Do Pięczkowa zaprosił nas Sławomir Kaczor – rolnik i prezes grup producentów „Bizon” i „Bizon Logistyka”. „Pokażemy, co można zrobić z dobrej wołowiny. Ale opowiemy, co się w naszej wsi dzieje. Jest i koło, i stowarzyszenie, i zespół z osiemdziesięcioletnią niemal historią, i jeszcze wiejska gazetka, i nawet rada cmentarna” – powiedział Sławek.
Zespół Folklorystyczny "Tośtoki"
W sali wiejskiej ferwor, stawianie kuchenek, garnków, patelni. Ze stołu zwisają zielone łodygi porów i pietruszki. Zanim zacznie się opowieść o tym, dlaczego tatar trzeba podawać z ogórkiem kiszonym, a nie konserwowym, udajemy się za parawany po pierwszą z niezwykłych pięczkowskich historii.
– W 1927 roku do Pięczkowa przybyła z mężem nauczycielka, poznanianka – Franciszka Tomczak. W 1927 roku założyła w Pięczkowie Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej „Młode Polki”– był to młodzieżowy chór. W 1929 roku założyła w szkole Spółdzielnię Uczniowską, którą potem prowadzili, pod jej kierunkiem, rodzice. Sfinansowała zakup pierwszego we wsi radioodbiornika. 25 maja 1936 roku zorganizowała uroczyste obchody 100-lecia Szkoły Podstawowej w Pięczkowie – opowiada Grażyna Pankowska, przewodnicząca koła gospodyń, która wspomina też Czesławę Ziętą – wieloletnią sołtys wsi i kierowniczkę Tośtoków, dzięki której spuścizna i pamięć Franciszki Tomczak przetrwała do dziś.
Franciszka założyła Zespół Folklorystyczny „Tośtoki”. Składał się z kapeli ludowej i grupy śpiewająco-tanecznej. Zespół występował na festiwalach i przeglądach, wyjeżdżał za granicę, zdobywał nagrody. Z jego udziałem nagrano wiele audycji i programów telewizyjnych: „Wesele Tośtockie”, „Życiorys własny robotnika”, „Żywot człowieka poczciwego”. Zespół występował w programie „Bariery”. W czerwcu 1975 roku „Tośtoki” i Franciszka Tomczakowa otrzymali Medal Oskara Kolberga. Sama często ubierała się w strój regionalny.
– Pokazała kobietom, że można chodzić w stroju ludowym. Zakładała go w niedzielę do kościoła. Gospodynie się tego po wojnie trochę wstydziły, a ona pokazała, że można ten strój dumnie nosić – mówi Grażyna i dodaje, że Franciszka uczyła dzieci, ale też radziła mieszkankom Pięczkowa w życiowych sprawach. Jeszcze przed wojną zabierała nastoletnie mieszkanki wsi pociągiem nad morze.
– Raz nawet zatrzymała pociąg. Wracali z Tośtokami z występów we Wrocławiu. Pociąg nie zatrzymywał się, niestety, w pobliskim Orzechowie. Pociągnęła więc za hamulec. Miała potem z tego powodu różne kłopoty, ale uszła cało – mówią członkowie zespołu znający dobrze słynną Franciszkę.
Dzięki pani Tomczakowej we wsi działały teatr i koło śpiewacze. Dziadkowie i rodzice moich rozmówców śpiewali przyśpiewki ludowe, ale i poważniejsze rzeczy. W 1967 roku Franciszka stworzyła z nimi cały obrzęd weselny. Z „Oczepinami” zagrali w jednym z odcinków „Najdłuższej wojny nowoczesnej Europy”, ale też w odcinku programu Bogusława Wołoszańskiego „Sensacje XX wieku”, w którym mowa była o powstaniu wielkopolskim.
