowiadając wraz z kolegą dziesiątki historii o eksponatach, zdradził, że w swojej wsi prowadzi grupę rekonstrukcyjną Helle Berg, czyli Jasna Góra. Brzmiało oryginalnie. Ale jego zbiory i opowieść o nich przerosła oczekiwania.

Największą miłością księdza z Opatowa jest biała broń

W tle – Chopin. Ksiądz biegnie robić herbatę. W międzyczasie informuje, że rzeźbiony stół i krzesła przyjechały z Saint Tropez. Za nimi – tyka wielki zegar.

Czasem uda mi się coś ciekawego trafić na giełdzie. Ale bardzo mało już tego jest. Bywało, że grymasiłem, kupowałem jakąś grafikę. A potem mówiłem do siebie: „Kurczę, przecież to zaraz zniknie! Trzeba było brać i drugą!”. I za drugim razem już jej, oczywiście, nie było. Ale największa moja miłość to biała broń – mówi i pieszczotliwie gładzi jedną z kilkunastu szabel, którymi udekorował pokrytą kwiecistą tapetą ścianę.

Pałasz, z czasów Napoleona. Kolejny – z czasów rewolucji francuskiej. Blücher, szabla z 1811 roku – używana pod Waterloo. Kolejna – szabla Mameluków z początku XIX wieku. Prawdziwe, najprawdziwsze. Każdą kiedyś, o zgrozo, zatopiono w ludzkim ciele.

A tu polska, wzór z 1934 roku, najlepsza szabla świata. Zresztą Polacy są najlepsi, Japończycy się chowają, nie mają z nami szans – opowiada ksiądz Maciej i do pokazywania kolejnych zakłada białe rękawiczki. To jeszcze nic, bo za kotarą kolejny pokój. A właściwie muzeum.

Tu mamy jednostki Wehrmachtu, cztery mundury. Z września 1939 roku. Góra zielona, dół szary. Po roku 40. ujednolicono kolor. Jeśli chodzi o rekonstrukcję niemiecką, żeby występować, trzeba mieć kilka mundurów. Jednym się tego „nie opęka”. W tym mundurze dosłużyłem się stopnia niższego oficera – opowiada.

Mundury niemieckie to repliki. Obok mundur Błękitnej Armii generała Hallera. Ksiądz zapowiada, że będzie w nim za kilka dni występował w rekonstrukcji w Krzywopłotach. A obok autentyki, czyli mudury RAF-u. Jest też umundurowanie żołnierza carskiego, jest strój żołnierza wyklętego. Dużo wełny – kiedy w tym występują, pot leje się z nich litrami.

Ksiądz wręcza mi walthera P38. To popularny niemiecki pistolet. W drugą dłoń – walthera ppk. Takim posługiwał się w kilku odcinkach James Bond. Wszystko repliki, bo na broń trzeba mieć pozwolenie. Za jej nielegalne posiadanie grozi nawet 8 lat więzienia.

Ludzie we wsi wiedzą, że nie wolno niczego wyrzucać. Na konsultację przychodzą do mnie – opowiada, ciągle żartując, opatowski kolekcjoner.

W powietrzu aż gęsto od furażerek, kabur, bagnetów. Ma jeszcze jeden sekretny pokoik. Pełen książek, zdjęć nieżyjących już rodziców, zdjęć z rekonstrukcji, hełmów, czapek, replik broni.

Zamiłowanie do zbieractwa towarzyszyło księdzu Maciejowi od najmłodszych lat 

Jeśli ktoś słyszał wcześniej o księdzu Macieju, to zapewne za sprawą wydarzeń z 2007 roku.

Wtedy przez wieś Skrzydlów, w której posługiwałem, przeszła słynna trąba powietrzna. Jedną trzecią domów zniosło z powierzchni ziemi. Pomagał sam premier Kaczyński – wspomina przedostatni swój posterunek.

Urodził się w Kamieńsku pod Piotrkowem Trybunalskim w rodzinie nauczycielskiej. Mówi, że zbieractwo towarzyszyło mu od najmłodszych lat – na polach zbierał łuski, hełmy. Poszedł do liceum na profil biologiczno-chemiczny, bo był przekonany, że skończy na weterynarii.

Bałem się odpowiedzialności za ludzkie życie. Pomyślałem, że jak krowa padnie, to mnie nie oskalpują. Poszedłem na egzamin i zobaczyłem swoje nazwisko na liście. I nagle, nie wiedzieć dlaczego, ruszyłem do sekretariatu, odebrałem dokumenty, pojechałem do Krakowa i złożyłem je w seminarium. Połowa rodziny mnie znienawidziła – opowiada ksiądz Maciej.

Mówi, że zawsze interesowało go coś innego niż resztę. Kiedy wszyscy słuchali Beatlesów, on puszczał Vangelisa, Kaczmarskiego i muzykę Eskimosów. Należał do Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Indian. Uczył się języka migowego i prowadził duszpasterstwa głuchoniemych.