- Członkowie organizacji działających w Pięczkowie. Niemal każdy reprezentuje inną. Wszystkiemu patronuje i przygląda się z portretu po prawej Franciszka Tomczak
Wiele warsztatów organizowanych przez KGW
Koło gospodyń też powstało dzięki Franciszce. Założyła je w 1959 roku. Podobno spotkania zawsze zaczynały się śpiewem, a potem panie rozmawiały. Wiejskie kroniki zawierają całe raporty z posiedzeń koła. Na przykład: „Dzisiaj omawiałyśmy chów kaczek” albo: „Była zrzutka po 30 groszy”. Koło działało nieprzerwanie do 2014 roku. Reaktywowało się po czterech latach dzięki ustawie.
– Ostatnio nie udało się otrzymać dotacji z BGK – strona się zawiesiła. Mieliśmy nadzieję na 12 tys. zł na uzupełnienie naszych strojów wielkopolskich. Chcieliśmy doszyć koszule – mówi Grażyna.
Dodaje, że organizują warsztaty dla dzieci z udziałem alpak, warsztaty kulinarne i tematyczne. Z Tośtokami urządzają „Wieczory przy starych melodiach”. Współpracują ze Stowarzyszeniem „Pięczkowianie”, które powstało chwilę przed kołem i ze szkołą podstawową, której uczniowie występują podczas lokalnych imprez. W kooperacji z organizacjami we wsi przypominają co roku w lany poniedziałek stary zwyczaj tośtania Niedźwiedzia.
Kilka lat temu we wsi zorganizowała się grupa nieformalna pod hasłem „Nowa Inicjatywa”.
– Na jednym z zebrań sołeckich pomyślałem, że skoro mam firmę, zarządzam, to mogę zarządzić jakimś projektem. Skrzyknąłem kilkanaście osób, zorganizowaliśmy w centrum wsi choinkę. W zeszłym roku już ósmy raz ją zapalaliśmy. Organizujemy też akcję „Czysta rzeka”. To ogólnopolska akcja czyszczenia Warty. Zdarzyło się, że wyłowiliśmy wielką kanapę. Ale na tym się nie skończyło. W 2019 roku wpadłem na pomysł wiejskiej gazetki. Założyłem miesięcznik „Nasza Wieś Pięczkowo”. Wychodzi tylko w naszej wsi w nakładzie 300 sztuk i jest darmowy. Mamy w porywach do dwunastu redaktorów rekrutujących się z mieszkańców. Wszystko finansujemy z darowizn i drukujemy w gminnym ośrodku kultury. Jestem z pokolenia, które zachłysnęło się Internetem, ale już wie, że trudno o rzetelne informacje w nim. Ludzie piszą często w emocjach i nie biorą za to odpowiedzialności. Inaczej jest jednak z treścią pisaną. Piszemy o tym, co się u nas dzieje, w tych naszych organizacjach. I o historii okolicy – mówi Marcin Łach, prezes stowarzyszenia „Nowa Inicjatywa” i dodaje, że w każdym numerze drukują fragmenty kroniki szkoły, która pisana jest od 1927 roku.
- Tak w pandemii wyglądały najmłodsze uczestniczki korowodu dożynkowego, którego tradycję w Pięczkowie przywróciła Franciszka Tomczak
Mickiewicz i tatar z ligawy
Zaglądamy do niej, a tam całostronicowe kaligrafowane wpisy poczynione ręką pana Tomczaka. O wszystkim, co się w szkole i wsi działo. W jednym z tomów wspomnienia z września 1939 roku. Dramatyczne, tym bardziej że w centrum wsi Niemcy pokazowo powiesili na dwóch lipach dwóch pięczkowian posądzanych o pomoc jeńcom w ucieczce z obozu. Przeglądanie pożółkłych stron prowokuje do rozmowy o historii. I znów okazuje się, że wystarczy lekko poskrobać, a w Pięczkowie historia się skrzy.