Pamiętam jeszcze pacierz, na przykład „Ojcze nasz”. Kiedyś, jadąc tramwajem, podpatrzyłem rozmowę dwóch głuchoniemych. Świntuszyli równo – opowiada tonem wytrawnego komika ksiądz Maciej.

Wśród niewiarygodnych historii ma w zanadrzu jeszcze jedną. Jego nazwisko nosi planetoida o numerze 14382. To na cześć jego stryja, Andrzeja, który był słynnym polskim astronomem i astrofizykiem. Dzięki niemu mały Maciej często spoglądał gwiazdom prosto w oczy. Może dlatego marzeniami też zawsze sięgał daleko?

Ksiądz, który założył grupę rekonstrukcyjną

Sprowadził się do Opatowa. Gromadził starocie. W 2012 roku znalazł we wsi i okolicy jeszcze kilku historycznych zapaleńców i założyli grupę rekonstrukcyjną. Przewinęło się przez nią trochę ludzi, były w niej też kobiety. Dziś liczy czterech, razem z księdzem, członków.

Od tamtego czasu jeździmy i występujemy. W rekonstrukcjach z pierwszej i drugiej wojny światowej  plus powstania śląskie i wojna polsko-bolszewicka. Kilka lat temu na moich oczach zginął ksiądz Ignacy Skorupka. Broniłem jego ciała, ale jak już mi zabrakło amunicji, to mnie też ruscy zastrzelili. Leżę tak sobie, leżę, patrzę w błękitne niebo, a tu nagle kolega krzyczy: „Uciekaj!”. Paliło się ściernisko, ale nie było tego w scenariuszu. Trzeba było uciekać, choć powinienem leżeć martwy. A jak wytrzymać, kiedy udaje się trupa przez pół godziny, a tu robaki wchodzą człowiekowi w rękawy? – snuje anegdoty ksiądz Maciej.

Dodaje, że podczas jednej z rekonstrukcji zdarzyło się, że ślepy pocisk niebezpiecznie zranił jednego z rekonstruktorów w udo. Mówię więc, że to może zabawa, ale jednak w wojnę.

Wie pani, powiedziałbym, że w wojnę to się bawiłem, kiedy byłem dzieckiem. Teraz robimy to profesjonalnie. Mamy mundury, karabiny, scenariusz. Każdy wie, co ma robić –wyjaśnia.

A więc wojna? – mówię słowami Józefa Becka, który w odczytanym 1 września 1939 roku w radiu komunikacie poinformował o wkroczeniu wojsk niemieckich do Polski.

A więc wojna – potakuje ksiądz Maciej i dodaje, że bierze udział w widowisku, ale głównie po to, by pokazywać, że wojna to zło. Rekonstrukcje mają też pokazywać odwagę i niezłomność Polaków.

"Nie jesteśmy nadludźmi"

Od niemal trzech lat, dzień w dzień, odmawia po mszy modlitwę za ojczyznę księdza Piotra Skargi. A żeby na chwilę uwolnić się od codziennych trosk, słucha Vivaldiego, Bacha, Mozarta, Szostakowicza. Wie, że ludzie często dziwią się, że księża to normalni ludzie. Z pasjami. I grzeszni. Tacy, jak wszyscy inni.

Kiedyś dziecko zapytało, czy chodzę do spowiedzi. Było zdziwione, że tak, i dopytało, czy do papieża. A podczas pielgrzymki spocony w sutannie poprosiłem jakąś kobietę o coś do picia. Wyglądała na zaskoczoną. A już w ogóle zgorszyła się, kiedy zapytałem o toaletę. Nie jesteśmy nadludźmi. I są pytania, na które nie znamy odpowiedzi – tłumaczy siebie i kapłańską brać.

Przyznaje, że spowiedź to jedna z trudniejszych rzeczy. Pogrzebów nigdy do końca nie oswoił. Są sytuacje, wobec których jest zupełnie bezradny, a odpowiedzi szuka w modlitwie.

Naszą rozmowę z tykającymi w tle zegarami co chwilę przerywają telefony. Trwają właśnie ostatnie przygotowania do mającej się nazajutrz odbyć bitwy pod Monte Cassino. Areną jest pobliska Góra Opatowska, jedno z miejsc pamięci. Trzeba jeszcze zbudować drewniane koszary i rozmieścić z pirotechnikiem ładunki. W górę, wśród płomieni, będą wylatywać budynki i manekiny.

A ja już się martwię, co zrobimy na 11 listopada. Będzie msza, będą rekonstruktorzy. Pyta pani, co to jest patriotyzm? Wywieszona biało-czerwona flaga w ważne rocznice. I sumienne wykonywanie swoich obowiązków.

 W pokoju za salonem znalazło się miejsce dla stroju żołnierza wyklętego (po prawej) oraz mundurów spadochroniarzy i piechoty brytyjskiej
  • W pokoju za salonem znalazło się miejsce dla stroju żołnierza wyklętego (po prawej) oraz mundurów spadochroniarzy i piechoty brytyjskiej
Karolina Kasperek
Zdjęcia: Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
11. listopad 2024 11:00