– A wiedziała pani, że przez naszą wieś przejeżdżał Mickiewicz? Jechał z Winnej Góry do Śmiełowa. Zatrzymał się przy studni i poił tam konie. Wspomnienia o tym pojawiają się w tych najstarszych częściach kroniki – mówi Sławomir Kaczor.
Od Mickiewicza we współczesność przenosi nas stukanie naczyń. Grupy producenckie „Bizon” i „Bizon Logistyka” zaprosiły Łukasza Dobrowolskiego, kucharza z Jeleniej Góry.
– Jestem zwolennikiem kuchni polskiej z elementami kuchni całego świata. Bo one bardzo mocno łączą się z naszą. Na start zrobimy tatar, tak jak mnie babcia uczyła (...). Podamy go z żółtkiem, które gotowało się godzinę w 65°C, dzięki czemu otrzymaliśmy formę żelu (...). Nasza kuchnia jest bliska azjatyckiej. Bo my też lubimy smaki słodko-kwaśne (...). U mnie nie spotkacie oliwy – nie używam jej, działam regionalnie. Gotowanie w stylu włoskim to gotowanie z wykorzystaniem lokalnych produktów. My też używamy polskich produktów, polskiej wołowiny, którą chcemy promować. My, Polacy, żyjemy w takiej szerokości geograficznej, że mamy wszystko wokół siebie – owoce, grzyby, runo leśne, dziczyznę, bydło – mówił Łukasz Dobrowolski.
Wykorzystują cały potencjał wsi
„W mogile ciemnej śpij na wieki, więc cię nam żegnać trzeba łzą, ach łzą. Bo uleciałaś w kraj daleki, za tobą siostry modły dziś ślą. Na krótki czas, na krótki, pożegnaj nas, bo i nas Bóg powoła, powoła tam...” – Hieronim Reimann, Maria Wróblewska, Stanisław Wróblewski Zdzisław Matuszak i Helena Filipiak intonują pieśń w rytmie i nieco na melodię „Marsza żałobnego” Szopena. To podobno stara pieśń, której nauczyła ich Franciszka Tomczakowa. Tak żegnają od lat wszystkich członków zespołu, którzy odchodzą na wieczną wartę. Tą pieśnią wprowadzają płynnie w jeszcze jeden zaskakujący temat. Otóż we wsi działa kolejne stowarzyszenie pod nazwą „Rada cmentarna”.
– Na terenie Pięczkowa mamy cmentarz, który kiedyś był wiejskim. Teraz jest komunalnym, ale opiekują się nim mieszkańcy, a właściwie stowarzyszenie i członkowie komitetu społecznego, który zawiązano w celu budowy cmentarza. Zbudowaliśmy kaplicę, żeby nie chodzić konduktem z Orzechowa. teraz mamy nowoczesną, podpatrywaliśmy, jak są zbudowane inne w okolicy, czerpaliśmy inspiracje, uczyliśmy się na błędach. Kaplica mieści 160 osób, pełni funkcję kościoła. Mamy nawet własną chłodnię. W kaplicy rozpoczynają się wszelkie uroczystości. To jest możliwe dzięki temu, że działa tu cały sztab ludzi – dwa razy do roku mamy prace społeczne, żeby uprzątnąć teren. Są osoby, które układają kwiaty, inne pełnią funkcję zakrystianina, są złote rączki. Wykorzystujemy cały potencjał wsi – ten ma firmę transportową, ten spawa, ten toczy – opowiada Michał Prusak, prezes stowarzyszenia.
Słucham i myślę sobie, że najdłuższa wojna nowoczesnej Europy, czyli walka Wielkopolan z germanizacją, okazała się zwycięska dzięki jednemu – dzięki wsiom takim, jak Pięczkowo, i ich mieszkańcom, którzy wyżej niż podziały cenili jedność i mądrą współpracę.
- Prace przy boisku w Pięczkowie, którym zarządza i opiekuje się stowarzyszenie „Nowa Inicjatywa”
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 13/2023 na str. 54. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.